SwitchBot K10+ to prawdziwy unikat. Ten najmniejszy robot na rynku z laserem i stacją opróżniającą ma wiele zaawansowanych rozwiązań, a jednocześnie jest na tyle kompaktowy, że wjedzie prawie wszędzie. Czy to wystarczy, aby warto było go kupić?
Po teście zestawu smart home od SwitchBot opartego o automatyczne otwieranie zasłon, przyszedł czas na recenzję nietypowego robota odkurzającego SwitchBot K10+, który zachwycił mnie podczas targów IFA 2023 w Berlinie.
Większość konstrukcji robotów odkurzających to krążki o średnicy 34-35 cm i wysokości niecałych 10 cm. Skutkiem tego jest to, że nie są w stanie dokładnie sprzątać pod stołami i między nogami krzeseł, które najczęściej mają zwężany rozstaw tylnych nóg. W ciasne zakamarki też niespecjalnie wjeżdżają.
Dotychczas prezentowane roboty o mniejszym rozmiarze to konstrukcje bardzo proste, pozbawione porządnych sensorów i nawigacji, jak testowany przez nas Lefant M210. Praktycznie pierwszą konstrukcją o cechach bardziej zaawansowanych robotów jest właśnie SwitchBot K10+ – robot marki znanej z automatyzacji kurtyn i urządzeń smart home.
SwitchBot próbuje swoich sił w kategorii robotów dwoma modelami. Już w listopadzie 2023 do sprzedaży trafia mini robot K10+, a w styczniu przyszłego roku system S10, który będzie składać się w wielu elementów i będzie miał mopowanie podobne do tego z odkurzaczy pionowych na bazie nasączanego i wyciskanego wałka obrotowego – już nie mogę się doczekać opcji przetestowania tego sprzętu!
SwitchBot K10+ wymaga specjalnego podejścia do oceny tego malucha i to właśnie przez pryzmat jego wielkości. Wiele cech, które można uznać za negatywne, wynika wprost z wielkości robota, czyli w mojej ocenie są usprawiedliwione – za to dostajemy sprzęt, który wjedzie prawie wszędzie.
Muszę też podkreślić, że moja sztuka to robot dostarczony ponad miesiąc przed startem sprzedaży, więc możliwe, że nie jest to w 100% produkt odpowiadający temu, co trafi do sklepów w listopadzie – głównie mam tu na myśli oprogramowanie robota.
Spis treści
Ile kosztuje SwitchBot K10+?
SwitchBot K10+ to świeżutka premiera – dopiero w listopadzie zostaną wysłane pierwsze zamówienia. Na dzisiaj najlepszą ofertę ma sklep producenta: do 27 listopada robota kupisz z rabatem 20%!
Wystarczy udać się na stronę producenta, złożyć zamówienie i w koszyku podać kod „20K10HOT” – w efekcie cena robota spadnie do 399,99 EUR, czyli około 1776 zł.
Cenowo SwitchBot K10+ nie należy do najtańszych konstrukcji, ale trzeba brać pod uwagę, że to jedyny taki sprzęt na rynku i dodatkowo jest wyposażony w stację opróżniającą o kompaktowych rozmiarach.
SwitchBot K10+ – specyfikacja i zestaw sprzedażowy
Jak na miniaturowe rozmiary (24,8 cm średnicy) robot ma niezłe parametry, które jeszcze niedawno uznawaliśmy za wręcz świetne, jak choćby w przypadku wycofanego już Roborocka S7. Moc ssania to 2500 Pa na czwartym, maksymalnym biegu.
Producent nie chwali się pojemnością zbiornika kurzu, ale mieści on 100 ml wody według moich pomiarów – to jeden z mniejszych pojemników wśród wszystkich robotów na rynku, lecz sam robot jest też najmniejszy. Wielkość zbiornika na szczęście nie jest problemem, bo robot inteligentnie wraca na opróżnianie co kilka pomieszczeń, a sam proces jest bardzo skuteczny (nic nie zostaje w zbiorniku).
Specyfikacja serii SwitchBot K10+:
- Siła ssania: 2500 Pa;
- Głośność maksymalna: 45 dB;
- Moc odkurzacza: 30 W;
- Pojemność zbiornika na kurz: 100 ml;
- Wysokość: 9,2 cm;
- Średnica: 24,8 cm;
- Rodzaj filtra EPA: E11;
- 4 poziomów mocy odkurzania;
- Pojemność baterii: 3200 mAh;
- Maksymalny obszar pracy na 1 ładowaniu: 120 m2 odkurzania w trybie cichym;
- Deklarowany czas pracy: 120 minut w trybie cichym (według producenta);
- Czas ładowania akumulatora: poniżej 4 h;
- Szerokość szczotki: 14 cm.
- W wersji ze stacją opróżniającą worek ma 4 l pojemności, a stacja 950 W mocy.
- Wymiary stacji: 26,1 cm szerokości, 21 cm głębokości, 32,3 cm wysokości
- Waga 2.3 kg.
Spodziewałem się sporo mniejszego akumulatora i gorszego czasu pracy, a jest całkiem nieźle – robot jest w stanie ogarnąć ok. 120-130 m2 na najniższym poziomie mocy, pracując maksymalnie 150 minut do rozładowania baterii, czyli realia są nieco lepsze niż to podaje producent.
Cieszyć może szybkie ładowanie – od 20% do pełna zajmuje mu to ok. 2,5 h.
Mimo małego rozmiaru robot ma typową szczotkę główną z trzema paskami włosia i gumy (14 cm), a jednocześnie wadą i zaletą wynikającą z rozmiaru jest waga robota – tylko 2,3 kg, więc jest łatwy w przenoszeniu, lecz przez to też mocno podskakuje na fugach między kafelkami. Coś, za coś.
Wraz z robotem gotowym do pracy i stacją dostajemy zapasowy worek, filtr EPA i szczotkę boczną, 30 mokrych szmatek jednorazowych i kompletną instrukcję obsługi. Taki zestaw powinien wystarczyć na przynajmniej 6 miesięcy użytkowania.
Jak wspomniałem K10+ oceniam przez pryzmat rozmiaru, więc specyfikacja zasługuje na pochwałę – w tak małym sprzęcie mamy dobre parametry, stosunkowo długi czas pracy, bardzo dużą pojemność worka w kompaktowej stacji opróżniającej i całkiem sensowny zestaw startowy.
Jakość wykonania i konstrukcja
Pod względem jakości użytych materiałów jest wręcz perfekcyjnie. Wszystkie plastiki sprawiają dobre wrażenie, robot od góry i boków jest biały – zdejmowana góra w połysku, boki w macie, a cały spód jest jasnoszary, także w macie. Na takich materiałach nie widać rys, kurzu i odcisków.
Front to standardowy czujnik zderzeniowy z gumowaną dolną krawędzią, zawiera też dwa czujniki zbliżeniowe – frontowy i boczny śledzący ściany. Radar umieszczono w kopułce obrotowej, a cały robot ma nieco mniejszą wysokość niż konkurencja (9,2 cm, a nie 9,65 cm) – wjeżdża pod meble mające 9,5 cm wolnej przestrzeni.
Od spodu mamy 3 czujniki klifu, boczną szczotkę montowaną na wcisk, przednie koło podporowe jest łatwo wypinane do czyszczenia. Główna szczotka nie jest pływająca, ale jej tylna, gumowa część dostosowuje się do wysokości przeszkód – to w zupełności wystarczy.
Szczotka to tradycyjne rozwiązanie o szerokości 14 cm. Większość robotów ma właśnie szczotki od 14 do 16,5 cm, więc jak na sprzęt o średnicy 24,8 cm to i tak super wynik, zwłaszcza że w obszarze szczotki szerokość robota spada do 20 cm.
Stacja też jest fajnie zaprojektowana – to najmniejsza konstrukcja tego typu, z jaką miałem styczności, a i tak mieści 4 litrowy worek, ma miejsce na tackę mopa, narzędzie czyszczące, a przed wlotem silnika znajduje się filtr siateczkowy. Za stacją mamy miejsce na nadmiar kabla, a od spodu jest gumowana.
To, co powinno być gumowane, jest gumowane. Po zdjęciu górnej pokrywy mamy dostęp do włącznika i rączki, za którą zdejmujemy pojemnik. Filtr EPA jest łatwo wyjmowany i można go myć, podobnie jak cały zbiornik. Styki ładowania umieszczono od strony zbiornika, a nie od dołu, więc nie ma ryzyka wjechania nimi w wodę.
Konstrukcyjnie i jakościowo ciężko K10+ coś zarzucić. Można ponarzekać, że nie udało się od razu zaprojektować szczotki gumowej/silikonowej, która mniej plącze wokół siebie włosy, ale to nie jest najważniejsze w przypadku tego modelu.
Jak odkurzacza SwitchBot K10+?
Odpowiedź na to pytanie może być krótka – zaskakująco dobrze z jednym drobnym problemem. Robot ma 4 poziomy mocy i jest zdolny do sprzątania całkiem sporych powierzchni, a musimy pamiętać, że ma tylko 24,8 cm średnicy i 14 cm szczotkę główną, więc ma nieco więcej roboty niż inne roboty. 😉
Przykładowo K10+ do sprzątnięcia jadalni potrzebuje dokładnie 30 przejazdów wzdłuż pomieszczenia (raz przy razie), a taki Dreame L20 Ultra mający 10 cm większą średnicę i szczotkę 17 cm, wykonał tą samą robotą w 26 przejazdów.
Na maksymalnej mocy 2500 Pa (czwarty bieg) robot pracował 81 minut i zdołał sprzątnąć 70 m2. Trzeci bieg to 107 m2 sprzątniętego terenu w 109 minut. Bieg drugi to 120 minut odkurzania i mniej więcej 120 m2 powierzchni. Na pierwszym biegu robot działa do 150 minut i jest w stanie sprzątnąć do 130 m2. Oczywiście wszystko zależy od układu pomieszczeń i jego skomplikowania, czy ilości mebli. Przy prostym układzie możliwe jest ogarnięcie do 150 m2.
Głośność pracy:
- 1 bieg cichy – 58 dB;
- 2 bieg normalny – 61,8 dB;
- 3 bieg mocny – 64,4 dB;
- 4 bieg MAX – 67,3 dB;
- Stacja – 81,6 dB.
SwitchBot chwali się napisem na robocie „SilenTech” i faktycznie coś w tym jest – robot wydaje się cichszym niż jest według pomiarów, dźwięk silnika jest delikatny, nie dokucza i nie przeszkadza nawet na maksymalnej mocy. Na dodatek robot wchodzi na obroty powoli i delikatnie.
SwitchBot K10+ ma naprawdę wysoką kulturę pracy. Głośna jest tylko stacja opróżniającą, ale ona działa kilkanaście sekund.
Do odkurzania podłóg twardych bez fug (jak panele czy deski drewniane) spokojnie wystarczy drugi z czterech biegów. Cichy ma sensy tylko przy mniejszych zabrudzeniach, bo nie zawsze te większe jest w stanie wciągnąć. Trzeci i czwarty bieg sprawdzają się na kafelkach z głębokimi fugami i przy większych zabrudzeniach. Robot nie ma też problemu z dywanem shaggy o włosiu 3 cm.
Nie zaobserwowałem żadnych dziwnych zachować pod względem inteligencji sprzątania, czy algorytmu poruszania się – robot jeździ inteligentnie i dokładnie. Jedynie zidentyfikowałem dwa problemy związane z oprogramowaniem.
Robot kilkukrotnie komunikował, że utknął i prosił o pomoc, a za każdym razem stał na środku pomieszczenie. Zero przeszkód i niezależnie od materiału podłogi, bo robił tak zarówno na kafelkach gresowych z szerokimi i głębokimi fugami, jak i na deskach. W takiej sytuacji pomagało podniesienie robota i odłożenie na miejsce – sprzęt wracał do pracy.
Drugi, nieco bardziej upierdliwy problem był częstszy od pierwszego. Robot kilkanaście razy przerywał pracę komunikując zabrudzenie dolnych sensorów upadku, uprzednio wykonując kilka krótkich ruchów do tyłu. Nigdy nic nie znalazłem na czujnikach, zazwyczaj były idealnie czyste, nie pomagało przedmuchiwanie ich, rozbieranie robota, czyszczenie pozostałych sensorów, a jedynie włączenie i wyłączenie sprzętu.
Błąd ten przerywał pracę i wymagał ingerencji człowieka, więc jeśli chcemy wystartować pracę będąc poza domem, jest duża szansa, że robot i tak jej nie wykona, bo będzie wołać o przeczyszczenie czujników. Nie mam pojęcia, z czego wynika problem. Może czujniki są zbyt czułe? Mam nadzieję, że SwitchBot to poprawi w aktualizacji – chyba, że to przypadłość tylko mojej sztuki.
Jak mopuje SwitchBot K10+?
To kwestia, którą moglibyśmy przemilczeć – dla samego SwitchBota lepiej by było, gdyby wypuścili ten sprzęt bez informowania o funkcji mopowania, która jest po prostu tragiczna. Nie spotkałem tak źle mopującego robota, a wynika to z prostego faktu – ten sprzęt nie był projektowany do mycia podłóg, a do odkurzania tam, gdzie inne roboty nie wjadą.
Mopowanie w K10+ wygląda tak, jakby mając gotowego robota ktoś sobie pomyślał: „Hej! A może dodajmy jeszcze mycie podłóg?”… W zestawie dostajemy tackę wpinaną pod robota i zestaw 30 mokrych chusteczek, takich jak do rąk, czy dla dzieci.
Zakładamy je na tackę zawijając jej nadmiar (narożniki) do wewnątrz na coś w rodzaju rzepów. Tak przygotowaną tacę podpinamy pod robota i uzyskujemy praktycznie zerowe efekty.
Robot nie ma zbiornika wody, więc szmatka po paru metrach jest już prawie sucha i strasznie brudna. Jej docisk do podłoża jest całkiem dobry i jedynie traktowałbym to jako dodatkowe wspomaganie odkurzania, ale na pewno nie nazwałbym tego mopowaniem, ani odświeżaniem podłóg. Osobiście spróbowałem dwa razy na kafelkach w kuchni – nie ma to sensu.
Za to same chusteczki świetnie sprawdzają się w czyszczeniu robota – niszy szczotki, samych szczotek, zderzaków, czujników i przedniego koła, więc nie są tak całkiem bezużyteczne. 😉
Za mopowanie należy się bardzo niska ocena i lepiej byłoby, gdyby SwitchBot pominął ją całkowicie.
Aplikacja i sterowanie
Robot działał u mnie na oprogramowaniu w wersji 1.9.0.3086-0.3-0.4. Aplikacja SwitchBot jest często aktualizowana – test kończyłem na wersji 7.7.1 i nie miałem z nią żadnych problemów. W Google Play ma ocenę 3,3/5 z 3652 ocen, a pobrano ją ponad 500 tysięcy razy i oczywiście żadna opinia nie dotyczy robotów, a urządzeń smart home.
Program jest przejrzysty. Na początku mamy widgety do naszych urządzeń z podziałem na domy i pokoje. Dodaje się je bardzo łatwo, a apka na razie nie ma języka polskiego. Po kliknięciu w robota widzimy stan sprzętu i skróty do trzech funkcji: sprzątaj, pauza i powrót do stacji. Aby przejść do pulpitu robota trzeba nacisnąć „more”.
Tu już mamy typowy pulpit znany z innych robotów, a ten jest już w języku polskim i to z całkiem dobrym tłumaczeniem. Na górze nazwę robota (moje prywatne to Stefan i Andrzej, więc taki maluch dostał ksywkę „Baby Stefan”), niżej rodzaje pracy: pomieszczenia cały dom i obszar.
Niżej są statystyki baterii z procentowym wskaźnikiem i statusem robota, dalej powiększalna mapa i 6 skrótów wokół niej: opróżnianie w stacji, tryby pracy (tryb mopowania, tryb odkurzania), ilość powtórzeń (do 2), opcję ustawienia stref zakazanych i plan sprzątania, czyli opcję przypisania parametrów do każdego pomieszczenia.
Pod mapą znajdziemy statystyki ostatniego sprzątania – posprzątany obszar i czas sprzątania oraz szacowany obszar. Tak jak te dwa pierwsze są pokazywane prawidłowo, tak ostatni jest strasznie zawyżony i u mnie wynosił 315 m2, gdzie według innych robotów parter to nie więcej niż 168 m2 podłogi do sprzątania.
Sam dół to 4 skróty: powrót do stacji, start/pauza pracy, wybór mocy i „więcej”. To z tej pozycji wejdziemy w edycję mapy, wybór map, harmonogramy pracy, raporty, pakiety głosowe, ręczne sterowanie, funkcję znajdź robota i statystki części.
Edycja mapy działa świetnie i pozwala na dowolne dzielenie pomieszczeń, łączenie i zmianę nazw pokoi. Robot pamięta do 10 map, pozwala zapisać kilka z nich, a pozostałe są nadpisywane. Fajnie, że nie zabrakło trybu szybkiego mapowania – robot zrobił mapę całego parteru w ok. 20 minut, a piętra w 8 minut. Jedyne, o czym trzeba pamiętać to po dodaniu mapy do zapisanych – w przeciwnym razie po 9 sprzątaniu nadpisze się kolejną, niezapisaną mapą.
Harmonogramy sprzątania pozwalają dokładnie wybrać tryb pracy, liczbę powtórzeń, obszary sprzątania, moc i dokładne terminy. W raportach, poza podsumowaniem (u mnie robot przejechał 1017 m2 w 1077 minut w ramach 29 cykli sprzątania) i zapisanymi wszystkimi mapami z opisem, są fajne wykresy tygodniowe i miesięczne, zarówno z czasem sprzątania, jak i metrażem.
Bazowo robot mówi po angielsku, ale w ramach pakietów głosowych są japońskie komunikaty, jak z mangi ,czy anime – do wyboru głos męski, żeński i dziecięcy (choć na obrazku jest kot kosmonauta 🙂 ). W sekcji eksploatacji powinny znaleźć się statystyki zużycia podzespołów, ale u mnie nie było jeszcze nic – sprzęt mam grubo przed premierą, więc takie braki są zrozumiałe.
Ostatnia zakładka to ustawienia w których przypiszemy robota do właściwego pomieszczenia, ustalimy godziny trybu „nie przeszkadzać”, głośność komunikatów, czy włączymy blokadę przycisków, lub wyłączymy diody na robocie. Z ważniejszych opcji mamy ustawienia opróżniania w stacji: co 90, 75, lub 60 minut.
Ostatnia opcje to wykrywanie dywanów i zwiększanie na nich mocy oraz redukcja kolizji – robot przewiduje stałe przeszkody i przed nimi zwalania. Pozostałe to automatyzacja, łączność, usługi w chmurze, pomoc, czy aktualizacje oprogramowania.
Aplikację oceniam wysoko – widać, że jest dopracowana, tłumaczenie jest na polski jest całkiem niezłe, choć przydałoby się jeszcze przetłumaczyć obszary mniej dotyczące samego pulpitu robota. Większość potrzebnych funkcji już mamy, a przecież testuję sprzęt, którego jeszcze nie ma na polskim rynku.
Czy warto kupić SwitchBot K10+?
Każdy szukający robota dobrego jednocześnie w odkurzaniu i mopowaniu powinien wybrać inny sprzęt. K10+ to świetny zawodnik w odkurzaniu, ale mopowania to on praktycznie nie ma. Z uwagi na nietypowy rozmiar wjedzie prawie wszędzie. Radzi sobie z najmniejszymi zakamarkami, nie gubi się pod stołami z licznymi, wąskimi nogami krzeseł.
Aplikacja ma te funkcje, które są faktycznie potrzebne, a jedyne do czego można się doczepić to do drobnych błędów w oprogramowaniu, które utrudniają sprawną pracę – błąd utknięcia, gdy robot wcale nigdzie nie utknął i błąd zabrudzenia sensorów upadku, gdy są idealnie czyste – te dwie kwestie mogą zostać łatwo poprawione w aktualizacji, a realnie poza tymi wadami reszta wynika z rozmiaru sprzętu, więc jest to zarówno wada, jak i zaleta.
Pod uwagę trzeba też brać fakt, że testowałem sztukę K10+ grubo na miesiąc przed startem sprzedaży, więc najprawdopodobniej nie mam finalnego produktu, ale i tak sprzęt spisał się całkiem nieźle.
W tym miejscu ważna uwaga: nasza ocena (8,3/10) nie bierze pod uwagę funkcji mopowania, gdyż praktycznie jej nie ma.
SwitchBot K10+ polecić mogę każdemu, kto w domu ma mnóstwo zakamarków, ozdób i innych elementów na podłodze, które sprawiają, że normalne, duże roboty pozostawiają sporo nieodkurzonej powierzchni.
ZALETY
|
WADY
|
To również warto przeczytać!
Szukając dobrego odkurzacza koniecznie przeczytaj nasz wpis, jak kupić odkurzacz i nie stracić. Warto również zapoznać się z poradnikiem, jaki odkurzacz dla alergika warto teraz wybrać.
Zachęcam również do zerknięcia na listę najlepszych pionowych odkurzaczy bezprzewodowych, jak również maniaKalny TOP-10 najlepszych odkurzaczy na polskim rynku oraz zestawienie najlepszych odkurzaczy piorących.
Jeśli szukasz robota sprzątającego, warto zerknąć na nasz poradnik, jaki odkurzacz automatyczny wybrać, żeby nie żałować, oraz na TOP-10 najlepszych robotów sprzątających.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.