Oclean X Ultra to jedna z najlepszych szczoteczek sonicznych w ofercie chińskiej firmy. Jest też jedną z najdroższych – szczególnie w najbardziej wypasionej opcji. Sprawdzam, czy ten zakup ma sens.
Jakiś czas temu testowałem Oclean X Pro Digital, czyli do niedawna flagowy model w prestiżowej linii szczoteczek sonicznych X Pro. Dzisiaj na celownik biorę nowszy i jeszcze lepszy model: Oclean X Ultra.
Szczoteczka soniczna Oclean X Ultra dostępna jest na polskim rynku w czterech wariantach:
- czarna, w zestawie z 2 końcówkami, w cenie 499 zł;
- miętowa, w zestawie z 2 końcówkami, w cenie 499 zł;
- czarna, w zestawie z 3 końcówkami, uchwytem i etui ładującym, w cenie 649 zł;
- miętowa, w zestawie z 3 końcówkami, uchwytem i etui ładującym, w cenie 649 zł.
Dodam też, że aktualnie można skorzystać z dwóch promocji w sklepie Oclean. Pierwsza to „Testuj przez 30 dni„, czyli możliwość oddania szczoteczki po 30 dniach, jeśli nie spełnia oczekiwań osoby kupującej.
Druga to „Zapas główek na pół roku„, czyli możliwość dokupienia za 1 zł 2-paku końcówek Ultra.
Jak widać, topowy model firmy Oclean kosztuje niemało – nawet w najtańszej wersji cena jest niemal 2-krotnie wyższa względem serii X Pro i 5-krotnie wyższa w porównaniu do serii Air 2.
Szukając odpowiedzi na pytanie, czy warto dołożyć do serii Ultra, warto najpierw pokrótce porównać aktualnego flagowca z modelem poprzedniej generacji – bo mimo pozornego podobieństwa, oba produkty zaskakująco dużo różni.
Oclean X Ultra vs X Pro Digital / X Pro Elite
Seria X jest bez wątpienia kamieniem milowym w rozwoju firmy Oclean. Wraz z premierą modelu Oclean X Pro chiński producent przebojem wszedł na europejski rynek szczoteczek sonicznych, umacniając swoją pozycję wraz z każdym kolejnym nowym modelem.
Od tego czasu obserwowaliśmy ostrożną ewolucję w rodzinie X. Kolejne modele (X Pro Elite, a później X Pro Digital) były oczywiście udanymi produktami, ale nie wnosiły wiele nowości – zmiany były na tyle delikatne, że niespecjalnie zachęcały do przesiadki ze starego modelu na nowsze warianty.
Premiera Oclean X Ultra tę stagnację przerywa, bo to pod kilkoma względami szczoteczka bardzo różna od poprzedników.
Zacznijmy od silnika Maglev, który w modelu Ultra jest już w wersji 3.0 (w X Pro Digital była to wersja 2.0, we wcześniejszych modelach 1.0). Pod względem specyfikacji technicznej wygląda na pozór identycznie, jak poprzednik („rozpędza się” do 42 tys. obrotów na minutę, co przekłada się na 84 tys. ruchów na minutę), natomiast daje zauważalnie mocniejsze drgania, co przekłada się na skuteczniejsze czyszczenie.
I to faktycznie działa. Przy okazji recenzowania X Pro Digital pisałem, że nie widzę specjalnej różnicy w jakości czyszczenia między wersją z silnikiem Maglev 1.0 i 2.0, natomiast w wypadku edycji 3.0 ta różnica jest już wyraźnie odczuwalna. Na tyle, że spokojnie mogę nawet ostrożnie porównać Oclean X Ultra z rewelacyjną szczoteczką Philips Prestige 9900.
Druga istotna różnica między Ultra a starszym modelem, to asystent mycia zębów. Nie zmienił się system śledzenia ruchów szczoteczki i poprawności czyszczenia zębów oparty o 6-osiowy żyroskop i analizę 8 różnych stref jamy ustnej, dodano natomiast szereg funkcji zbiorczo nazwanych (niespodzianka) AI.
Co kryje się pod tym popularnym słowem-wytrychem? Przede wszystkim technologia przewodnictwa głosowego i czujnik nacisku. I tak jeśli zbyt mocno dociśniesz szczotkę do zębów, ta wyda dźwiękowy komunikat (za pośrednictwem głosowego przewodnictwa kostnego, więc bez problemu usłyszysz ten dźwięk), a obręcz podstawy szczoteczki podświetli się na czerwono.
Tego typu czujniki to bardzo praktyczne udogodnienie (nie tylko zresztą w szczoteczkach, ale również np. w maszynkach do golenia, jak w wypadku Philipsa S9000 z technologią SkinIQ), więc fajnie, że takie rozwiązanie zawitało do produktów Oclean.
Podobne, jeśli zapomnisz się i nie zmienisz strefy czyszczenia na czas, szczoteczka wyda się z siebie głosowy komunikat przypominający o konieczności przejścia do kolejnych zębów. Starsze modele także miały taką przypominajkę, ale wyłącznie w postaci krótkiej pauzy, którą zdarzało mi się przegapiać. Tutaj nie ma takiej możliwości, bo komunikat głosowy jest zdecydowanie trudniejszy do zignorowania.
Szczoteczka nie wybaczy również zbytniego pośpiechu podczas mycia zębów. Jeśli zbyt szybko przesuniesz końcówkę szczoteczki wzdłuż linii dziąseł, usłyszysz komunikat o potrzebie zwolnienia tempa. Prosta, a przydatna rzecz.
Kolejna nowość dotyczy oprogramowania. W X Pro Digital mieliśmy domyślnie wgrane 3 programy szczotkowania + 1 osobisty, Ultra rozszerza tę listę do 6 pozycji (5 domyślnych + 1 osobisty). Z mojego punktu widzenia nie jest to szczególnie istotne, ale być może dla niektórych użytkowników okaże się ważne.
Zniknęła natomiast opcja szczotkowania uzupełniającego pominiętych miejsc, włączanego jednym kliknięciem. Sam z tego nie korzystałem, ale wiem, że sporo osób korzystało z tej funkcji w starszych szczoteczkach Oclean.
Następna zmiana jest już wyłącznie kosmetyczna. Model X Pro Elite chwaliłem za to, że zszedł z poziomem głośności do 45 dB. X Pro Digital zrobił krok w tył i wrócił do 55 dB, a najnowsza Ultra ponownie wraca do 45 dB, ale tylko na papierze. Realnie taki poziom hałasu uzyskamy tylko w jednym programie (nieograniczone czyszczenie), a w każdym innym głośność to standardowe już 55 dB.
Czy to przeszkadza? To już zależy od indywidualnej wrażliwości – dla mnie miało drugorzędne znaczenie.
Po stronie plusów zapisać za to można czas pracy na baterii, który urósł do 40 dni (z 30 dni w X Pro Digital i 35 dni w X Pro Elite). To oczywiście wartości bardzo optymistyczne, gdyż zakładają tylko dwie 2-minutowe sesje każdego dnia, a przynajmniej w moim wypadku to spore niedoszacowanie. Niemniej, jak to już nieraz podkreślałem, ładowanie szczoteczki dwa razy w miesiącu i tak było moim nawykiem, więc w codziennym użytkowaniu tej zmiany osobiście nie odczuwam.
Kolejne zmiany dotknęły kwestię samego ładowania. Po eksperymentach z ze stacją ładującą połączoną z magnetycznym uchwytem ściennym (w X Pro Digital) wracamy do poprzedniego rozwiązania, czyli dostajemy osobną stację ładującą ze zintegrowanym kablem USB i osobny magnetyczny uchwyt ścienny. Jednym ta zmiana przypadnie do gustu, innym nie – dla mnie jest nieznacząca, gdyż i tak korzystam ze sterylizatora Oclean S1, a szczotkę ładuję poza łazienką.
Super dodatkiem jest natomiast dołączone etui podróżne. Nie tylko fajnie wygląda, ale przede wszystkim jest praktycznym dodatkiem. Pomieści szczotkę i dwie końcówki, a do tego pełni funkcję ładowarki – wystarczy podpiąć kabelek USB-C. To tak wygodne rozwiązanie, że zdecydowanie preferuję je ponad standardową ładowarkę i korzystam z etui, nawet jeśli w podróży nie jestem.
Listę nowości zamyka hydrofobowa i plamoodporna powłoka szczoteczki (taką mieliśmy dotychczas wyłącznie w X Pro Elite) oraz… WiFi. Tak, to prawda – najwyraźniej inżynierowie z Oclean doszli do wniosku, że Bluetooth to zbyt mało stabilna metoda połączenia, więc teraz możesz szczoteczkę podpiąć także do globalnej sieci. 😉
Co jeszcze warto wiedzieć o Oclean X Ultra?
Pod innymi względami niż opisane wyżej, Oclean X Ultra niewiele się różni od starszego modelu. Mamy tu więc standardowy system mocowania końcówek, stąd nie jest problemem podpięcie tej główki, którą osobiście preferujesz.
W moim zestawie już na start dostajesz trzy końcówki: Ultra Clean, Ultra White oraz Ultra Gum Care (każda w założeniu ma swój dedykowany program). Na tym jednak oczywiście nie koniec, gdyż chiński producent ma sporo różnych końcówek w ofercie – od tych z miękkim włosiem, bo modele dedykowane do usuwania kamienia.
Obudowa jest oczywiście wodoszczelna i spełnia normy IPX7 – w teorii oznacza to możliwość zanurzenia w wodzie na głębokość do 1 metra przez 30 minut, w praktyce oznacza, że możesz bez strachu myć zęby pod prysznicem.
Aplikacja mobilna do zarządzania ustawieniami szczotki to niezmiennie Oclean Care+. Przez lata doczekała się już kilku mniej lub bardziej poważnych zmian, a w aktualnej wersji jest relatywnie prosta i pozwala łatwo zaprogramować osobisty program szczotkowania, jak również analizować raporty zbierane przez czujniki urządzenia.
Po zakończeniu mycia system wyświetli ocenę, zobaczysz ją również na ekranie szczoteczki, dzięki czemu wiesz, w jakich rejonach jamy ustnej prawdopodobnie popełniasz błędy. Jeśli używasz szczotek sonicznych już jakiś czas, zapewne do raportów nie zajrzysz ani razu, ale dla początkujących maniaKów szczotkowania będą na pewno cenną pomocą.
Dodam, że z uwagi na obecność 5 predefiniowanych programów i możliwości wyświetlenia raportu szczotkowania bezpośrednio na dużym i czytelnym ekranie szczoteczki, z aplikacji Oclean Care+ w zasadzie nie musisz korzystać. Niemniej, i tak polecam ją zainstalować, choćby z uwagi na ewentualne, przyszłe aktualizacje firmware.
Czy warto kupić szczoteczkę Oclean X Ultra?
Testując poprzednika, czyli X Pro Digital, miałem problem z jednoznaczną oceną opłacalności tamtego zakupu. W wypadku Oclean X Ultra takich wątpliwości już nie mam.
To jeden z tych niewielu modeli w ofercie chińskiej firmy, które faktycznie wprowadzają coś nowego do oferty – nie tylko serię drobnych usprawnień, ale faktycznie świeże rozwiązania.
Po pierwsze, silnik Maglev w wersji 3.0 i mocniejsze drgania przekładają się na skuteczniejsze czyszczenie, co od razu zauważy każdy, kto przeskoczy na Ultrę z X Pro lub X Pro Elite.
Po drugie, asystent mycia zębów bazujący na technologii przewodnictwa głosowego i czujniku nacisku robi sporą różnicą – docenią to nawet weterani, ale szczególnie cennym dodatkiem będzie to rozwiązanie dla osób początkujących.
Pozostaje kwestia ceny. To droga szczotka – szczególnie w wersji wypasionej, którą szczególnie polecam z uwagi na 3 końcówki i rewelacyjne etui.
Warto natomiast pamiętać, że X Ultra jest – przynajmniej w mojej ocenie – dużo lepsza od pozostałych modeli w ofercie Oclean. Stąd ten model porównywać trzeba raczej z zaawansowanymi kombajnami pokroju Philipsa Prestige 9900, tym samym wchodząc na półkę cenową zahaczająca już o 1 tys. zł. W takim kontekście Oclean X Ultra staje się atrakcyjną propozycją, dlatego dostaje od nas wyróżnienie „Wybór redakcji”.
ZALETY
|
WADY
|
Ceny w sklepach
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dodaj komentarz