Trifo Lucy Pet to topowy robot odkurzający marki, która na naszym rynku nie jest jeszcze znana. Ten ciekawy sprzęt oferuje wiele usprawnień znanych z droższych modeli – czy to wystarczy, aby podbił portfele polskich klientów?
Roborock, iRobot, Tefal i Xiaomi przejęły polski rynek robotów sprzątających. Biorąc pod uwagę fakt, że połowa tych firm bierze urządzenia od dwóch dostawców z Chin, premiera robota kompletnie nieznanej, amerykańsko-chińskiej firmy Trifo, była sporą niespodzianką.
W Europie marka Trifo działa od 2019 roku i ma swoją główną siedzibę w Nijmegen w Holandii – mieście znanym m.in. z operacji Market Garden, gdzie amerykańscy spadochroniarze zdobyli obie przeprawy w największej w dziejach ludzkości operacji desantowej.
Trifo to marka, której nazwa pochodzi od koniczyny Trifolium – ta zaś służy jako lekarstwo na całą masę dolegliwości. Producent twierdzi, że roboty Trifo są jak ta koniczyna – rozwiązują wiele problemów, z którymi na co dzień się stykamy.
Jak jest w rzeczywistości? Dowiesz się tego z naszej recenzji Trifo Lucy Pet, czyli najlepszego robota wspomnianej marki.
Na stronie Trifo znajdziesz opcję zakupu sprzętu bezpośrednio od producenta – przesyłka do Polski jest darmowa, a urządzenia objęte są 2-letnią gwarancją z wyjątkiem baterii – ta ma 6 miesięcy gwarancji.
Możesz również skorzystać z polskiego Amazona – znajdziesz tam sklep marki Trifo.
Trifo Lucy Pet kosztuje normalnie 339,99 Euro, czyli ok. 1600 zł, lecz producent prowadzi obecnie wyprzedaż w cenie 271,99 Euro, czyli ok. 1280 zł. Jeśli nie masz zwierząt, to nieco taniej kupisz model Lucy Standard o nieco mniejsze mocy ssania (3000 Pa) w cenie 263,99 Euro, czyli ok. 1240 zł.
Niestety, w naszej części świata Trifo nie oferuje modelu Lucy Ultra, który ma lepszy zbiornik na wodę, porządniejszą szmatkę z mikrofibry i laserowy wskaźnik przypinany do robota, dzięki któremu, robot może zabawiać domowe zwierzaki i dodatkowo odświeża powietrze niwelując zapachy – szkoda, bo to jeden z najbardziej gadżeciarskich” robotów na rynku.
Polska wersja sklepu Trifo nie oferuje na razie opcji zakupu części i akcesoriów, ale na stronie globalnej mamy podane kwoty w dolarach za poszczególne rzeczy – nie jest drogo.
Zestaw głównej szczotki z dwoma filtrami HEPA, dwoma gąbkami i trzema szczotkami bocznymi wyceniono na 39,99 dolarów, a same trzy szczotki boczne na 14,99 dolarów i tyle samo za szczotkę główną. Dwa filtry HEPA z gąbkami to 19,99 dolarów. Jest też opcja dokupienia osobno laserowego wskaźnika montowanego na bok robota z wbudowanym odświeżaczem powietrza za 24,99 dolarów – prezent dla kota jak znalazł.
Roboty Trifo mają nazwy będące imionami żeńskimi: Lucy, Emma, Ollie. Taki zabieg kojarzy mi się z naszymi producentami AGD – odkurzaczami Zelmera, kuchenkami Wrozametu itp. Na pewno brzmią lepiej niż jakiś ciąg liczb i liter, które dla każdego spoza firmy producenta wydają się niezrozumiałym kodem.
Robot Trifo Lucy Pet dotarł do mnie świetnie zabezpieczony, a w zestawie znalazłem: stację ładowania (z niepasującym kolorystycznie zasilaczem), gotowego robota do pracy, nakładkę mopującą z zestawem 10 szmatek, zamiennik szczotki w postaci samej ssawki, ładnie zapakowany komplet instrukcji obsługi i zapasowe rzepy/naklejki.
Tak wygląda specyfikacja Trifo Lucy Pet:
Na pierwszy rzut oka parametry Lucy Pet są bardzo dobre i poza dziwnie małym zbiornikiem wody, jak i najmniejszą na rynku powierzchnią szmatki mopującej, niczego tu nie brakuje. Przyznam jednak, że jako zwolennik robotów z radarami LiDAR chętnie zobaczyłbym takowy sensor na górze odkurzacza, a nie tylko jego namiastkę w przednim zderzaku.
Trifo określa wszystkie trzy warianty Lucy jako sprzęt z wykończeniem „premium” – domyślam się, że chodzi o złoty, plastikowy dekor na górnej części obudowy, bo pod każdym innym względem robot został porządnie wykonany z czarnego plastiku i oferuje typową jakość dla robotów sprzątających.
Górna powierzchnia to czarny połysk z włącznikiem i przyciskiem powrotu do stacji. Od frontu mamy czujnik zbliżeniowy w postaci zderzaka z bardzo grubym paskiem gumy, która zabezpiecza meble i listwy przyścienne przed ewentualnymi uderzeniami robota. Na środku zderzaka mamy kamerę HD z trybem nocnym i jakąś formę laserowego czujnika odległości – widać podczas pracy, że laser pracuje z dużą częstotliwością i odpowiada w dużej mierze za tworzenie map, wykrywanie ścian i mniejszych przeszkód.
Wspomagany kamerą tworzy całkiem niezły duet, który faktycznie radzi sobie z omijaniem przeszkód wielkości nie mniejszej niż 2,54 cm (1 cal). Pod robotem znajduje się 6 czujników wysokości, chroniących urządzenie przed upadkiem – co ciekawe, radzą sobie z czarnymi powierzchniami.
Nie zabrakło też czujnika dywanów, styków ładowania, 6 ramiennej szczotki bocznej przykręcanej na śrubkę i bardzo długiej szczotki głównej – ma aż 18,5 cm. Ta ostatnia to rozwiązanie typowe, uniwersalne na każdy typ podłóg, czyli ma trzy paski gumy i trzy paski włosia – i jak to bywa w takich modelach, włosy uwielbiają plątać się wokół osi.
Zespół szczotki głównej nie jest pływający, ale jej tylna części z paskiem gumy jest wysuwana do dołu, więc ciągnie się po podłodze. Napotykając przeszkodę, chowa w górę.
Pod górną klapą mamy duży zbiornik na kurz (600 ml) i spory filtr HEPA świetnej jakości, z wstępnym filtrem z gąbki – kurz nie zatyka filtra głównego, jak to często jest w Roborockach. Zbiornik z kurzem wyjmowany jest na przycisk i też na przycisk jest otwierany – to bardzo wygodne rozwiązania. Obok zbiornika jest gniazdo serwisowe USB, dioda WiFi i przycisk resetowania, który niestety był mi kilka razy potrzebny.
Do jakości wykonania nie można się przyczepić. Robot przypomina mi pod tym względem niedawno testowanego Liectroux ZK901 – jest tu podobne materiały, wykończenie i ogólna jakość, choć konstrukcyjnie urządzenia nie mają ze sobą wiele wspólnego.
Duża moc ssania, cztery poziomy mocy do wyboru, duży zbiornik kurzu, szeroka szczotka, świetna szczotka boczna i kamera z laserem pomagająca omijać przeszkody – wydawałoby się, że to przepis na porządnego robota. Zwłaszcza z ostatnią kwestią wiązałem największe nadzieje.
Trifo porównuje się pod tym względem do iRobotów, lecz żeby było zabawniej, wzięto do porównania iRobota Roomba S9, który nie ma kamery przedniej, a tylko skanującą sufit, w przeciwieństwie do iRobota Roomby j7. Wspomniany klip został opublikowany w styczniu 2021, a premiera iRobota j7 miała miejsce parę miesięcy wcześniej, więc może Trifo nie zdążyło sprawdzić najnowszego modelu.
Połączenie robota z aplikacją jest stosunkowo proste – przed kamerkę robota (to najlepszy podzespóół Lucy) podsuwamy telefon z wyświetlonym kodem QR. Po dodaniu robota możemy od razu przystąpić do sprzątania.
Robot nie ma niestety osobnej funkcji budowy mapy – robi to podczas pierwszego sprzątania, a to w mojej ocenie błąd.
Parter mojego domu ma według większości robotów 168 m2 powierzchni do sprzątania, a Lucy nigdy nie dała rady dotrzeć do każdego pomieszczenia – te najdalej położone od stacji dodała do mapy domu jako mini przedsionki o powierzchni 2 m2 lub nawet mniej. Stworzenie sensownej mapy zajęło Trifo Lucy sporo czasu, a i tak brakowało większej część dwóch sypialni na końcu domu.
Samo sprzątanie jest dobre – robot zbiera wszelkie zanieczyszczenia z podłogi już od podstawowego poziomu mocy. Genialną robotę robi główna szczotka o nietypowej szerokości 18,5 cm – jedna z większych na rynku i regulowany pasek gumy za nią – jeśli coś nie zostanie wciągnięte za pierwszym obrotem szczotki, to odbije się od gumowego paska i ponownie wpadnie pod włosie szczotki.
Dobrze sprawuje się też szczotka boczna z sześcioma końcówkami włosia. Trzy są długie, a trzy krótkie – takie rozwiązanie można spotkać w robotach Miele i trzeba przyznać, że się sprawdza, nie rozrzuca okruchów, a obroty są na tyle niskie, że wszystko wpada pod główną szczotkę.
Z uwagi na szerszą szczotkę robot robi nieco mniejszą zakładkę i w teorii mógłby sprzątać szybciej niż inne roboty, lecz niestety tu mocno kuleje dopracowanie algorytmu poruszania się. Robot bardzo często zatrzymuje się w celu zastanowienia i to nawet na środku pustej przestrzeni. Bardziej skomplikowane przeszkody sprawiają mu nie lada trudność – stół z 12 krzesłami objeżdża w ok. 10 minut, gdzie inne roboty ogarniają to miejsce w 3 minuty.
Zamiast głównej szczotki robot może pracować z zaślepką, która pełni funkcję ssawki szczelinowej – zwiększa tym samym podciśnienie ssania, więc dobrze radzi sobie z usuwaniem lekkich zanieczyszczeń jak włosy, sierść i kurz. Niestety nie radzi sobie z zasysaniem piasku czy okruchów, ale do takich zanieczyszczeń, używać powinno się zespołu szczotki, a nie samej ssawki.
Robot delikatnie podskakuje na dużych fugach – to zupełnie normalne. Warto natomiast odnotować, że radzi sobie z wyciąganiem okruchów z fug między kafelkami, już od trzeciego z czterech biegów – byle pracował ze szczotką, a nie ssawką.
Głośność pracy jest na niezłym poziomie, choć trzeba przyznać, że robot będąc podpiętym pod stację lub stojąc poza nią i nie pracując, wydaje z siebie cichy, nieprzyjemny dźwięk na poziomie ok. 45 dB. To samo zauważyłem w odkurzaczach Tefala S95 i S75 – nie wiem, co jest jego przyczyną, ale bywa denerwujący.
Głośność pracy i moc ssąca:
4000 Pa na maksymalnej mocy ssania na pewno nie jest tylko marketingowym wymysłem. Jeszcze nie spotkałem robota, który kratką wentylacyjną tak mocno dmuchał przefiltrowanym powietrzem – poziom ubicia kurzu w zbiorniku to praktycznie kawałek filcu.
Podoba mi się super szybki czas reakcji na polecenia – naciskasz ikonę w aplikacji i ułamek sekundy później robot już pracuje. Sprzęt jest też dynamiczny i porusza się z dużą szybkością. Częste przestoje w pracy i robienie kółek wokół własnej osi to pokłosie zamontowania czujnika laserowego w zderzaku, zamiast w obrotowej wieży, jak to robi większość konkurentów (z wyjątkiem iRobota i yeedi, choć marka 360 w modelu S10 pokazała, że da się to zrobić dobrze).
Dobrze, że robot oferuje długi czas pracy na baterii (w okolicy 180 minut), więc przy średniej wydajności sprzątania na poziomie dwóch minut na metr kwadratowy, w tym czasie da radę ogarnąć 90-110 m2 podłogi.
Gdy doładuje się do 80%, wróci do obszarów jeszcze nie sprzątniętych, choć i tu pojawiają się problemy. W moim wypadku robot często miał problem ze znalezieniem stacji, która stoi w centralnym punkcie domu, na pustej ścianie, gdzie po bokach nic nie ma.
W takiej sytuacji robot nie zapisuje historii sprzątania, a i często po rozładowaniu nie potrafi połączyć się ponownie z siecią i aplikacją – wtedy jedynym ratunkiem jest reset robota i ponowne dodanie go do apki. Z tych powodów w moich statystykach są tylko 474 m2 sprzątniętej podłogi w 749 minuty, a realnie robot przejechał ponad 1400 m2 w ok. 2200 minut.
Jedyna zachowana mapa sprzątania całego domu to 116 m2 przejechane w 205 minut, a do tego robot zignorował dwie sypialnie i łazienkę – wszystkie trzy pomieszczenia na końcu domu. Tego typu problemy przypominają pierwsze wersje oprogramowania dla robotów Viomi, Xiaomi, czy iLife.
Za to pochwalić trzeba omijanie przeszkód. Nawet małe przedmioty były prawidłowo omijane – ani razu robot nie uderzył w mebel, krzesło, czy ścianę. Pod tym względem to jeden z najlepszych robotów z jakim miałem styczność, a testowałem niejeden sprzęt z przednią kamerą.
Gorzej ocenić można algorytm rozpoznawania przedmiotów – większość tego, co przeszkadzało Lucy na podłodze to „buty”, a w rzeczywistości były to: stacja odkurzacza pionowego, nogi stolików, lampy i wazony. Lepiej idzie rozpoznawanie kabli, choć raz płozy fotela bujanego też uznała za kable. Na szczęście nie ma to większego znaczenia – najważniejsze, że przeszkody są znajdowowane i dobrze omijane.
Wracając jeszcze do algorytmu poruszania się, świetnie widać na mapach, że robot wielokrotnie wracał do tych samych obszarów, kluczył i nie do końca ogarniał przestrzeń wokół siebie – pod tym względem przypomina pierwsze roboty iLife z początku boomu na automatyczne odkurzacze.
Podsumowując, sprzętowo Trifo Lucy Pet niczego nie brakuje – ma porządne podzespoły i wystarczający zestaw czujników. Zawiedli natomiast programiści – algorytm poruszania się wymaga głębokich poprawek, bo normą jest wydajność 1 m2 na minutę, a Lucy potrzebuje na to dwa razy więcej czasu.
Lucy testowałem długo, bo przez niemal dwa miesiące – w tym czasie pojawiły się dwie aktualizacje aplikacji i jedna oprogramowania robota. Dodały one kilka funkcji, ale nie poprawiły ogólnego działania Lucy.
Oczywiście tego typu problemy stają się mniej ważne wraz z coraz to mniejszą powierzchnią sprzątania – jeśli masz mieszkanie 2-pokojowe to gorsza wydajność poruszania się nie będzie problemem.
Samo odkurzanie jest skuteczne. Robot pracę wykonuje prawidłowo, potrzebuje na to jedynie więcej czasu i nie lubi się z dużymi powierzchniami, czy skomplikowanym układem pomieszczeń . Każdy ma chyba w rodzinie takiego gagatka, który na wszystko potrzebuje więcej czasu, a jak roboty jest nieco więcej, po prostu ją ignoruje – to właśnie Trifo Lucy Pet 😉
To sekcja, którą moglibyśmy pominąć całkowicie. W zestawie dostajemy płaski zbiornik o pojemności ok. 70-80 ml przyczepiany do robota na… rzepy, a na dodatek nie mamy poziomów dozowania wody. Zbiornik ma jedynie 3 otwory zatkane materiałem, który ma ograniczyć dozowanie wody, lecz jego gęstość po prostu jest za mała i woda ze zbiornika wręcz kapie. Efekt jest taki, że wody wystarcza na maksymalnie 8-9 minut pracy.
Kolejna kwestia to najmniejsza na rynku szmatka mopująca – nie dość, że jest super cienka i bardziej przypomina cienki bandaż z chińskiej apteczki samochodowej, to jeszcze przyczepiana jest na rzep tylko z przodu.
Efekty mopowania są więc marne i w mojej ocenie tej funkcji mogłoby nie być – wygląda to jakby ktoś zaprojektował robota odkurzającego, a następnie przypomniał sobie, że przecież funkcję mopowania też warto by dodać. Jeśli szukasz sprzętu do mycia podłóg, to zdecydowanie zły adres.
Sterujemy robotem za pomocą aplikacji Trifo Home – oprogramowania pełnego sprzeczności. Apka w wersji 2.5.3 (z 26.12.2022) ma świetny tryb sterowania ręcznego z podglądem kamery, opcją zmiany mocy, nagrywania klipów z kamery, tryb dzienny, nocny, wykrywanie ruchu, a z funkcji zaawansowanej edycji mapy dostaliśmy przypisywanie mocy ssania do pomieszczeń, wyznaczanie kolejności sprzątania (sekwencja), ale nadal nie ma opcji ustalenia sprzątania wielokrotnego, czy intensywnego (zagęszczenie toru jazdy).
Ostatnia aktualizacja przyniosła opcje ręcznej edycji mapy, więc w teorii można pomieszczenia dowolnie dzielić, łączyć i wskazywać miejsca gdzie są dywany. Połączyć kilka pomieszczeń udało mi się kilka razy, ale już ich podział był niemożliwy – za każdym razem pojawia się komunikat o błędzie. Podobnie nie działa wskazywanie dywanu na mapie, a samej mapy nie da się powiększyć, więc edytowanie jej jest bardzo utrudnione.
Apka dostosowuje się do wybranego trybu pracy smartfona, więc tło może być białe lub czarne. Wszystkie ikony i napisy są złote. Na ekranie początkowym mamy wybór robota i jego status sieciowy. Po kliknięciu w sprzęt, pojawi się pulpit z nazwą urządzenia od góry, ustawieniami (trzy kropki w prawym, górnym roku), mapą na środku (trzeba nieco poczekać na jej załadowanie) i opcjami na dole.
Podstawowe przyciski to: sprzątaj, naładuj, rozpocznij nagrywanie filmu i więcej funkcji. Podostatnią pozycją kryje się sterowanie ręczne, ustawienia czyszczenia, zarządzanie mapami, sprzątanie wyznaczonych obszarów i sprzątanie wyznaczonych pomieszczeń. Jak już wcześniej wspomniałem, sterowanie ręczne jest mega fajne i przypomina nieco zabawę zdalnie sterowanymi samochodami.
Możemy podglądać mapę lub kamerę, mamy też opcję włączenia sprzątania automatycznego lub punktowego i nadal możemy podglądać pracę przez kamerę. Bocznym panelem możemy zapisać nagranie, a poprzez funkcję interkomu można coś powiedzieć przez robota i usłyszeć odpowiedź domowników – tak, ten model ma nie tylko głośnik, ale i mikrofon!
Obraz z kamery jest przeciętnej jakości, ale w zupełności wystarczy do podglądu pracy. Tryb nocny radzi sobie całkiem nieźle, ale wymaga źródła światła w pomieszczeniu – szkoda, że producent nie dodał diody doświetlającej, jak to jest w iRobocie j7 i Roborocku S7 MaxV. Jak ma się w miarę szybką sieć i dobry Internet opóźnienie w realizowaniu sterowania ręcznego prawie nie istnieje.
W opcjach nie ma wielu dodatków. Mamy info o sprzęcie, aktualizacjach, stanie podzespołów, statystyki sprzątania, funkcję znajdź robota po której robot mówi kobiecym głosem: „Hej! Jestem Lucy, bohaterka Twojego domu” i laboratorium ze zdalnym wyłączaniem robota i ustawieniem poziomu ochrony przed upadkiem – szczerze pisząc, nie mam pojęcia po co komu takie opcje.
Wybrać możemy jednostki powierzchni, zrobić przegląd funkcji i włączyć funkcję wykrywania ruchu – robot będąc w stacji rejestruje każdy ruch przed kamerą, zapisując krótką sekwencję wideo – fajny bajer i działa za każdym razem. Wszystkie klipy znajdziemy zapisane na liście, a dodatkowo można ustawić harmonogramy monitorowania – robot może być świetnym czujnikiem ruchu.
Nie zabrakło też prostych harmonogramów sprzątania, wyboru mocy ssania na dywanach (zwykła, 1,5 razy mocniejsza, 2x i maksymalna). To tu włączymy, lub wyłączymy system TIRVS do rozpoznawania i unikania przeszkód (ponoć wykorzystuje AI – szkoda, że nie do algorytmu poruszania się). Wznawianie sprzątania po doładowaniu i sprzątanie wzdłuż krawędzi można wyłączyć.
W aplikacji nic więcej nie ma, więc z jednej strony dostajemy genialny tryb ręczny, funkcję czujnika ruchu z zapisem wideo, możliwość patrolu domu z podglądem kamerą, a także obserwowanie przez kamerę jak robot sprząta, a z drugiej kuleją podstawowe funkcje, które konkurencja ma od lat.
Imię robota Trifo kojarzy mi się pozytywnie, z niezłym filmem science fiction Luca Bessona z 2014 roku, ze Scarlett Johansson i Morganem Freemanem w rolach głównych, lecz niestety nasza Lucy nie jest mądrzejsza od innych robotów – na wielu polach wręcz odstaje od konkurentów w tej samej okolicy cenowej.
Z jednej strony oferuje sporo zaawansowanych funkcji znanych z takich robotów, jak Ecovacs T10, Roborock S7 MaxV, czy iRobot j7 (wszystkie są sporo droższe od Lucy), lecz jest niedopracowana pod względem algorytmu, a mopowanie to przestarzałe i nieskuteczne rozwiązanie.
Aplikacja ma też istotne braki, lecz z drugiej strony efekty sprzątania są świetne, mimo iż robot potrzebuje na to dwa razy więcej czasu od innych robotów. Do tego ma jedną z największych realnych mocy ssania (moim zdaniem wyższą niż podawana) i pracuje z umiarkowaną głośnością.
To sprzęt pełen sprzeczności, który najlepiej wypadnie, gdy obszar sprzątania będzie relatywnie nieskomplikowany – mieszkania i małe domy to dobre środowisko dla niezbyt cwanej Lucy.
Sprzętowo robot Trifo jest świetny – wystarczy przysiąść do algorytmu, usprawnić edycję map i wypuścić dużą aktualizację, a Trifio Lucy dostanie skrzydeł. Czy producent zdecyduje się na taki ruch? Poczekamy, zobaczymy – kilka aktualizacji już za nami, więc widać, że producent stara się rozwinąć swój flagowy produkt i nie porzucił projektu, jak to często bywa u konkurencji.
ZALETY
|
WADY
|
Szukając dobrego odkurzacza koniecznie przeczytaj nasz wpis, jak kupić odkurzacz i nie stracić. Warto również zapoznać się z poradnikiem, jaki odkurzacz dla alergika warto teraz wybrać.
Zachęcam również do zerknięcia na listę najlepszych pionowych odkurzaczy bezprzewodowych, jak również maniaKalny TOP-10 najlepszych odkurzaczy na polskim rynku oraz zestawienie najlepszych odkurzaczy piorących.
Jeśli szukasz robota sprzątającego, warto zerknąć na nasz poradnik, jaki odkurzacz automatyczny wybrać, żeby nie żałować, oraz na TOP-10 najlepszych robotów sprzątających.
Jesteśmy Partnerem Amazon i otrzymujemy wynagrodzenie z tytułu określonych zakupów dokonywanych za pośrednictwem linków.
Do końca listopada masz okazję kupić prosty, lecz genialnie wykonany model pralki firmy Asko –…
W Media Expert mają świetną ofertę na flagowego robota marki Roborock, a dodatkowo zgarniasz odkurzacz…
Sprawdzamy i porównujemy dwa najnowsze odkurzacze pionowe - Dreame Z30 i Dreame Z20. Czym się…
Black Friday to szał zakupowy, który swoją genezę ma w Stanach Zjednoczonych. Od wielu lat…
Turecki producent ma nową promocję na nowe odkurzacze pionowe. Do wybranych modeli ze stacją możesz…
Roborock Qrevo MaxV będzie dzisiaj dostępny w rekordowo niskiej cenie. Trzeba się jednak spieszyć, bo…