Testuję Philips AquaTrio 9000 (XW9383/01), czyli odkurzacz pionowy, który określić można mianem kombajnu do sprzątania domu. Czy to rozwiązanie ma jakieś wady? Czy warto kupić Philips AquaTrio 9000?
Choć producenci prześcigają się w marketingowych opisach odkurzaczy pionowych z funkcją mycia, modele 2w1 zazwyczaj wpadają do jednej z dwóch kategorii: tych dobrze odkurzających, albo tych dobrze zmywających.
Odkurzacze mopujące pokroju Jimmy HW10 czy Tineco S5 Extreme sprawdziły się w moim wypadku jako elektryczne mopy, ale raczej nie poleciłbym ich do odkurzania na sucho. Z drugiej strony Tefal X-Force 15.60 to znakomity odkurzacz z dużą mocą ssania, ale już jako mop z nakładką Aqua sprawdzał się tylko przeciętnie.
Philips postanowił rozwiązać ten problem i w wypadku modelu AquaTrio 9000 poszedł o krok dalej niż Jimmy w modelu HW10 (który poza tym, że jest dobrym mopem, jest też świetnym odkurzaczem ręcznym z uwagi na odpinaną jednostkę centralną), robiąc zestaw, który spokojnie można nazwać kompleksowym systemem sprzątania domu.
Z jednej strony mamy sensowny odkurzacz pionowy z elektroszczotką z oświetleniem LED, sporym zbiornikiem kurzu i dobrą filtracją, a także wypinanym akumulatorem. Do tego dodano elektroszczotkę do tapicerki i materacy, specjalną ssawkę szczelinową i drugi sprzęt do mopowania.
Projekt na pierwszy rzut oka wygląda genialnie i przyznam, że wiązałem z tym sprzętem spore nadzieje. Jak wyszło w rzeczywistości? Tego dowiesz się z mojego testu Philips AquaTrio 9000 (XW9383/01).
Philips wycenił model AquaTrio XW9383/01 serii 9000 na kwotę 3999 zł i jak na razie sprzęt nie chce spaść poniżej 3649 zł w dobrych przecenach.
To sporo, lecz warto pamiętać o tym, że kupując dwa osobne urządzenia zamiast odkurzacza 2w1, podobną kwotę wydasz na sensowny odkurzacz pionowy i dobry odkurzacz mopujący.
Ważną kwestią jest w końcu dostępność akcesoriów i materiałów eksploatacyjnych. Tu Philips i Tefal nie mają sobie równych – części do ich urządzeń są zawsze łatwo dostępne.
W oficjalnym sklepie Philipsa nowe wałki kosztują 189 zł, nowy filtr powietrza 89 zł, butelka 250 ml płynu do mycia podłóg 79 zł (wystarczy na 25 mopowań), a nowy akumulator z ładowarką to koszt 729 zł.
Znowu stwierdzić można, że tanio nie jest, na szczęście w innych sklepach dostaniemy akcesoria Philipsa do AquaTrio dużo taniej niż w oficjalnym kanale dystrybucji.
Philips należy do grona producentów odkurzaczy pionowych, którzy nie lubią porównań do konkurencji, więc nie podają większości danych. Nie znamy mocy ssania, siły ssania, samej mocy odkurzacza (nawet na sprzęcie, kartonie i w papierach nie ma informacji o mocy sprzętu w watach).
Producent podaje nam jedynie pojemność i napięcie akumulatora, faktyczny czas pracy, realny czas ładowania i przepływ powietrza.
Znane parametry Philips AquaTrio prezentują się tak:
Przepływ powietrza 840 l/minutę to mało precyzyjny parametr. Spotkałem się z nim jeszcze w odkurzaczach Hisense i Gorenje. Testowany przez nas Hisense HVC6264BK miał przepływ powietrza 13 l/s, czyli 780 l/min, a więc dość zbliżoną wartość do naszego Philipsa. Praktycznie to by się zgadzało, bo oba sprzęty nie grzeszą wysoką mocą ssania także w moim indywidualnym odczuciu.
Akumulator jest duży, klockowaty i odpinany – ładować go można tylko poprzez wpięcie kabla. Nie dostajemy stacji ładującej, ale jest opcja zakupu osobnej ładowarki. Czas pracy 45 minut w trybie ECO i 25 minut w Turbo jest jak najbardziej do osiągnięcia w trybie mopowania, choć w obu przypadkach będzie trzeba uzupełniać wodę w raczej małym zbiorniku na czystą wodę (450 ml). Na brudną mamy zbiornik 400 ml – wydaje się duży, ale w rzeczywistości brudną wodę zbiera jedynie w swojej dolnej części.
Waga sprzętu jest faktycznie spora – zarówno w konfiguracji mopującej, jak i odkurzającej, praktycznie jak w najmocniejszych modelach konkurencji. Parametr wydajności mówiący, że da się tym sprzętem umyć do 185 m2 podłogi w 45 minut wymaga iście olimpijskiego tempa pracy i jak dla mnie jest nierealny.
Odkurzacz dojechał świetnie zapakowany, a złożenie sprzętu nie sprawiło mi żadnych problemów. Stacja dokująca wymaga złożenia i co ciekawe, jest dwustronna – w zależności od tego, jak nam wygodnie, możemy ustawić ją prawą lub lewą stroną.
W stacji znajdują się też dwa miejsca do suszenia wałków, niestety zabrakło miejsca na ssawkę szczelinową i mini elektroszczotkę do tapicerki i materacy. Wypustki przeznaczone na wałki, są wstanie utrzymać oba akcesoria, więc jest to jakaś opcja.
W pałąku stacji znalazło się miejsce do zawieszenia długiej szczotki, która pomaga w czyszczeniu elementów wewnętrznych urządzenia. Niestety, producent nie przewidział odpowiedniego miejsca na detergent w stacji, a sama stacja nie jest jednocześnie dokiem ładowania – kabel wpina się bezpośrednio w akumulator.
Ostatnim dodatkiem jest mini zawieszka na odkurzacz – można przykręcić ją do ściany lub szafy i tam umieszczać jedną część odkurzacza. Miejsce dokowania szczotki mopującej ma wyjmowane korytko, aby ułatwić jego ręczne mycie – to w tym miejscu wałki mopujące są poddawane procesowi samooczyszczenia po sprzątaniu.
Sam odkurzacz składa się z silnika z rękojeścią i wyświetlaczem, akumulatora, odpinanego zbiornika kurzu z separatorem i filtrem HEPA, rurą metalową i bardzo płaską elektroszczotką, która mieści jeden z najmniejszych wałków na rynku. Szczotka ma też dobre oświetlenie LED.
Część mopująca to długa rura z dwoma zbiornikami – jeden jest na wodę czystą, drugi na brudną. Od góry podpina się jednostkę centralną (przepinana między odkurzaczem a mopem), a od dołu szczotkę z dwoma wałkami mopującymi, poruszającymi się przeciwstawnie.
Zestaw jest sensowny i jedyne czego mi tu brakuje to jakiejś dodatkowej ssawki z włosiem do kurzu na meblach i ewentualnie łamanej rury do wygodniejszego sprzątania pod meblami.
Philips AquaTrio to wielki i ciężki sprzęt – obojętnie czy w wersji mopującej, czy odkurzającej. Waży tyle, co flagowe modele konkurencji, które jednak (moim zdaniem) zapewniają dużo większą moc ssania.
Ergonomia pracy mopa jest satysfakcjonująca jak na taki model – sam sprzęt waży 3,4 kg, a wraz z wodą ponad 3,8 kg. Prowadzi się dobrze, gdyż szczotka mopująca ma świetny przegub i cicho pracujące koła podporowe, choć projekt też szczotki ma też sporo wad, o czym jeszcze wspomnę w dalszej części wpisu.
Elektroszczotka nie porusza się tak płynnie, jak bym tego oczekiwał – winę za to ponoszą gumowe wypustki, które są dłuższe niż same koła podporowe. To zapewne jednak tylko kwestia wyrobienia się całego mechanizmu, bo zauważyłem, że z każdym następnym odkurzaniem opór maleje – pod koniec testu szczotka poruszała się już w miare płynnie.
Świetnie sprawdza się oświetlenie LED – jest mocne i pozwala dostrzec każdą drobinkę kurzu.
Elektroszczotka ma typowe 25 cm szerokości, ale sam wałek to już tylko 20 cm szerokości. Główna szczotka jest znakomicie zabezpieczona przed uszkodzeniem podłogi, ale praktycznie wcale przed uszkodzeniem delikatnych mebli i listew przyściennych – nie ma żadnych gumowanych wstawek na froncie, czy chociaż w narożnikach.
Wałek głównej elektroszczotki jest wyjmowany do czyszczenia – nie ma żadnych zębów, które usuwałyby włosy zaplątane wokół jego osi, ale na szczęście poprowadzono między włosiem rowek, który ułatwia rozcinanie takich problemów.
Mała elektroszczotka nie ma oświetlenia, ma za to wyjmowany wałek i jest świetnie wykonana. Ssawka szczelinowa jest duża i długa, mogłaby być nieco węższa i mieć mniejszą średnicę, aby zwiększyć podciśnienie ssania. Każde akcesorium jest mocowane na klips.
Do ogólnej jakości wykonania ciężko mieć jakieś zastrzeżenia. Wszystkie plastiki są dobrze spasowane, nie sprawiają wrażenia tanich, a połączenia na klips nie mają żadnych luzów. Do ich rozłączania trzeba użyć sporo siły – tak mocno się trzymają.
Część odpowiadająca za odkurzanie na sucho to duża jednostka centralna z odpinanym zbiornikiem, separatorem kurzu i filtrem. Podpinamy rurę, elektroszczotkę i mamy sprzęt gotowy do pracy.
Mimo obecności tylko 3 punktów LED szczotka świeci lepiej od większości innych, znanych mi odkurzaczy. Ogromną zaletą elektroszczotki jest jej niska wysokość (4 cm do wypustu z napisem Philips i 6,5 cm do przegubu). Większość innych szczotek ma bazową wysokość 7-8 cm, więc tylko ta daje radę wjechać w prawie każde miejsce.
Napęd elektroszczotki ma tylko 12 W, więc trzeba przyznać, że z dywanami średnio sobie radzi – te z większym włosiem da się sprzątać tylko do tyłu, inaczej szczotka się zablokuje. Projekt głównej elektroszczotki jest znany w Philipsie od lat i można stwierdzić, że się sprawdza na wszystkich powierzchniach z wyjątkiem dywanów typu shaggy (to cecha większości elektroszczotek na rynku).
Odkurzanie na pierwszym biegu jest wystarczające do podłóg twardych bez większych zabrudzeń. W każdym innym przypadku lepiej odkurzać na drugim, maksymalnym poziomie Turbo.
Głośność pracy na pierwszym biegu jest niska (ok. 65 dB). Na drugim biegu rośnie do 75 dB, co jest również znośnym wynikiem.
Odkurzanie kafelków z głębokimi fugami, wycieraczek, czy dywanów z bardzo krótkim włosiem wymaga stosowania drugiego biegu, który pozwoli nam na ok. 25 minut pracy, co jest całkiem dobrym wynikiem.
Praca z maksymalną mocą objawia się jednak tym, że silnik wchodzi na najwyższe obroty i zaczyna „zawodzić” – słychać, że jest to słabsza jednostka niż wskazywałaby na to cena urządzenia, choć nie ma to żadnego wpływu na działanie sprzętu, czy sprawność odkurzania.
Moc ssania jest wystarczająca do normalnego odkurzania i nawet do wyczyszczenia wykładziny w aucie, choć tu przydałaby się jeszcze węższa ssawka szczelinowa i giętka rura, gdyż sztywne połączenie sporej jednostki centralnej ze ssawką szczelinową utrudnia zmieszczenie się ze sprzętem w zakamarkach.
Pochwalić trzeba mini elektroszczotkę – elegancko wyciąga piasek z samochodowej wykładziny, kurz z kanap i kocią sierść z tapicerki.
Wszystkie parametry widzimy na czytelnym, kolorowym wyświetlaczu – pokazuje stan baterii w procentach, komunikaty błędów i proste instrukcje jak je usunąć poprzez animacje. Włącznik jest osobnym przyciskiem – nie wymaga trzymania w trakcie pracy. Pozostałe przyciski służą do zwiększania i zmniejszania mocy oraz do włączania trybu samooczyszczenia wałków w stacji.
Jakość odkurzania jest dobra, ale trzeba podkreślić, że pod tym względem nie ma dużej różnicy między AquaTrio 9000, a tańszą serią SpeedPro (kosztuje około 1000 zł).
Z kwestią mycia wiązałem największe nadzieje. Czy Philips jako pierwszy stworzył uniwersalne urządzenie zarówno do odkurzania, jak i mopowania podłóg? Odpowiedź na to pytanie jest niestety przecząca, co potwierdzają też pierwsze opinie użytkowników.
Dużą wagę i przeciętną ergonomię można temu sprzętowi darować – to cecha większości odkurzaczy mopujących. Przynajmniej nieźle się prowadzi w przeciwieństwie do Roborocka Dyad.
Pierwsza wada to nie najlepszy projekt szczotki z dwoma wałkami. Pomysł był niezły – wstawmy w szczotkę dwa wałki z cienkim włosiem do jednej szczotki i sprawmy, aby poruszały się przeciwstawnie. W teorii efekt powinien być taki, że wałek przedni pełni rolę myjącą, wręcz szorującą, a drugi zbiera nadmiar wody i zanieczyszczenia, które pominął wałek przedni.
Wszystko byłoby super, gdyby nie pomysł oparcia całej szczotki o zbyt mocno wystające koła podporowe, które dystansują włosie wałków tak mocno od podłoża, że te ledwie muskają powierzchnie mopowaną.
Takim sposobem mop ma co najwyżej średnie zdolności usuwania plam, zwłaszcza tych zaschniętych – pozbycie się 1-dniowej plamy po kawie wymagało przejechania kilkanaście razy do przodu i do tyłu. Pojedyncze, małe plamy, wymagają 2-3 krotnego przejechania. Poniżej widoczny obraz z tego procesu świetnie pokazuje, że dozowanie wody działa znacznie mocniej na prawą stronę, niż lewą.
Zbieranie płynów też pozostawia nieco do życzenia – szczotka wciągnie makaron, rozlane mleko, czy herbatę, ale sporo płynu zostaje w obudowie wałków, co widać przez przeźroczyste plastiki. Takim sposobem po przejechaniu w inne miejsce, zaczynamy gubić część tego co przed chwilą zebraliśmy i nie zostało wciągnięte do zbiornika…
Z jednej strony odkurzacz nie ma problemów ze zbieraniem płynów, lecz z drugiej ich gubienie sprawia, że nie raz trzeba się cofnąć i gdzieś tam poprawić. Podnoszenie sprzętu i przenoszenie powoduje, że w miejscu w którym ostatni raz dotykał podłogi, zostanie trochę wody z pianą.
Detergent, który dostajemy w zestawie, ma w swoim składzie mydło, więc mieszanka 450 ml wody z 10 ml płynu do podłóg Philipsa powoduje spienianie się całości. Rozwiązanie jest proste – wystarczy zastosować inny detergent. Po testach innych odkurzaczy miałem resztki takich środków i z nimi AquaTrio radził sobie o niebo lepiej.
Zdolność do zbierania wody świetnie pokazuje poniższe porównanie. Przy mopowaniu z 450 ml wody w 20-metrowej kuchni, sprawiło, że w zbiorniku wody brudnej znalazło się jej tylko 200 ml – 250 ml zostało na fugach i kafelkach. Większość testowanych odkurzaczy mopujących zbierało nie wiele mniej wody, niż jej podawało na podłogę – nigdy nie spotkałem się z ponad 2-krotną różnica.
To o tyle problematyczne, że dobra zdolność pochłaniania wody to podstawowa zaleta tego typu mopów, co z założenia ma przełożyć się na znacznie szybszy czas schnięcia podłogi.
Z uwagi na zbyt duże dystansowanie wałków od podłoża przez koła podporowe, widać, że sprzęt mopując zostawia sporo suchych pasów i żeby je zniwelować, trzeba wielokrotnie przejechać ten sam teren, zostawiając w fugach i na łączeniach jeszcze więcej wody z pianą.
Z tego powodu nie ryzykowałem mycia 15-letnich paneli, które nie są zbyt odporne na nadmiarowe ilości wody. Drewniana, lakierowana podłoga radziła sobie lepiej niż kafelki – pomógł brak fug i wysoki połysk, ale nadal wody zostawało w obu ustawieniach znacząco za wiele.
Chcąc upewnić się, czy te wady nie są tylko problem z naszą sztuką, przetestowaliśmy też drugi egzemplarz – nie zostawiał aż tylu suchych pasów na podłodze i dawał lepsze efekty mycia podłóg, ale wody w fugach nadal zostawało za dużo.
W trybie turbo wody wystarczy na dokładne umycie podłogi w 20-metrowej kuchni, choć bywa, że sporo czasu marnuje się na wielokrotne powtórzenia ruchów w tych samych miejscach, aby pokryć całą podłogę.
Tryb ECO dozuje wody nieco mniej, ale zmniejsza się też znacząco moc ssania, więc efekt dużej ilości wody na podłodze jest taki sam. Jeden zbiornik wody pozwolił mi na dokładne przejechanie ok. 40 m2 i trzeba było uzupełnić wodę. W obu przypadkach zostawało 60-70% baterii.
Woda natryskiwana jest bezpośrednio na podłogę – to nietypowe rozwiązanie, gdyż najczęściej to wałki są namaczane przed sprzątaniem.
Komory w których siedzą wałki nie mają żadnych elementów wspomagających samoczyszczenie – nie znajdziesz tu zębów wyczesujących czy blaszki stawiającej opór. Działa jedynie siła odśrodkowa i trzeba przyznać, że spisuje się genialnie. Philips chwali się, że wałki pracują z 4500 obrotami na minutę, a funkcja samoczyszczenia wałków to faktycznie majstersztyk.
AquaTrio to świetnie prowadzący się mop, który może pracować na płasko i posiada jeden z najlepszych systemów samoczyszczenia wałków. Gdyby tylko wałki mocniej dotykały podłoża, efekty mogłyby być bliskie ideału, a tak jest po prostu przeciętnie.
Philips zaleca wymianę wałków mopujących PowerBrush i wałka w elektroszczotce co 6 miesięcy – zestaw kosztuje 258 zł, do tego warto raz na pół roku wymienić filtr za ok. 50 zł.
Ostatni koszt to detergent Philipsa – ma ładny zapach, choć nie wiem czemu tak mocno się pieni. Nigdy nie spotkałem się z tym problemem. Jedna butelka 250 ml starcza na 25 zbiorników wody, więc zakładając, że jedna butelka starczy nam na 3 miesiące, musimy wyposażyć się w zapas 4 butelek – każda po 79 zł.
Jak wszystko sobie podsumujemy wyjdzie nam koszt na poziomie około 600 zł co pół roku lub 1200 zł rocznie – sporo prawda? Wiadomo, że jeśli szczotki będą w dobrym stanie, to nie trzeba wymieniać ich tak często, jak zaleca producent.
Największym, pozytywnym zaskoczeniem jest zdolność wałków do samooczyszczenia. Przyznam, że funkcja ta działa w Philipsie AquaTrio najlepiej ze wszystkich odkurzaczy mopujących jakie testowałem.
Wałki mają bardzo cienkie i delikatne włosie, które jest kąpane w sporej ilości spienionej wody – wysokie obroty i dużo wody w korycie stacji, powoduje, że gdy sprzęt włącza maksymalną moc, czyszczą się wałki jak i większość obudowy wewnętrznej.
Poziom spieniania wody podczas tego procesu jest tak spory, że osiąga praktycznie górną część rantu koryta, na bocznych wypustkach wałków, ale na szczęście nic nie wylatuje poza stację. Fajnie, że po takim procesie można koryto wyjąć do mycia.
Zbiornik wody brudnej jest bardzo prosty w czyszczeniu. Nie ma skomplikowanych filtrów, ani dziwnej konstrukcji – to jeden z łatwiejszych w czyszczeniu sprzętów. Nie miałem też problemów z ręcznym czyszczeniem szczotki mopującej, czy wałka z elektroszczotki. Pod tym względem to sprzęt wzorowy, zasługujący na wysoką notę, która jest nieco psuta kosztem akcesoriów i części – 8/10.
Na pewno AquaTrio można pochwalić za odkurzanie na sucho – sprzęt robi to, do czego został stworzony. Trzeba jedak nadmienić, że bardziej opłacalnym wyborem bedzie chyba zakup odkurzacza pionowego Philipsa z serii 8000 – przykładowo flagowy model Aqua Plus XC8349/01 za niecałe 2500 zł ma lepszy zestaw akcesoriów, a nakłada mopująca z ssawką daje dużo lepsze efekty niż obrotowe mopy w AquaTrio.
Mając 4000 zł na sprzęt do odkurzania i mopowania, możesz też kupić zestaw najlepszych urządzeń konkurencji – choćby najmocniejszy na rynku odkurzacz pionowy Jimmy H10 Pro za 2099 zł i do tego odkurzacz mopujący Jimmy HW10, także za ok. 2000 zł. Pod względem zajmowanego miejsca oba sprzęty nie będą wypadać gorzej od Philipsa AquaTrio.
Moim zdaniem pomysł na Philips AquaTrio jako system sprzątania domu jest świetny i przyszłościowy – ale wymaga udoskonalenia. W aktualnej formie sprzęt dobrze odkurza i nadaje się do sprzątania kanap, tapicerki, czy samochodu, a do tego znakomicie czyści mopy w stacji, ale sama funkcja mopowania zdecydowanie wymaga poprawienia.
Chyba, że doczekamy się sporej redukcji ceny – w Black Friday widzieliśmy już oferty w okolicach 3299 zł, a przy takiej wycenie opłacalność AquaTrio 9000 zdecydowanie rośnie.
Konkurencja może natomiast wziąć przykład z Philpsa w kontekście funkcji samooczyszczenia się wałków – pod tym względem AquaTrio pozostaje niedoścignionym wzorem.
Koncepcja jednej jednostki centralnej i dwóch osobnych, dopinanych części różnego przeznaczenia jest warta dalszego rozwoju, więc nie pozostaje nic innego, jak obserwować kolejne premiery Philipsa.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Do końca listopada masz okazję kupić prosty, lecz genialnie wykonany model pralki firmy Asko –…
W Media Expert mają świetną ofertę na flagowego robota marki Roborock, a dodatkowo zgarniasz odkurzacz…
Sprawdzamy i porównujemy dwa najnowsze odkurzacze pionowe - Dreame Z30 i Dreame Z20. Czym się…
Black Friday to szał zakupowy, który swoją genezę ma w Stanach Zjednoczonych. Od wielu lat…
Turecki producent ma nową promocję na nowe odkurzacze pionowe. Do wybranych modeli ze stacją możesz…
Roborock Qrevo MaxV będzie dzisiaj dostępny w rekordowo niskiej cenie. Trzeba się jednak spieszyć, bo…
Komentarze
niestety kolejny raz się nabrałem na markę philips,
AWARYJNOŚĆ to philips za nie małą kasę bo za 3600 zł w 2023 roku
Samo użytkowanie jest ok, ale już drugi raz w ciągu roku jedzie do serwisu ze względu że wałki myjące wypadają w czasie mopowani i czyszczenie :( takę 2/10 nigdy więcej PHILIPS, tak kiedyś miałem z odtwarzacze dvd itp...
Dzień dobry. Potrzebuję dobry odkurzacz mopujacy, zależy mi głównie na odkurzaniu twardych podłog z myciem, po spacerze psa np. czy okruchów w kuchni, a mam ciemne podłogi, więc, żeby nie zostawiał zamazów. Miałam Hizero. Mopuje super, od raxu suche podłogi, nie zostawia zamazów. Niestety, 3 razy był serwisowany, zawsze mówili, że moja wina. Jak skończyła się gwarancja od razu znowu się zepsuł. Ta sama wada co wcześniej, 700 zł naprawa. Nic więcej od nich nie kupię. Co by mi Pan polecił? Najwazniejsze, żeby dobrze mył i suszył podlogi, zbierając piach itp.
Większość z nich zostawia nieco mokrą podłogę i jedyna funkcja zmniejszająca ilość wody na podłodze to uszczelka sunąca po podłodze za wałkiem - zbiera nadmiar wody, więc w 90% odkurzaczy mopujących, podłoga jest sucha po 1-2 minutach. Najlepsze efekty mycia podłóg to wiele modeli od Tineco jak [cena_szukaj]S5 Extreme[/cena_szukaj], [cena_szukaj]Jimmy HW10[/cena_szukaj], [cena_szukaj]EZVIZ RH1[/cena_szukaj], a z większych maszyn jest jeszcze Shark i Bissel. Z Hizero też miałem nie najlepsze wrażenia...
Cześć!
Odkurzacz wydaje się bardzo fajny, ale za te cenę nie wydaje się opłacalny, zwłaszcza że mam [cena_szukaj]dreame t30[/cena_szukaj] który sprawdza się rewelacyjnie, jednak brakuje mi czegoś dobrego do mopowania.
Czy polecisz jakiś dobry mop elektryczny najlepiej z systemem piorącym walki/nakładki?
Czy ten Philips to jedyny sprzęt z takim systemem?
Mam złe wspomnienia z Philipsem i mam duże obawy przed zakupem tego zwłaszcza jak jestem zadowolony z aktualnego.
Gdyby realnie przeczytał Pan tekst to nie rozważałby Pan tego Philipsa... [cena_szukaj]Tineco S5 Extreme[/cena_szukaj] i [cena_szukaj]Ezviz RH1[/cena_szukaj] to jedne z najlepszych odkurzaczy mopujących. Potem Jimmy HW10 no i ewentualnie [cena_szukaj]Dreame M12[/cena_szukaj].
Omijać philipsa z daleka, jak tylko wypuści nowy model, przestaje produkować części do starego. Tak właśnie zrobił z poprzednią wersją aqua trio, nie produkuje rolek myjących a ponieważ nie ma zamienników , odkurzacz mimo że jest sprawny jest do wyrzucenia.
To bardziej wynika z rozbicia właściciela na kilka kilka podmiotów...
Ja to postawiłam na T20 pro od Dreame do sprzątania w domu, znajoma mi poleciła i jest świetny.