Nie plącze włosów wokół szczotki głównej, znakomicie mopuje i ma topowy system rozpoznawania przeszkód, radzący sobie nawet z cienkimi przewodami. Czy ma jakieś wady? Szukając odpowiedzi na to pytanie testuję najnowszego robota Narwal Freo Z Ultra.
Tuż po targach IFA 2024 w Berlinie (najważniejszej imprezie tego typu dla branży AGD w Europie) marka Narwal wprowadziła do sprzedaży nowego flagowca – Narwal Freo Z Ultra. Premierowy model to sporo ulepszeń względem poprzednika Freo X Ultra.
Przy okazji wspomnę, że na naszym blogu znajdziesz też test najprostszego modelu Narwal Freo X Plus, wyróżniającego się wewnętrznym, 1 l workiem na kurz zamiast małego zbiornika.
Narwal to firma powstała w 2016 roku, a popularna jest najbardziej w Chinach i USA. Chwali się ponad 800 patentami i prawie 2 milionami użytkowników w ponad 30 krajach. Producentem robotów marki Narwal jest chińska firma Yunjin Intelligence Innovation Co., Ltd., a w Polsce dystrybutorem jest JBTS, który jeszcze nie wprowadził Freo Z Ultra oficjalnie do naszego kraju, więc sztukę testową mamy ze sklepu geekbuying.pl.
Ile kosztuje Narwal Freo Z Ultra?
Cena sugerowana nowego modelu na nasz rynek to 4599 zł, ale już w przedsprzedaży sklepu geekbuying.pl można zakupić go w cenie 4059 zł, a z naszym kodem „Techmaniak6”, obniżysz ją dodatkowo o 6%, czyli do 3815,46 zł. Przesyłka jest darmowa z polskiego magazynu i masz dodatkowo 20 dni gwarancji ceny.
Potrzebne akcesoria kupisz w geekbuying.pl – szczotka główna to koszt 89 zł, szczotki boczne wyceniono na 65 zł za 2 sztuki, 2 szmatki mopujące na 79 zł, a 2 sztuki filtrów 59 zł. Na razie nie ma w ofercie sklepu worków do stacji opróżniającej, ale pojawiły się za to na Allegro i AliExpress w cenie 99 zł za 6 sztuk.
Specyfikacja i zestaw sprzedażowy
Robot dotarł do mnie świetnie spakowany i z w miarę bogatym zestawem. Bazowo dostajemy wkład z detergentem do podłóg 580 ml, 4 futerka boczne do czyszczenia listew i mebli, zapasowy wkład zbiornika kurzu, filtr EPA 11 i zapasowy worek na kurz. Ścierki mopa, szczotki boczne, szczotkę główną, czy mamy po 1 sztuce – zero zapasowych, choć te nie są drogie i łatwo dostępne w Geekbuying.pl.
Co do cyferek to mamy typowego flagowca na 2024 rok – wysoka moc ssania, wyciszenie głośności pracy robota jak i stacji, skromną pojemność zbiornika na kurz w robocie, gdyż mamy automatyczne usuwanie kurzu do worka w stacji.
Parametry Narwal Freo Z Ultra:
- Siła ssania: 12 000 Pa;
- Głośność w trybie standard: 58 dB (według producenta);
- Pojemność zbiornika na kurz: 280 ml;
- Pojemność worka na kurz w stacji: 2,5 l z kompresją kurzu;
- Pojemność zbiornika wody czystej w stacji: 5 l;
- Pojemność zbiornika wody brudnej w stacji: 4,5 l;
- Pojemność wkładu z detergentem: 580 ml;
- Czas co jaki trzeba wymienić worek: 120 dni;
- Wysokość: 10,96 cm;
- Średnica: 35,5 cm;
- Rodzaj filtra EPA: E11;
- 4 poziomy mocy odkurzania;
- 3 poziomy dozowania wody;
- Mopowanie z dociskiem mopa 12N (ok 1,2 kg);
- Pokonywanie progów: 2 cm;
- Unoszenie mopa: 12 mm;
- Pojemność baterii: 5200 mAh;
- Maksymalny obszar pracy na 1 ładowaniu: 200 m2 odkurzania;
- Deklarowany czas pracy: 210 minut;
- Czas ładowania akumulatora: 3 h;
- Szerokość szczotki: 16 cm.
Narwala trzeba pochwalić za projekt stacji – zbiornik wody czystej to aż 5 l, a już teraz mogę zdradzić, że wody ten sprzęt zużywa na przemywanie szmatek najwięcej ze wszystkich testowanych robotów, co można ocenić bardzo pozytywnie.
Jakość wykonania i budowa
Już Narwal Freo X Plus zrobił na mnie świetne wrażenie pod względem jakości wykonania samego robota i nie inaczej jest w Freo Z Ultra. Plastiki sprawiają wrażenie „premium” są szare, matowe i grube – zarówno te w stacji jak i w samym robocie. Nawet pokrywa stacji to kawał grubego plastiku, pod który producent zaleca przyklejenie ściągi z użytkowania – znajdziesz ją w kartonie.
Realnie przyczepić się mogę tylko do jednej kwestii – braku gumowania przedniego zderzaka. Na zdjęciach dolna część zderzaka ma inny kolor i wygląda jakby gumowanie było obecne, ale to akurat ściema. To niestety tendencja większości producentów, którzy stosują dobre systemy rozpoznawania i omijania przeszkód z kamerami, ale i tak uważam, że kilka groszy wydanych przez Narwala na pasek gumy nie zaszkodziłby, a uchronił delikatne meble od ewentualnych zarysowań.
Ciekawie robi się w temacie budowy robota, gdyż Narwal ma kilka kozackich patentów, ale nie obyło się też bez dziwnych braków, zwłaszcza jak na robota za ok. 4000 zł.
Robot ma dwie szczotki boczne z dwoma wąsami, a nie trzema – znacznie mniej plączą wokół siebie włosy. Szczotka główna to opatentowane rozwiązanie zamocowane w zespole odkurzającym tylko z jednej strony, a kanałem odprowadzającym zabrudzenia z przeciwnej – takim sposobem wokół szczotki nie plączą się włosy, ma ona zdolność do pochłaniania dużych elementów. Konstrukcyjnie to wałek z dwoma paskami włosia i gumy, więc dobrze wyczesuje dywany z niezbyt długim włosiem, a także ogarnia podłogi twarde z piasku i sierści.
Zespół szczotki jest pływający i unoszony w górę w trybie mopowania, żeby nie brudzić sobą mokrej podłogi, czy nie zapaskudzić się rozlanymi płynami. Niestety, szczotki boczne nie mają już takiej funkcji, nie wysuwają się też do boku w celu lepszego odkurzania narożników.
Za to podobnie mają zaprojektowane sporo różnych ruchów w zależności od tego, co robot właśnie robi. Przy zwykłym sprzątaniu, szczotka pracująca po zewnętrznej ma wysokie obroty, a wewnętrzna niskie. Gdy tylko wyjeżdża na przestrzenie otwarte lub wykonuje jakieś dodatkowe manewry to obie szczotki poruszają się powoli. W trybie mopowania układa je tak, aby ich wąsy nie wystawy poza obrys robota – cwane rozwiązanie.
Zupełnie inaczej niż w większości konkurentów rozwiązano koła podporowe – normalnie mamy jedno z przodu i tyle. Tu koło podporowe 360 stopni znajduje się z tyłu za szmatkami mopującymi, a z przodu dodano dwa małe kółka podporowe, jak w elektroszczotkach odkurzaczy pionowych. Efekt? Robot znacznie mniej podskakuje na głębokich i szerokich fugach między kafelkami.
Zespół szczotki głównej nie rysuje podłóg, ma zabezpieczenie dwoma elementami materiałowymi i paskiem gumy, a przylega do podłoża wręcz idealnie.
Od spodu nie zabrakło też czujników wysokości i czujnika dywanów, a fajną nowością jest montowane z prawego boku futerko, które ma dodatkowo usuwać kurz i niwelować elektrostatyczność przy sprzątaniu obwodowym wzdłuż mebli i ścian – to faktycznie działa!
Od góry cała pokrywa jest zdejmowana – trzyma się magnetycznie. Pod nią znajdziemy 280 ml zbiornik kurzu z wymiennym wkładem – nie bardzo rozumiem, po co w wyjmowanym zbiorniku kurzu, wymienny wkład na kurz, ale takowe dostajemy dwa, są rozbieralne na dwie części i można myć je w zmywarce – ponoć to ze względów higienicznych.
Czyści się go łatwo, filtracja to EPA11, więc standard i w przeciwieństwie do robotów Dreame i Roborock nie zapomniano o filtrze wstępnych z siateczki przed filtrem głównym, więc nie zapycha się drobnym kurzem tak szybko, jak u konkurentów.
Górna część robota zawiera dwa przyciski – włącznik/wyłącznik i powrót do bazy. Kopułka radaru laserowego ma dodatkowo trzy otwory mikrofonu dla asystenta głosowego i jest dość wysoka, przez co cały robot ma 10,96 cm wysokości. To jedna z najwyższych konstrukcji na rynku – choćby taki flagowy Dreame X40 Ultra ma 9,5 cm… Może mieć to znaczenie dla tych, którym zależy, żeby robot wjeżdżał pod meble z niszą 10 cm.
Z prawego boku poza futerkiem czyszczącym dolne partie ścian, mebli i listew, mamy czujnik śledzenia ścian i przeszkód przy ich objeżdżaniu – zamontowanego go bardzo nisko, więc ogarnia naprawdę małe przedmioty. Z lewego boku nie ma nic, a tył to tylko dobrze zaprojektowany wywiew powietrza i wysoko umieszczone styki ładowania. Narwal Freo Z Ultra nie ma wbudowanego zbiornika wody, więc nie dozuje jej na szmatki w trakcie mopowania.
Na szczęście nie jest to problemem, gdyż Narwal zaprojektował nieco inaczej swoje szmatki niż najważniejsi konkurencji – są one bardzo grube, pochłaniają sporo wody przy namaczaniu w stacji, a w apce możemy wybrać, jak często mają być przemywane i namaczane w trakcie pracy, co: 8 m2, 10 m2, 12 m2. Sprawdziłem wszystkie 3 ustawienia i nawet przemywanie z namaczaniem co 12 m2 nie zostawia suchych kawałków podłóg.
Kolejny dziwny brak, jak na sprzęt za 4000 zł na koniec 2024 roku to brak wysuwanego do boku prawego mopa w celu niwelacji martwej strefy mycia. Robot ma tu opcje w aplikacji zawijania tyłem w celu niwelowania martwej strefy, ale nie jest to aż tak dokładne, jak mop wysunięty i dodatkowo wydłuża cykl sprzątania.
Robot potrafi unosić mopy na 12 mm i nie ma funkcji zdejmowania ich magnetycznie w stacji, a to przecież dostaniemy już w ubiegłorocznych Dreame L20 Ultra, który kosztuje ok. 3200 zł i w EZVIZ RS2 za 2500 zł…
Na froncie znalazły się dwie kamery systemu TwinAI Dodge rozpoznającego przeszkody – robot ma ogarniać do 120 typów obiektów, w tym małych przedmiotów i kabli. Trzeba przyznać, że to jeden z najlepszych systemów tego typu na rynku – w moim teście przebił Roborocka S8 MaxV Ultra, Dreame X40 Ultra i Dreame L40 Ultra, a także iRoboty z serii „j”.
Przednie kamery służą też do rozpoznawania brudu, plam i rozlanych płynów, pozwalając robotowi na dokładniejsze ich czyszczenie.
Jak widać Narwal wymyślił kilka kwestii na nowo, dodał parę przemyślanych funkcji, ale o kilku zapomniał (jak wysuwany do boku mop, wysuwaną boczną szczotkę, czy namaczanie szmatek w trakcie pracy wodą z wewnętrznego zbiornika). Problemy z tym związane robot próbuje niwelować rozwiązaniami softowymi i trzeba przyznać, że wychodzi to Narwalowi świetnie.
Jak odkurzacza Narwal Freo Z Ultra?
Mają już doświadczenie z testu podstawowego modelu Narwal Freo X Plus wiedziałem, że odkurzanie będzie w nowym flagowcu po prostu świetne. Narwal Freo Z Ultra potwierdził moje przypuszczenia – odkurza genialnie na każdym rodzaju podłóg.
Po pierwsze robot nie ma problemów z kafelkami gresowymi ze wzorkiem i głębokimi, szerokimi fugami – wiele robotów podskakując na nich, co chwilę widzi przeszkody, których nie ma – tak mają niższe modele Dreame i starsze Roborock, a tu robot nie tylko nie ma tego problemu, ale też nie podskakuje na fugach przez lepszy projekt trzech kół podporowych, a nie jednego.
Robot ma 4 poziomy mocy, z czego pierwsze trzy różnią się głośnością o ok. 1 dB, co sugeruje, że nie mamy tu równego podziału skali mocy ssania. Wydaje mi się, że poziomy od 1 do 3 oferują moc max. do 4000 Pa, a po prostu czwarty poziom to przeskok do maksymalnych 12 000 Pa. Niestety, producent nie podaje mocy na każdym poziomie, więc to tylko domysły.
Pierwszy bieg „cicho” nadaje się do zbierania niedużych ilości kurzu. Drugi bieg „normalnie” sprawdzi się przy codziennym sprzątaniu kurzu, włosów, czy krótkiej sierści. Bieg trzeci „silny” można odpalić w nieco bardziej zabrudzonych obszarach, a maksymalna moc biegu 4 „super mocny” poradzi sobie z dywanami, wykładzinami, rozsypanymi elementami i dużą ilością sierści, która nie wkręca się w szczotkę, ani nie utyka w jej niszy.
Głośność pracy sprzętu jest na bardzo dobrym poziomie:
- 1 bieg „Cicho”: 57,2 dB;
- 2 bieg „Normalnie”: 58,2 dB
- 3 bieg „Silny”: 59,1 dB;
- 4 bieg „Super mocny”: 67,1 dB;
- Głośność opróżniania kurzu przez stację: 70,2 dB.
- Głośność pompki w stacji: 55,1 dB;
- Głośność suszenia w stacji: 45,3 dB.
Jak widać głośność pracy to poziom flagowych robotów Dreame i Roborocka, choć Narwal ma o jeden poziom mocy ssania mniej niż konkurencji.
Według robota, cała powierzchnia podłogi na parterze, którą może sprzątać to 153,6 m2 – mapa obejmuje wszystkie pomieszczą z wyjątkiem zagraconego pomieszczenia gospodarczego i spiżarni. Podczas kolejnych cykli sprzątania, robot pokazywał jednak, że sprzątanie całego domu to jednak 141,6 m2, co ogarniał w 183 minuty, wykrywając 23 różne przedmioty i dodając je do raportu.
Robot w trakcie pracy generuje szczegółowy raport z kolejnością sprzątanych pomieszczeń i napotkanych problemów, godziną rozpoczęcia i zakończenia sprzątania.
Wszystkie te raporty znajdziemy w historii sprzątania z podziałem na sprzątanie i osobno konserwację, podsumowaniem ilości przejechanym metrów, ilości godzin spędzonych na sprzątaniu, ilości cykli. Nie zabrakło też czytelnych wykresów z podziałem na tydzień/miesiąc/rok – to chyba najlepsze i najbardziej szczegółowe raporty sprzątania, jakie spotkałem w robotach na przestrzeni ostatnich 2 lat.
Mniej kolorowo jest już z samym generowanie map. Robot robi to szybko, ma osobny tryb mapowania, pamięta wiele map pięter, pozwala na podział pomieszczeń i ma ogrom opcji edycji mapy, ale pod jednym względem odstaje od wszystkich dzisiejszych konkurentów, mając ten sam błąd co pierwsze roboty z radarami laserowymi i mapami.
Salon, jadalnia, kuchnia i korytarz nie mają między sobą drzwi, a otwarte, 2,5 m szerokości przejścia i zlokalizowane są wokół spiżarni – większość robotów ogarnia to dobrze i spiżarnie wydziela na mapie jako 4 ściany bez dostępu do środka, dzięki czemu mogę ręcznie podzielić przestrzenie półotwarte zgodnie z rzeczywistością. W robotach Narwala jest to jedna wielka przestrzeń o powierzchni ok. 92 m2.
Takim sposobem nie jestem wstanie wskazać choćby samego salonu do sprzątania, czy korytarza lub kuchni… Jedyny sposób ominięcia tego problemu to wyznaczanie stref sprzątania, co jest dość upierdliwe – praktycznie to największa, realna wada robotów Narwala, ale wada uwidoczni się tylko w domach, mieszkaniach, czy loftach z dużymi przestrzeniami otwartymi, zlokalizowanymi wokół jakiejś przestrzeni zamkniętej.
Według apki, robot radzi sobie z dywanami do 7 mm włosia. Nie jest to prawdą – mam dywan typu shaggy z 3 cm włosiem i robot też go odkurza, nie blokuje się na nim i nie słychać, żeby szczotka główna jakoś specjalnie się na nim męczyła. Małe wycieraczki też odkurzy, choć warto zadbać o ich przymocowanie do podłoża, bo roboty mają tendencję ciągnięcia ich pod sobą, aż do zmiany kierunku.
W całym teście nie zauważyłem żadnych problemów z rysowaniem podłóg, listew, czy mebli – robot jest bardzo delikatny i znakomicie rozpoznaje, a następnie omija przeszkody. Jak już wspomniałem wcześniej, Narwal Freo Z Ultra to ścisła topka pod tym względem, a wśród testowanych robotów na agdManiaK.pl numer jeden, przebijający nawet flagowce Roborocka i Dreame.
Standardowo przygotowałem dwa testy: omijanie dwóch rodzajów przewodów (biały, gruby przewód rozdzielacza i cienki, czarny kabel z ładowarką do smartfonów Samsunga) oraz drugi test z małymi przedmiotami (figurka z masy solnej, świeczka w szkle i pad od PS4).
Najlepiej robot poradził sobie z kablami – rozpoznał oba i świetnie objechał wokół – zazwyczaj problemem są te cienkie kable ładowarek smartfonów, ale nie dla Narwala. Małe przedmioty robot też dobrze rozpoznał, ale przy okrążaniu zdarzyło mu się je lekko dotknąć, a to z uwagi na ich nieregularny kształt i deklarowaną bliskość czyszczenia na 8 mm od nich.
Efekt końcowy i tak muszę uznać za najlepszy z jakim się spotkałem, lepszy od Dreame X40 Ultra, czy Roborocka S8 MaxV Ultra.
W kwestii softowego wsparcia odkurzania, mamy sporo fajnych opcji. Włączenie trybu krawędziowego ma znaczenie nie tylko dla mopowania, gdzie robot zawija tyłem do boku przy objeździe pomieszczenia, ale dodatkowo czyści bocznym futerkiem listwy i meble. W apce możemy zapisać bazowy poziom mocy ssania, czy dokładności sprzątania (zagęszczenia trasy z mniejszą prędkością poruszania się).
Możemy przypisać parametry sprzątania do każdego pomieszczenia osobno, ustalić sekwencję sprzątania (kolejność) i jak często stacja ma zbierać kurz z robota. Co ciekawe, stacja nie usuwa kurzu z robota zaraz po sprzątanie, ale przed każdym nowym cyklem. Zbieranie kurzu do stacji może być silne z głośnością ok. 70 dB lub cichy z ograniczoną mocą ssania i głośnością ok. 60 dB.
Na mapach możemy dzielić i scalać pomieszczenia, nazywać pokoje, ustawiać meble (39 obiektów dostępnych), wskazać rodzaj podłogi (do wyboru: płytki, twarde drewno, tatami i marmur), możemy ustawić dywany i to jak robot ma się nich zachować, ustalimy strefy niedostępne i silnie zabrudzone. Praktycznie niczego nie brakuje, no może poza opcją wskazania zasłon i firan, tak aby robot mógł je ignorować i nie traktować jako przeszkody – Roborock i Dreame już to mają, Narwal nie.
Na koniec można jeszcze wspomnieć o trybie podglądu obrazu z kamery – mamy opcje patrolu domowego, robienia zdjęć, zapisywania nagrać i komunikacji dwukierunkowej z domownikami lub zwierzakami. Funkcja może wydawać się ciekawa do podglądania zwierzaków gdy jesteśmy w pracy poza domem – zwykłe kamery mogą być co najwyżej obrotowe, a robotem podjedziemy w dowolne miejsce i odnajdziemy zwierzaka.
Realnie pobawiłem się tym trybem kilka minut i raczej więcej bym do niego nie wracał, no może ustawiłbym jakieś patrole w harmonogramie sprzątania, na czas wyjazdu urlopowego… System ma certyfikat TÜV Rheinland Privacy, więc raczej nie ma większych obaw o bezpieczeństwo naszych danych.
Podsumowując, efekty odkurzania są prostu świetne – na poziomie najlepszych robotów konkurencji, choć dzięki własnemu projektowi szczotki głównej, roboty Narwala nie mają problemów z plątanie włosów wokół szczotki, a wałki mają tak zaprojektowane, aby dobrze odkurzały każdy rodzaj podłóg. Trochę szkoda, że softowo generowanie map nie bierze pod uwagę przestrzeni pół otwartych i nie dzieli ich na pomieszczenia, tylko traktuje jako jedną wielką przestrzeń.
Przyczepić się można też do braku wysuwanej szczotki bocznej dla lepszego sprzątania narożników, ale powiedzmy, że jak na ten przedział cenowy można mu to wybaczyć – taką funkcję mają roboty o 1000-1500 zł droższe, a bezpośredni konkurencji, jak Roborock Qrevo MaxV, Dreame L10s Pro Ultra Heat, czy EZVIZ RS20 Pro nie oferują takich bajerów.
Osobiście nowym Narwalem Freo Z Ultra jestem zachwycony i gdyby tylko firma poprawiła ten jeden błąd generowania map w tak specyficznym domu jak mój, to mógłbym dać mu wręcz maksymalną ocenę w tej sekcji.
Jak mopuje Narwal Freo Z Ultra?
System mopowania to dwa pady obracające się 180 razy na minutę z dociskiem do podłoża 1,2 kg i opcją unoszenia na 12 mm. Nie mamy tu wysuwanego mopa do boku w celu niwelowania martwej strefy przy meblach lub ścianach, ale za to robot może wykonywać ruchu zawijania bokiem przy sprzątaniu krawędziowym, co w 90% niweluje ten problem, choć jednocześnie wydłuża czas sprzątania.
Szmatki w Narwalu Freo Z Ultra należą do jednych z najgrubszych na rynku, świetnie nasączają się wodą i mają grube frędzle, którymi porządnie szorują plamy. Z uwagi na grubość materiału mają też niezłą zdolność do wchłaniania rozlanych płynów do 150 ml. Kształt mopów jest bliższy trójkątowi niż owalowi, więc szmatki zachodzą na siebie przy obracania i nie zostawiają suchego paska podłogi między nimi.
W apce możemy wybrać 1 z 3 poziomów wilgotności mopów – namoczenia w stacji: lekko suchy, normalnie i mopowanie na mokro. Trasa ma dwa poziomy zagęszczenia – standard z zakładką na pół i skrupulatny z zakładką na trzy, więc każdy kawałek podłogi jest wtedy przecierany trzy razy, robot porusza się też nieco wolniej.
Stacja stosuje detergent do podłóg, który rozpuszcza w wodzie, którą przemywane i namaczane są szmatki i dodatkowo możemy wybrać jak często robot ma wracać do stacji na przemywanie: 8, 10, 12 m2 lub co pomieszczenie. Każde z tych ustawień daje radę, choć na kafelkach ustawiam powroty co 8 m2, a na podłogach drewnianych i panelach wystarczy co 12 m2.
Stacja sama dobiera temperaturę wody do poziomu zabrudzeń – 45-75 stopni, a suszenie odbywa się w temperaturze 40 stopni i jest dość skuteczne, choć z uwagi na grubość szmatek, wymaga czasu.
Dodatkowo robot ma też tryb FreoMode. Sam decyduje o tym jak sprzątać. W tym trybie robot wykorzystuje dane z czujnika brudu AI DirtSense – opiera się on na czujniku brudnej wody w stacji, który jeśli stwierdzi, że woda z płukania mopów jest bardzo mętna, wyśle robota po przemyciu szmatek na ponowne wyczyszczenie ostatniego obszaru.
Tryb FreoMode to też dostosowanie wilgotności mopów do wilgotności powietrza w domu, tak aby podłogi szybko wysychały. Wkład z detergent wystarczyć powinien na długo – podczas 25 dni testów z 580 ml zniknęło może 60-70 ml.
Wszystkie funkcje związane z trybem FreoMode według opisu z aplikacji:
- Beztroskie sprzątanie na wyciągnięcie ręki;
- Mycie mopem po sprzątaniu każdego pomieszczenia, aby uniknąć zanieczyszczenia krzyżowego;
- Powtarzane mycie z wykorzystaniem czujnika AI DirtSense;
- Tryb brzegowy, aby brud nie miał ucieczki;
- Mop dopasowany do wilgotności powietrza;
- Inteligentne dostosowanie do rodzaju podłogi;
- Dostosowane strategie sprzątania dla specjalnych stref.
W apce możemy ustawić ile powtórzeń robot ma wykonać, gdy czujnik AI DirtSense wykryje mocno zabrudzony obszar – od 1 do 3 lub smart. Tu też włączymy tryb krawędziowy.
Woda do przemywania szmatek jest poddawana procesowi elektrolizy i na koniec ma dozowany detergent – cały proces fajnie widać przez podświetlaną rewizję w stacji.
Według apki i instrukcji dodatkowo można zainstalować drugi rodzaj detergentu w komorze worka na kurz – silny odplamiacz lub środek do konserwacji podłóg. Według zdjęć stacja powinna mieć możliwość montażu takiego modułu, ale realnie nie widzę takiej możliwości, nie znalazłem też nigdzie informacji o takich detergentach w sieci.
Może ta wersja jeszcze nie jest do nich przystosowana – i żebyśmy mieli jasność, nie piszę tu o detergencie o podłóg, bo ten montuje się w osobnej niszy, ale apka jak i instrukcja opisują opcję stosowania drugiego detergentu. Trochę to dziwne…
Po względem jakości mopowania jest po prostu genialnie. Grube szmatki z frędzlami, dobrze dobrany materiał z jonami srebrna radzą sobie nawet z mocno zaschniętymi plamami. W porównaniu do Dreame szmatki mają dużo większą zdolność do pochłaniania płynów i to ponad dwukrotnie, a od Roborocka o jakieś 20-30% – z moim pomiarów mogą pochłonąć ok. 150 ml wody gdy są namoczone w maksymalnym, 3 poziomie, a na 1 zebrać mogą nawet 250 ml wody, w obu przypadkach tylko w trybie samego mopowania.
Pamiętaj, że roboty z mopami obrotowymi nie służą do zbierania płynów, to będą robić dopiero roboty kolejnej generacji w 2025 roku.
Wykonałem test usuwania zaschniętej plamy po 25 ml espresso. Robot poradził sobie z nią tak samo jak najlepsze, droższe roboty konkurencji – pierwszy przejazd usunął 98%. Oczywiście nieco śladów zostało w głębokiej fudze, gdyż tam nie dochodzi materiał szmatek.
Robot na pojedyncze przemycie szmatek w stacji zużywa ok. 350 ml wody z ustawieniem. Inne odkurzacze nie przekraczały 250-280 ml, więc Narwal Freo Z Ultra jest nr 1 pod tym względem – w tym przypadku większe zużycie wody należy traktować na plus.
Na gifach macie pokazane jak robot jeździ ze standardowym poziomem dokładności i ze skrupulatnym – widać różnice w zagęszczeniu trasy, ale też robot w tym drugim trybie porusza się nieco wolniej. W każdym trybie możemy wybrać do trzech powtórzeń, więc drugi raz robot sprząta w poprzek pierwszego, a trzeci tak samo jak pierwszy raz. Konkurencja też ma te funkcje, a nawet sposób zagęszczenia trasy dają cztery, z zakładką nie tylko na trzy, ale też na cztery.
Nieco trójkątny kształt szmatek i zaprogramowane ruchy w trybie krawędziowym niwelują problem z pozostawianiem 3 cm suchego paska podłogi przy ścianach, choć porycie jest powiedzmy 90% – nadal wysuwany mop to lepsze rozwiązanie. Także sprzątanie wokół nóg krzeseł czy stołów lepiej wychodzi flagowym robotom z mopem wysuwanym.
W kwestii mopowania możemy uznać, że pod względem wjeżdżania szmatkami pod meble, ściany, listwy, czy czyszczenia wokół nóg krzeseł i stołów, Narwal Freo Z Ultra przegrywa z Dreame X40 Ultra, X40 Master i L40 Ultra, ale wygrywa z Roborockiem S8 MaxV Ultra, mając zbliżone zdolności mycia podłóg do Roborocka Qrevo MaxV – choć ten ma wysuwany mop, ale nie wykorzystuje go aż tak dobrze jak flagowe Dreame. Myślę, że z ogólnego mopowania powierzchni można być naprawdę zadowolonym.
Stacja dokująca
Pierwsze, co rzuca się w oczy to gabaryty stacji – jest naprawdę spora, gdyż kryje robota w całości w sobie. Do tego przyznać trzeba, że postarano się w kwestii designu – wygląda świetnie. Pochwalić Narwala trzeba też za dodanie do stacji panelu sterowania, więc podstawowe komendy, jak powrót do stacji, start pracy, tryb FreoMind, czy mycie szmatek można wywołać bez smartfona w ręce. Panel ma opcje zabezpieczenia przed dziećmi.
Z przodu stacji musimy dołączyć przeźroczysty podjazd, napełnić zbiornik wody czystej, zamontować wkład z detergentem i podłączyć sprzęt do prądu. Niestety, za stacją zabrakło miejsca na zwinięcie nadmiaru kabla. W przestrzeni worka na kurz jest też specjalne złącze na dodatkowy, drugi detergent w dwóch wersjach: silny odplamiacz (do trudnych zabrudzeń) lub środek do konserwacji podłóg drewnianych.
Według zdjęć brakuje tu ramki mocującej taki środek, więc chyba moja wersja z geekbying.pl nie jest z takim akcesorium do końca kompatybilna. Niestety, na połowę października nie znalazłem żadnych dodatkowych informacji o tym module.
Zbiorniki wody są faktycznie bardzo duże – 5 l czystej i 4,5 l brudnej, a jedyne o czym trzeba pamiętać, to o małym filtrze gąbkowym na dnie zbiornika wody czystej – należy go okresowo czyścić i wymieniać. Woda przygotowywana do przemywania szmatek w stacji jest poddawana procesowi elektrolizy, następnie dodawany jest detergent, a całość widać na podświetlanej rewizji.
Woda jest podgrzewana do temperatury 45-65 stopni – stacja sama dobiera właściwy poziom w zależności od zabrudzenia wody z płukania. Suszenie odbywa się ciepłym powietrzem. Taki zestaw funkcji pozwala na utrzymanie szmatek w czystości, nawet po mapowaniu plam po kawie.
Co do czyszczenia samej stacji to osobno można wyjąć same tarki, o które czyszczą się mopy, jak i całą podstawę tarek – po dwóch tygodniach testowania i przejechaniu 1200 m2 stan tych części jest naprawdę niezły – może nie aż tak dobry, jak w stacjach robotów z funkcją samooczyszczenia typu Dreame X40 Ultra lub Dreame L40 Ultra, ale to i tak jedna z najlepszych stacji myjących na rynku.
Aplikacja i sterowanie
Apka Narwal Freo ma jak na razie niezbyt dużą ilość pobrać – ponad 50 tysięcy i średnią ocenę 3,4/5 z ponad 200 opinii. Sam oceniam ją na 4/5 – ma świetny interfejs użytkownika, ładne grafiki, ale parę braków też się znajdzie.
Dodanie robota jest mega proste – wystarczy wybrać 1 z 4 dostępnych robotów w aplikacji i przejść przez szybką konfigurację, która podpina robota pod domową sieć WiFi. Następnie robot będzie chciał wykonać mapowanie pomieszczeń, a tak wygenerowaną mapę w kilka minut, samodzielnie podzieli na pomieszczenia, doda rozpoznane dywany, wykładziny, meble, przeszkody i ustali rodzaj podłogi.
Niestety, nie działa to idealnie – w sekcji odkurzania opisałem problem z traktowaniem przestrzeni półotwartych jako jednego, wielkiego pomieszczenia składającego się z korytarza, jadalni, kuchni i salonu, przez co wysłanie robota do sprzątania jednego z tych pomieszczeń, wymaga postawienia strefy.
Pulpit to widok naszego robota ze stanem naładowania, podpowiedziami, skrótem do powiadomień i ustawieniami profilu użytkownika. Po kliknięciu w robota przechodzimy do nieco innego ekranu sterowania naszym robotem, niż zazwyczaj robią to pozostali producenci z Chin. Od góry standardowo mamy nazwę robota z jego stanem i naładowaniem procentowym baterii, niżej znajduje się duża mapa.
Wybrać możemy jak robot ma sprzątać – po całości, po pokojach, czy po strefach. Niżej mamy tryby pracy: odkurzanie i mopowanie, odkurzanie z mopowaniem, odkurzanie, mopowanie i tryb spersonalizowany, gdzie przypisujemy sposób sprzątania i wszystkie parametry do każdego pokoju osobno. Sam dół ekranu to włącznik pracy, który gdy przytrzymamy trzy sekundy, wyśle robota do stacji.
Po bokach mamy skrót do historii sprzątania i harmonogramy pracy. W historii mamy jedne z najlepiej pomyślanych statystyk na rynku – poza podsumowaniem przejechanych metrów (1200 m2), ilości godzin sprzątania (22,1 h) i cykli (37), zakładka informuje nas od ilu dni robot nam towarzyszy (bawiłem się nim 25 dni) i podaje czytelne wykresy tygodniowe, miesięczne, roczne z podglądem po kalendarz.
Na liście cykli historycznym mamy podział na cykle sprzątania i konserwacji, ale jak już wspominałem, moja wersja z Geekbuying.pl nie posiadała w zestawie osobnego detergentu do konserwacji podłóg, ani stelażu pod jego montaż. Na mapach apka zapisuje rozpoznane przeszkody, dając nam podgląd pod zapisane zdjęcia (o ile wyraziliśmy na to zgodę).
Harmonogramy pracy są czytelne, można ustawić praktycznie wszystko co tylko się da, w tym zdecydować jaki rodzaj cyklu ma to być: sprzątanie, konserwacja (o ile miałoby się moduł z dedykowanym detergentem), czy przejazd patrolowy.
W ramach trybów pracy mamy opcję sprzątania AI z Freo Mode – robot sam decyduje jak posprzątać dane pomieszczenie na podstawie danych z poprzednich cykli, częstotliwości sprzątania i wielu innych zmiennych. Wyłączając Freo Mode, mamy ręczny wybór wszystkich parametrów. Poziomów mocy ssania mamy 4, wilgotności szmatek 3, ilość powtórzeń do 3, a dodatkowo możemy ustalić dokładność poruszania się: standardową z zakładką na pół lub skrupulatną z zakładką na 3 i wolniejszym poruszaniem się.
System rozpoznawania przeszkód i ich omijania działa świetnie, jakość obrazu z kamer jest całkiem niezła, AI faktycznie dobrze ocenia rozpoznane przeszkody, a robot świetnie je omija. Dodatkiem jest tryb patrolowy pozwalający na sprawdzenie stanu domu pod naszą nieobecność, automatyczne wykonanie patroli i wysyłanie do nas zdjęć, czy choćby opcja pogadania ze zwierzakiem.
W ustawieniach stacji znajdziemy podstawowe funkcje sterowania jak czyszczenie mopów, suszenie mopów, zbieranie kurzu w stacji bazowej, suszenie i dezynfekcja worka na kurz w stacji. Robot o wszystkich informuje poprzez czytelne grafiki.
Apka ma pamięć do 4 map pięter i masę opcji. Poza typowym podziałem pomieszczeniem, scalaniem ich, nazywaniem, możemy ustawić meble, określić rodzaj podłogi, zaznaczyć dywany i ustalić jak robot ma sobie z nimi radzić, dodać strefy niedostępne, silnie zabrudzone.
W ustawieniach mamy proste opcje samego robota – strefę czasową, jednostki powierzchni, udostępnianie sprzętu innym użytkownikom. W sekcji aktualizacji znajdziemy info o nowej wersji softu – mój robot pracował z wersją v01.05.10.18.
W ustawieniach FreoMind mamy wybór czy robot ma dokładniej sprzątać powierzchnie, które oceni jako mocno zabrudzone, to ile razy ma wracać do takiej powierzchni na ponowne czyszczenie (smart, 3, 2, 1). Włączymy tu też tryb krawędziowy, który niweluje w cyklu mopowania martwą strefę mycia przy ścianach i meblach – nie działa to tak dokładnie, jak mop wysuwany, ale też robi robotę.
Gdyby wraz z robotem został dostarczony moduł do ciężkich zabrudzeń, możnaby ustawić jak często robot ma z niego korzystać: za każdym razem, co 7 dni, co 14 dni. Fajnie, że można ustawić bazową moc ssania, wilgotność mopa, czy poziom dokładności.
W sekcji sprzątania wybierzemy jak często robot ma wracać do stacji na przemycie szmatek i namoczenie: co 8, 10 lub 12 m2, a także sekwencję sprzątania, tak aby najbrudniejsze pomieszczenia zostawić na koniec.
W ustawieniach stacji bazowej włączymy automatyczne dodawania detergentu, kontrolę bakterii w pojemniku i worku na kurz (osuszanie). Mamy tu też wskaźnik stanu worka, ustalimy intensywność suszenia, domyślny tryb czyszczenia i włączymy inteligentny system mopujący z regulacją temperatury wody. Usuwanie kurzu ze stacji można ustawić przy każdym cyklu lub smart – sam robot decyduje jak często, a sposób opróżniania może być silny lub cichy (oba są skuteczne).
Narwal świetnie zaprojektował sekcję z zarządzaniem akcesoriami – jest tam dosłownie wszystko, z czytelnymi obrazkami i podpowiedziami, jak o nie dbać. Apka ma opcję zmiany głosu, wybór języka i poziomu głośności. Tłumaczenie na polski jest w miarę dobre, a komunikaty głosowe działają po naszemu.
W apcje na pewno zabrakło lepszego algorytmu podziału mapy, tak, aby przestrzenie pół otwarte dało się rozdzielić na realne pomieszczenia. W trybach z mopowaniem fajne byłoby mieć więcej opcji zagęszczenia trasy – inne roboty oferują zagęszczenie toru jazdy na cztery, a Narwal tylko na trzy.
Czy warto kupić Narwal Freo Z Ultra?
To proste – jeśli szukasz robota, który nie plącze włosów wokół szczotki głównej, znakomicie mopuje mimo kilku braków technologicznych (brak wysuwanego mopa do boku) i ma topowy system rozpoznawania przeszkód, radzący sobie nawet z cienkimi przewodami, czy przedmiotami w rozmiarze 3×3 cm, to Narwal Freo Z Ultra będzie dobrym wyborem.
Narwal ma na wiele funkcji własne pomysły – innowacyjny projekt szczotki głównej sprawdza się świetnie, efektywność odkurzania należy do najlepszych na rynku. Podwójne kamery dają opcję patrolu domowego i pomagają omijać przeszkody. Jakość wykonania przewyższa większość konkurentów, stacja myje grube szmatki do czystości bliskiej ideału, podgrzewa wodę, suszy gorącym powietrzem, dozuje detergent.
Parę braków względem najlepszej konkurencji, jak Dreame X40 Ultra, Dreame L40 Ultra, czy Roborock S8 MaxV Ultra jest widocznych, ale Narwal niweluje je na swój specyficzny sposób rozwiązaniami softowymi, więc realnie za nieco ponad 3800 zł można kupić sprzęt, który nie będzie gorzej odkurzać niż modele wymienione wyżej, a lepiej od nich omija przeszkody i genialnie usuwa plamy w cyklach mopowania.
Od siebie mogę robota Narwal Freo Z Ultra polecić każdemu i gdybym miał dziś, tj. na koniec października dokonać zakupu robota ze stacją myjącą, ten model byłby wśród rozważanych sprzętów.
ZALETY
|
WADY
|
To również warto przeczytać!
Jeśli szukasz robota sprzątającego, warto zerknąć na nasz TOP-10 najlepszych robotów sprzątających.
Szukając natomiast dobrego odkurzacza koniecznie sprawdź naszą listę najlepszych pionowych odkurzaczy bezprzewodowych.
Zachęcam również do zerknięcia na maniaKalny TOP-10 najlepszych odkurzaczy na polskim rynku oraz zestawienie najlepszych odkurzaczy piorących.
Ceny Narwal Freo Z Ultra
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Panie Krzysztofie. Dziękuje za dogłębny test. Czy mógłby Pan jeszcze wskazać różnice w stosunku do modelu Narwal Freo X Ultra
Freo X Ultra nie testowałem, ale z tego co widzę, to nie ma autoopróżniania kurzu z robota, po prostu robot ma 1l worek w sobie, nie przemywa szmatek gorącą wodą tylko zimną, a temp. suszenia też jest niższa. System mopowania jest taki sam, ma gorszy system rozpoznawania i omijania przeszkód, choć i po teście najtańszego modelu mogę stwierdzić, że i tak jest niezły. Do tego niższa moc ssania i parę różnic w sofcie.
Dziękuję. Czy z uwagi na małą popularność marki Narwal nie pojawi sie za kilka lat problem z zakupem akcesorów -np nakładek do mopowania. Czy zatem z uwagi na dostępność akcesorów nie lepiej kupić coś chyba porównywalnego np Dreame L10s Pro Ultra Heat , ROBOROCK Qrevo MaxV czy też Ecovacs Deebot T30 Omni ?
Roborocka Qrevo MaxV używam od lutego i jestem z niego mega zadowolony, więc mogę tylko polecić 🙂
Bardzo dziękuję. Zastanawiają mnie jedna sprawa. Na stronie
https://robo…nd.pl/faq/
Napisali
Czy do mycia podłóg mogę używać bieżącej wody z kranu?
Nie. Istnieje wiele parametrów określających jakość wody, jak poziom jej zakamienienia, ilości składników mineralnych w niej zawartych czy jej odczyn. Stosowanie wody o niewłaściwych parametrach może doprowadzać w robotach sprzątających Roborock,
w najlepszym przypadku do zakamienienia układu mopującego, a w najgorszym do jego uszkodzenia. Zalecamy stosowanie wyłącznie wody demineralizowanej.
Nic takiego nie znalazłem w podręczniku użytkownika dla Roborocka Qrevo MaxV (nota bene bardzo słabo napisanego) . Trudno sobie wyobrazić, że do eksploatacji robota na co dzień trzeba kupować 5 litrowe baniaki z wodą zdemineralizowaną. A co więcej są przecież modele robotów, których stacje bazowe można podłączyć do instalacji wodociągowej i samoczynnie pobierają wodę kranową. Skąd więc taki zapis w FAQ Roborock?
Biorąc pod uwagę jakość wody jaką mamy w wielu miejscach w PL to nie ma co się dziwić, że się tak zabezpieczają. Ja mam własne ujęcie i filtr, więc mam idealną wodę dla urządzeń domowych, ale już przykładowo poziom twardości wody w sąsiednim Poznaniu potrafi zajechać każdy sprzęt, dlatego mając złą wodę, warto ją chociaż filtrować.
Ciekawy test – brakuje mi tylko przy testach informacji o gwarancji – czy na firme (zakup na fakture) jest gwarancja 24 m-ce czy tylko 12 m-cy?
Przyznam, że nie zgłębiam zazwyczaj warunków gwarancji każdego producenta, zwłaszcza, że zmieniły się przepisy – nawet jak gwarancji jest zero przy zakupie na firmę, to rękojmia jest teraz 2 letnia, a nie roczna prawie na wszystko. A jak wiadomo rękojmia zazwyczaj lepsza niż gwarancja.