Robot odkurzający yeedi vac 2 pro zadebiutował w Polsce kilkanaście dni temu i jest teraz sprzedawany w dobrej promocji. Czas sprawdzić, czy warto kupić ten sprzęt.
W kwietniu tego roku doczekaliśmy się polskiej premiery nowego robota sprzatającego – yeedi vac 2 pro. Najnowszy sprzęt jest niewysoki (co pozwoli na sprzątanie pod każdym meblem) i ma się wyróżniać systemem rozpoznawania przeszkód oraz udoskonalonym mopowaniem.
Aktualizacja: od czasu premiery doczekalismy kilku istotnych obniżek ceny robota. Obecnie sprzęt kupisz już za 1329 zł.
Do robota można też dokupić stację samoopróżniającą za 946 zł, a biorąc od razu zestaw zapłacisz 2199 zł! W oficjalnym sklepie yeedi na allegro.pl znajdziesz też wszystkie akcesoria i filtry.
Firma yeedi istnieje od 2019 roku, a nazwa to akronim od: Young, Enjoy, Ease, Dare, Independent. To nie pierwszy mój kontakt z marką yeedi – ponad rok temu testowałem yeedi 2 hybrid. Zobaczmy więc, co przyniesie test najnowszego robota i czy yeedi poprawiło wady wypunktowane u poprzednika.
Pod względem sprzętowym roboty yeedi mają wiele wspólnego z urządzeniami Ecovacs, z tą różnicą, że tamten producent stosuje radary laserowe LiDAR, a yeedi preferuje kamery skanujące sufit (podobnie jak iRobot).
Technologicznie mamy tu do czynienia z pewną wariacją Ecovacs Deebot Ozmo T9+, gdyż dostajemy tę samą platformę i parametry, lecz z kamerą skanującą sufit zamiast LiDARu i bez kilku bajerów od Ecovacs (rozpylacza zapachu i sporej ilości funkcji w aplikacji). Jest jeszcze jedna różnica między T9 a vac 2 pro – cena. Robot Ecovacs kosztuje ponad 2070 zł, a ze stacją 3099 zł, co daje różnicę około 300 zł na samych robotach i 700 zł na wariancie ze stacją samoopróżniającą.
Dodam, że na rynku znajdziemy również model Dreame Z10 Pro – także potrafi rozpoznawać przeszkody, lecz nie ma żadnych ulepszeń mopowania, które za to ma Roborock S7. Ten ostatni kosztuje jednak około 600 zł więcej (sam robot, stacja jest znacznie droższa). Jak widać więc, robot yeedi vac 2 pro ma okazję wstrzelić się między sprawdzone roboty z LiDARem i podstawowym mopowaniem, a roboty dużo droższe, z ulepszeniami.
W nowym modelu, w stosunku do yeedi 2 hybrid zwiększono siłę ssania z 2500 Pa do 3000 Pa, akumulator ma niezmiennie dużą pojemność, zbiornik na kurz jest niewiele większy (420 vs 400 ml), a zbiornik na wodę zmalał (180 vs 240 ml). Największa zaleta robotów yeedi nadal została utrzymana – roboty tej firmy mierzą tylko 7,7 cm, więc są zdolne do sprzątania pod prawie każdym meblem. Osiągnięto to poprzez zastosowanie kamery skanującej sufit, zamiast radaru laserowego LiDAR.
Nie zmieniła się szczotka w robocie – nadal mamy tradycyjny moduł z trzema paskami gumy i włosia. Nadal też wkręcają się w nią włosy, choć konstrukcja szczotki ułatwia ich usuwanie. Zbiornik 420 ml na kurz spokojnie wystarczy na sprzątnięcie dużego domu, a ilość wody pozwoli na mopowanie z maksymalnym dozowaniem ok. 40 m2.
Specyfikacja yeedi 2 pro:
W zestawie startowym znajdziemy kompletnego robota gotowego do pracy, zbiornik z podstawką do mopowania, słabej jakości szmatkę mopującą (w yeedi 2 hybrid szmatka była dużo mocniejsza + dodano szmatki jednorazowe), zestaw instrukcji i prostą stację ładowania z miejscem na kabel.
W kontekście ceny robota zabrakło mi zapasowego filtra, bocznej szczotki i dodatkowych szmatek mopujących. Nożyka do rozcinania włosów mieści się pod górną klapą, obok pojemnika na kurz.
Robot yeedi vac 2 pro to bliźniak urządzeń Ecovacs, więc jakość wykonania może być tylko dobra. Górna część robota to biały, porządny plastik z podnoszoną osłoną, pod którą znajdziemy przycisk resetu, włącznik, zbiornik na kurz, czyścik i naklejkę z kodem QR do szybkiego połączenia z robotem.
Front także wykonano z białego plastiku, a jego dolną część dodatkowo pociągnięto paskiem gumy. Jedynie osłony sensorów są czarne. Cały dół i tył robota to czarny, matowy plastik, także wysokiej jakości. Koła mają porządne gumowanie, a zespół pływającej szczotki opiera się na czterech wypustkach z włosia i paskach gumy z przodu – nie ma ryzyka porysowania podłóg.
Główna szczotka jest taka sama, jak w starszym yeedi 2 hybrid i w większości modeli Ecovacs. Mimo tradycyjnej konstrukcji z włosiem i gumą łatwo usuwa się z niej włosy, a to z uwagi na specjalne profilowanie, ułatwiające dostanie się pod włosy i ich rozcięcie. Boczna szczotka jest łatwo wypinana – nie ma śrubki (jak w Roborockach), lecz przednie koło podporowe nie jest proste w demontażu, a na jego ośce gromadzi się sporo kurzu i włosów.
Z tyłu robota znajdziemy zaślepkę do trybu samego odkurzania. Jeśli chcemy mopować, należy ją wymienić na zbiornik z wodą i zintegrowamą podstawką mopującą. Dużym zaskoczeniem było dla mnie jak świetnie mop przylega do podłoża – wszystko zostało wyliczone co do milimetra.
Stacja to typowe rozwiązanie ze stykami na dole: nie ma tu do czego się przyczepić, w przeciwieństwie do nakładki mopującej. Wykonałem nią kilka mopowań kuchni i nie wygląda już tak jak na początku – wypadło z niej trochę nitek, a sam materiał jest bardzo cienki, więc nie wróżę długiej eksploatacji. Warto zaopatrzyć się w zapas, który na razie nie jest dostępny u polskiego dystrybutora, lecz w dużych sieciach handlowych kupisz akcesoria pasujące od robotów Ecovacs (przykładowo od modelu T8).
Dodatkowa stacja opróżniająca jest po prostu świetna. Jakość wykonania jest bardzo dobra, akcesorium jest gotowe do pracy od razu po wyciągnięciu z pudełka (nie trzeba nic skręcać), a producent przemyślał konstrukcję. Od spodu mamy dostęp do kanału odprowadzającego, który można rozkręcić i wyjąć z niego to, co utknęło. Z tyłu stacji znajduje się miejsce na nadmiar kabla, a dostęp do worka 2,5 litrowego mamy od góry. W stacji nie ma miejsca na przechowanie zapasowego worka (w zestawie jest jedna sztuka zapasu).
Podsumowując, do jakości wykonania czy konstrukcji ciężko jest się przyczepić – oczywiście lepiej by było, gdyby yeedi zastosował szczotkę silikonową, a mop nie był tak niskiej jakości, ale to drobnostki.
Start pracy z robotem był bardzo prosty – aplikacje już miałem, gdyż jednocześnie testowałem yeedi mop station, więc tylko dodałem nowego robota, połączyłem go z siecią i pozwoliłem mu zeskanować kod QR z telefonu (za pomocą kamery w urządzeniu). Cała procedura trwała dosłownie 30 sekund.
Poprzednio testowany robot yeedi 2 hybrid potrzebował trzech cykli sprzątania, aby stworzyć sensowną mapę domu, zupełnie jak mają to w zwyczaju iRoboty i inne roboty z kamerą. Nowy yeedi vac 2 pro miał tu błysnąć usprawnieniem i zmapować cały dom za pierwszym razem! Producent miał sporo czasu na usprawnienie softu, więc uznałem, że to nowe oprogramowanie pozwoli na osiągnięcie optymalnego efektu.
Niestety, w praktyce okazało się, że w moim wypadku tak nie jest. Przeprowadziłem 12 prób zrobienia mapy parteru domu, który według innych robotów ma ok. 160 m2 podłogi do odkurzania i sporo otwartych przestrzeni. Pierwsze podejścia wykonywałem tak, jak to robię zawsze – na całkowicie otwartym parterze i drzwiach otwartych do każdego pomieszczenia.
Mapowanie za każdym razem kończyło się brakiem możliwości znalezienia stacji i stosownym komunikatem. Robot w tracie mapowania nie uznawał pokoi oddzielonych od korytarza ścianami nośnymi za część domu, łączył z korytarzem i resztą domu tylko te pokoje, które miały cienkie ściany, a pozostałe oddzielał od reszty mapy.
Co więcej, jeśli za taki „oddzielony” pokój uznał pokój startowy, gdzie znajdowała się stacja, to kończąc pracę w innym pomieszczeniu (także z grubą ścianą działową/nośną), robot kręcił się przez chwilę w kółko i kończył pracę dając komunikat o nieznalezieniu stacji. W ten sposób mapa nie została zapisana, a robot niepotrzebnie tracił energię.
Żeby było ciekawiej, niektórych prób mapowania nie mam nawet w rejestrze – według aplikacji robot przejechał 613 m2, a realnie była to 2-krotnie większa powierzchnia. Mapę udało się zrobić, dopiero gdy zamknąłem problematyczne pokoje.
Po pierwszej drobnej aktualizacji oprogramowania uznałem, że spróbuję zrobić mapę na nowo – to był błąd. Robot nie ma pamięci wielu map, więc starą usunąłem i zacząłem mapować od nowa. Było tylko gorzej – nie pomogło zamknięcie pokoi, robot dostał do zmapowania tylko pomieszczenia otwarte, wszystko, co ma drzwi zamknąłem, ale nadal na końcu pojawiał się komunikat o nieznalezieniu stacji.
Ostatecznie po wielu próbach udało się stworzyć mapę samej kuchni, zagradzając oba wejścia. Tu trzeba wspomnieć, że jeśli udałoby się zrobić mapę, to niestety roboty yeedi nadal nie mają opcji ręcznego podziału mapy na pomieszczenia. Jesteśmy więc skazani na mapę wygenerowaną przez robota, a ten uznaje pomieszczenia bez wąskich wejść (drzwi) za jedno wielkie pomieszczenie.
Takim sposobem cały korytarz, kuchnia, jadalnia i salon stały się „pokojem dziennym” a jedyną opcją wysłania robota w dany obszar, to zaznaczenie go prostokątem na mapie. Taki sam problem był w yeedi 2 hybrid i nie spodziewałem się, że po ponad roku pracy nad oprogramowaniem firma yeedi nie da rady dodać tak podstawowej funkcji do softu.
Na szczęście jest nadzieja na szczęśliwe zakończenie tej historii, bo już w czerwcu pojawi się aktualizacja oprogramowania pozwalająca na ręczny podział mapy na strefy, a w sierpniu producent ma dodać mapowanie wielu pięter. Wraz z tymi poprawkami ma zostać zoptymalizowany system rozpoznawania przeszkód.
Dodam, że w trakcie robienia mapy robot zachowywał się bardzo chaotycznie, co jest cechą wspólną urządzeń z kamerami. Już na wstępie zresztą aplikacja informuje, że przednie sensory 3D omijania przeszkód nie działają podczas tworzenia mapy. Skutkowało to obijaniem się sprzętu o przeszkody, co widać na obudowie samego robota – jest nieco porysowany.
Po wygenerowaniu mapy praca robota nabiera sensu, choć zdarzają się mu nadal bezproduktywne ruchy, jak wracanie do tych samych miejsc po kilka razy, czy rezygnowanie z sprzątania w linii, w której natknął się na nogę stołu (wrócił do niej na końcu sprzątania). Ciekawe jest też to, że robot nie potrafi utrzymać prostego toru jazdy podczas mopowania – robot robi mini slalom, zamiast jechać prosto, choć nie ma to raczej wymiernego wpływu na jakość sprzątania.
Jak to w robotach z kamerą bywa, obszar sprzątnięty jest zamalowywany na kolor seledynowy i często robot zaznaczał kolorem obszary, w których jeszcze nie był. Na szczęście zawsze do nich wracał. Osobiście nie przepadam za takim sposobem pokazywania sprzątniętego obszaru – wolę widzieć tor jazdy za pomocą linii – wtedy widać gdzie robot był i jakie przedmioty mu przeszkadzały w dostaniu się w zakamarki.
Najlepiej słabość algorytmu pokazuje czas sprzątania – przykładowo 109 m2 robot sprzątnął w 182 minuty, innym razem 95 m2 sprzątał 126 minut, a kolejnym 123 m2 152 minuty. Roboty z LiDARem potrzebują mniej niż minutę na sprzątnięcie 1 m2, podobnie robią to iRoboty, a tu ewidentnie kuleje optymalizacja trasy sprzątania.
Do tego trzeba pamiętać, że roboty z kamerą wymagają światła do prawidłowej i wydajnej pracy – w ciemnych pomieszczeniach bazują na mapie i żyroskopie, więc sprzątanie zajmuje więcej czasu i może nie być tak dokładne, jak przy świetle dziennym lub włączonym oświetleniu.
W znanym my środowisku (istnieje wygenerowana mapa) robot sprząta dokładnie i rzadko zdarza mu się coś pominąć. Siła ssania już od 2 biegu jest wystarczająca dla podłóg twardych, a dla dywanów warto włączyć 3 lub nawet 4 bieg. Warto wspomnieć, że szczotka nie blokuje się na dywanie typu shaggy z włosiem o długości 3 cm. W zbiorniku na kurz wszystko ładnie zbija się przed filtrem, do którego mamy łatwy dostęp.
W przeciwieństwie do Roborocka, Ecovacs i yeedi dają między zbiornikiem a filtrem siateczkę + gąbkę, które zabezpieczają filtr przed zapychaniem się kurzem. 420 ml zbiornika na kurz to sporo – nie udało mi się zapełnić tej pojemności pojedynczym sprzątaniem.
Przednie czujniki mają pomagać w omijaniu przeszkód i faktycznie działają świetnie na to, co widzą idealnie przed sobą. Dam prosty przykład z białym przedłużaczem i wystającym z niego czarnym kablem zasilającym – oba kable zostały wykryte i ominięte, lecz gdy czarny kabel kończył się, robot najechał na niego bokiem (tu czujnik nie łapie) i próbował go wciągnąć. Sprawdziłem też wykrywanie cienkich kabli ładowarek – zarówno czarne, jak i białe wykrywa bezbłędnie, jedynie może próbować „zjeść” ich końcówki.
Robot nie miał żadnych problemów z czarnymi powierzchniami – sprząta je bezbłędnie. Wykrywanie dywanów i wykładzin też działało sprawnie. Głośność pracy jest na przyzwoitym poziomie:
Projekt stacji opróżniającej jest świetny – zbiornik na kurz w robocie ma dwa otwory, którymi dosłownie wszystko jest odprowadzane do worka w stacji. Działanie samoopróżniania jest bezproblemowe i faktycznie pozwala na więcej autonomii.
Nie przesadzałbym jednak z tymi 30 dniami, gdyż i tak najlepiej po każdym cyklu sprawdzić szczotkę główną, czy nic się w niej nie zaplątało, a co 2-3 cykle dłuższego sprzątania trzeba ją wyjąć i usunąć zaplątane włosy. Stacja przy opróżnianiu generuje 78 dB hałasu.
Robot yeedi vac 2 pro może być naprawdę dobrą propozycją dla każdego, komu przeszkadza wysokość robotów z LiDARem (9,3-10 cm), lecz jeśli yeedi nie nie poprawi oprogramowania i algorytmu, to nie wróżę sukcesów.
Sprzętowo to świetny robot, ale oprogramowanie zachowuje się jak w wersji beta, a aplikacja nie oferuje opcji znanych z tańszych robotów. Co dziwi, bo przecież yeedi promuje się jako konkurent iRobota, a nie najtańszych firm, jak iLife, czy robotów z Lidla i Biedronki.
Zazwyczaj tryb mopowania w robotach 2w1 jest traktowany po macoszemu, a tu zaskoczenie – mopowanie jest genialne! Podstawka z mopem przesuwa się do przodu i do tyłu 480 razy na minutę. Zakres tego ruchu to około 1 cm, a z uwagi na porządne przyleganie szmatki do podłoża robot skutecznie ściera plamy, nawet te klejące i zaschnięte.
Aplikacja nie oferuje żadnego trybu intensywnego, zagęszczającego tor mopowania (jak to robią Roborocki), nie ma też trybu mopowania w jodełkę (Y). Mimo to efekty mopowania są lepsze od większości robotów na rynku i spokojnie mogę napisać, że yeedi vac 2 pro w kategorii mopowania to godny konkurent dla Roborocka S7 – mam wrażenie, że efekty są nawet lepsze, gdyż tu wprawiana w drgania jest cała szmatka, a nie tylko jej środek.
Na dodatek ilość dozowanej wody na maksymalnym poziomie jest na tyle duża, że za robotem nie pozostają żadne suche pasy. Drugi poziom dozowania wody nadaje się na panele i podłogi drewniane. Jedyna szmatka załączona do zestawu jest lichej jakości, ale ma przemyślaną budowę – biały materiał jest miękki i delikatny, ale te niebieskie pasy to materiał szorstki, więc mamy tu podobne połączenie jak w robotach Tefala ze szmatką Animal Scrub – szorstki materiał lepiej usuwa plamy.
Jak widać na powyższym gifie, wielka, wyschnięta plama po kawie została starta w trybie sprzątania strefowego z podwójnym powtórzeniem. Wybór sprzątania pojedynczego lub podwójnego danego obszaru to jedyne usprawnienie sprzątania i na szczęście, robot wykonuje drugie sprzątanie tego samego obszaru w poprzek pierwszego.
Zbiornik na wodę nie należy do największych – mieści 180 ml wody, a na 3 poziomie dozowania mniej niż połowa zbiornika pozwoliła na sprzątnięcie 16 m2 kuchni (kafelki). Spokojnie na tym poziomie dalibyśmy radę mopować 40 m2 podłogi, choć już po tych 16 m2 szmatka jest bardzo brudna. Sprzątanie jedną szmatką większych powierzchni nie jest specjalnie higieniczne, więc warto szmatkę na szybko przemyć i wysłać robota do następnego pomieszczenia (o ile udało się zrobić mapę lub robot podzielił ją jak trzeba).
W kwestii mopowania firma yeedi pokazała, że ma świetnych inżynierów, więc, jakby jeszcze zatrudnić dobrych programistów i poprawić oprogramowanie i dodać kilka funkcji do aplikacji, mielibyśmy genialnego robota, będącego alternatywą dla znanych marek.
Sterujemy za pomocą dedykowanej aplikacji yeedi i w sklepie Google Play ma ona raczej słabą opinię – 2,1/5 z 866 opinii (na dzień 3 maja 2022). Dodam, że bliźniacza apka Ecovacs Home też nie ma zbyt pozytywnych opinii – 2,5/5 z prawie 21 tysięcy ocen.
Połączenie robota z aplikacją jest bezproblemowe jak już wcześniej wspomniałem. Na pulpicie głównym mamy wybór naszego urządzenia – jednocześnie testowałem bardziej przełomowego robota yeedi mop station, więc najpierw trzeba wskazać urządzenie którym chcemy zarządzać.
Na tym ekranie mamy też skrót do skaner kodów QR, powiadomienie od robotów, skrót do historii sprzątania, jak i rozpoczęcie sprzątania. Możemy też zmienić nazwę robota, udostępnić go innym domownikom, a w ustawieniach wybierzemy język, region i sprawdzimy wersję aplikacji – zaczynałem test na wersji 1.2.8, a po paru dniach pojawiła się wersja 1.2.9, która wprowadziła język polski aplikacji. Komunikaty głosowe nadal są w języku angielskim, podobnie jak powiadomienia, mimo, iż w samym centrum wiadomości te same komunikaty są już po polsku – to kolejny błąd w sofcie.
Polskie tłumaczenie jest w miarę dobre. Po wejściu w robota zobaczymy typowy pulpit z nazwą robota, stanem baterii w procentach (poprzedni yeedi 2 hybrid nie pokazywał dokładnego stanu baterii, tylko ikonkę) i skrót do filtrów mapy (tu ustalimy, czy chcemy widzieć nazwy obszarów i kolejność sprzątania).
Niżej znajduje się mapa, a pod nią wysuwane menu. Bazowo widzimy tryb sprzątania: auto, obszar, indywidualny. Mamy skrót do edycji mapy, co jest nieco naciągane. Można jedynie nazwać pomieszczenia, usunąć mapę i dodać strefy bez mopowania – brak tu podziału ręcznego pomieszczeń. Dużym, niebieskim sensorem rozpoczynamy i wstrzymujemy pracę, a po prawej mamy opcję powrotu do stacji lub gdy robot w niej siedzi, możemy ręcznie uruchomić opróżnianie zbiornika kurzu.
Po wysunięciu dolnej belki znajdziemy sekcję z parametrami sprzątania: ilość powtórzeń, poziomy ssania (1-4) i dozowania wody (1-3). Dalej ustalimy kolejność sprzątania – fajna sprawdza – można ustalić, że najbardziej zabrudzone obszary robot sprząta na końcu.
W ramach harmonogramów sprzątania ustawimy ilość powtórzeń i wybierzemy obszar i ustalimy dni oraz powtarzalność. Komunikaty głosowe mogą być generowane w 13 językach, ale na razie bez polskiego. Regulowana jest też głośność komunikatów.
Na końcu mamy sekcję z ustawieniami sprzątania, a tam znajdziemy kilka fajnych opcji. Ciągłe sprzątanie – gdy robot rozładuje się, wróci na ładowanie do stacji i po naładowaniu będzie kontynuować pracę. Mamy tryb nie przeszkadzać, włącznik auto opróżniania i opcję częstego opróżniania (dobre dla właścicieli zwierzaków gubiących sierść).
Jest też opcja wykrywania dywanów i ustawienia czujnika wykrywającego przeszkody: włącznik dokładnego omijania przeszkód, opcja „nie dopuść do utknięcia robota pod meblami” i „nie dopuść do upadków z niskich stopni”.
Ostatnia zakładka to ustawienia, w których znajdziemy dziennik sprzątania. Jak już wcześniej wspomniałem, połowa prób tworzenia map nie została tu zapisana. Same mapy to podgląd pod obszar sprzątnięty – mamy status sprzątania, metraż, czas i dokładną datę rozpoczęcia.
Niżej mamy statystyki zużycia szczotek i filtra, a także podpowiedzi, jak o nie dbać i czyścić. Dalej znajdziemy sekcję pomocy z instrukcją obsługi, sekcję aktualizacji oprogramowania (miałem wersję 1.5.4), ustawienia strefy czasowej i wybór jednostek obszaru.
Aplikacja ma ładny interfejs użytkownika i nie sprawiała większych problemów, choć czasem zdarzało się jej zamrozić. Wielu funkcji i opcji znanych od dawna u konkurencji brakuje, więc przed yeedi jeszcze sporo pracy.
yeedi vac 2 pro jest ze mną od kwietnia 2022 i czekał na dwie obiecane duże aktualizacje – jedna miała pojawić się w czerwcu, a druga pod koniec wakacji i wnieść sporo brakujących funkcji.
Czerwcowa aktualizacja obiecywała ręczny podział mapy na strefy, a nie tylko automatyczny przez robota, który w moim przypadku (i każdym z otwartymi przestrzeniami) nie sprawdził się. Aktualizacja sierpniowa miała dorzucić pamięć wielu map. Wraz z tymi nowościami, poprawie ulec miał system rozpoznawania przeszkód.
Praktycznie większość wad wymienionych w niniejszej recenzji to problemy i braki związane z oprogramowaniem, więc sprawdziłem, jak to wszystko zmieniło się wraz z aktualizacją firmware robota do wersji 1.6.9 (wiosną 1.5.4), mając najświeższa wersję aplikacji V1.3.4 (test na wiosnę to wersja V1.2.9).
Po serii aktualizacji robot tworzy sensowną mapę już za pierwszym sprzątaniem. Wcześniej miał problem z grubymi ścianami – pomieszczenia za takimi traktował jak osobne byty i nie dołączał ich do mapy głównej, przez co nie potrafił do nich dotrzeć.
Nadal w trakcie tworzenia mapy robot nie korzysta z przednich sensorów wykrywających przeszkody i wali we wszystko, co napotka na swojej drodze – dobrze, że zderzak jest gumowany. Po stworzeniu mapy robot jest już bardzo delikatny dla mebli i ścian. Oczywiście trzeba pamiętać, że jest to robot z kamerą skanującą sufit i przynajmniej do stworzenia mapy potrzebuje dobrze naświetlonych pomieszczeń.
Robot mimo prawidłowo zrobionej mapy i stacji dokującej nie przesuwanej nawet o milimetr, nie potrafi wrócić do stacji po sprzątaniu całego domu. Problem nie występuje, gdy robot sprząta tylko jakieś pojedyncze pomieszczenie w bliskim sąsiedztwie stacji.
Drugą wadą (wynikającą z pierwszej) jest brak możliwości przeniesienia stacji – robot nie potrafi zlokalizować nowej pozycji na mapie, a robią to praktycznie wszystkie współczesne roboty…
Niestety nie widzę poprawy algorytmu – robot lubi dość często zatrzymywać się na kilka, kilkanaście sekund i myśleć co ma dalej robić. Standardowa wydajność sprzątania 1 m2 w ok. 1 minutę, jest tu znacznie dłuższa i tak jedno z ostatnich sprzątań (niedokończonych przez rozładowany akumulator) trwało 217 minut, gdzie robot ogarnął 108 m2.
Zgodnie z obietnicą, obie funkcje pojawiły się wraz z kolejnymi aktualizacjami. Pozostał tylko problem złego mapowania pomieszczeń otwartych.
U mnie salon i jadalnia to jedno pomieszczenie z przewężeniem pomiędzy nimi. Salon ma szerokie przejście na korytarz, a jadania do kuchni, która to łączy się z korytarzem. Pusta przestrzeń na środku jest zamknięta z czterech stron – to spiżarnia, którą prawidłowo mapują wszystkie roboty z radarami LiDAR, a także iRoboty z samymi kamerami, co możesz zobaczyć na poniższym porównaniu z Ecovacs T9 Aivi od tego samego producenta (yeedi produkuje Ecovacs), iRobota j7+ i Roborocka S7.
Wprowadzony podział pomieszczeń pozwolił na rozdzielenie salonu od części jadalnianej, kuchni i kawałka korytarza, ale tych pomieszczeń rozdzielić już się nie dało. Kiepskie mapowanie otwartych przestrzeni można by tłumaczyć obecnością tylko kamery skanującej sufit, lecz iRoboty też tak mają i radzą sobie znacznie lepiej. Wychodzi więc na to, że problem leży po stronie algorytmu i oprogramowania, a nie zastosowanej technologii mapowania.
Z drugiej strony muszę podkreślić, że brak radaru LiDAR przekłada się na niski profil robota – to tylko 7,7 cm, więc sprzęt jest zdolny do wjazdu pod każdy mebel pod warunkiem, że w aplikacji wyłączymy funkcję zapobiegania utknięcia pod meblami.
Tu nie widzę żadnej poprawy. Robot nadal ma problem z utrzymaniem prostego toru jazdy i zdarza mu się ominąć dany tor, gdy po drodze napotka przeszkodę w postaci nogi od stołu. Potrafi po kilka razy wracać do tych samych miejsc, zostawiać w sprzątanych pomieszczeniach kawałek nieodkurzonej podłogi i wrócić tam po jakimś czasie – to bezsensowne marnowanie energii i czasu.
Także pod tym względem nie zanotowałem żadnej poprawy.
Wraz z aktualizacjami pojawiły się komunikaty w języku polskim – robot przemawia poprawną polszczyzną, przyjemnym, kobiecym głosem.
Robot yeedi vac 2 pro to sprzęt z potencjałem – ma świetny hardware (praktycznie bliźniaczy z Ecovacs Deebot Ozmo T9), ale algorytm poruszania się i optymalizacji sprzatania nadal wymagają dopracowania.
Muszę przy tym zaznaczyć, że spora część problemów i wad wypunktowanych w niniejszej recenzji wynika z układu pomieszczeń w moim domu. W wypadku małych mieszkań o prostym układzie, wspomniane wady mogą się nie pojawić.
Trzeba natomiast pamiętać, że na polskim rynku jest sporo mocnych, konkurencyjnych propozycji. Można na przykład dołożyć 300 zł i mieć robota Ecovacs Deebot Ozmo T9 . Za 400 zł więcej kupisz sprawdzonego Roborock S7 , a w podobnej cenie zgarniesz Dreame Z10 Pro lub Roborock S6 MaxV , które także rozpoznają przeszkody (choć gorzej mopują).
Zachwyciło mnie mopowanie, niski profil robota, przyzwoita głośność pracy, bardzo długi czas pracy na baterii, ale to wszystko nie ma znaczenia, jeśli robot ma problemy z podstawowym działaniem i poruszaniem się. Przynajmniej w moim środowsku – być może w wypadku mniejszych mieszkań z prostym rozkładem pomieszczeń te problemy będą mniej istotne.
Sam sprzęt przypadł mi do gustu, ale zdecydowanie wymaga ulepszenia, stąd na dzisiaj oceniam go na 7,5/10.
ZALETY
|
WADY
|
Szukając dobrego odkurzacza koniecznie przeczytaj nasz wpis, jak kupić odkurzacz i nie stracić. Warto również zapoznać się z poradnikiem, jaki odkurzacz dla alergika warto teraz wybrać.
Zachęcam również do zerknięcia na listę najlepszych pionowych odkurzaczy bezprzewodowych, jak również maniaKalny TOP-10 najlepszych odkurzaczy na polskim rynku oraz zestawienie najlepszych odkurzaczy piorących.
Jeśli szukasz robota sprzątającego, warto zerknąć na nasz poradnik, jaki odkurzacz automatyczny wybrać, żeby nie żałować, oraz na TOP-10 najlepszych robotów sprzątających.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Do końca listopada masz okazję kupić prosty, lecz genialnie wykonany model pralki firmy Asko –…
W Media Expert mają świetną ofertę na flagowego robota marki Roborock, a dodatkowo zgarniasz odkurzacz…
Sprawdzamy i porównujemy dwa najnowsze odkurzacze pionowe - Dreame Z30 i Dreame Z20. Czym się…
Black Friday to szał zakupowy, który swoją genezę ma w Stanach Zjednoczonych. Od wielu lat…
Turecki producent ma nową promocję na nowe odkurzacze pionowe. Do wybranych modeli ze stacją możesz…
Roborock Qrevo MaxV będzie dzisiaj dostępny w rekordowo niskiej cenie. Trzeba się jednak spieszyć, bo…