Roborock Dyad to nowy odkurzacz mopujący, który wyróżnia się dobrą specyfikacją, ale też stosunkowo wysoką ceną. Czy warto kupić ten sprzęt? Czas to sprawdzić!
W zeszłym roku wiele firm produkujących odkurzacze bezprzewodowe prezentowało swoje pomysły na mopy elektryczne. Testowaliśmy już kilka takich rozwiązań – od drogiego Hizero Bionic Mop, przez średnio udany model Jimmy HW8 Pro, po niezły Redkey W12 (jego recenzję opublikujemy w styczniu).
Do tego grona dorzucić można także odkurzacz Hoover H-FREE 500 Hydro Plus, który jak dotąd w mojej opinii najlepiej łączy funkcjonalność odkurzacza pionowego, z mopowaniem na mokro.
Niedawno zadebiutował Roborock Dyad, który także próbuje podbić rynek elektrycznych mopów. Czy z sukcesem? Czas się o tym przekonać!
Na początek warto wspomnieć o cenie Roborock Dyad. Sprzęt kosztuje aktualnie 1789 zł – to 1000 zł taniej od Hizero, ale przy tym sporo drożej od modeli Jimmy i Redkey. Czy faktycznie Dyad oferuje coś więcej? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie w dalszej części testu.
Jeśli chcesz dodatkowo oszczędzić, z kodem ZF188487 zbijesz cenę o kolejne 70 zł – w sklepie Geekbuying.pl.
Spis treści
Specyfikacja i wyposażenie Roborock Dyad
- Moc silnika: 260 W;
- Siła ssania: 13 kPa;
- Pojemność baterii: 5000 mAh;
- Napięcie akumulatora: 21,6 V;
- Czas pracy: do 35 minut;
- Czas ładowania: 4h;
- Głośność pracy: 78 dB (według producenta);
- Pojemność zbiornika na wodę czystą: 850 ml;
- Pojemność zbiornika na wodę brudną: 620 ml;
- Waga: 5,1 kg;
- Szerokość szczotki: 27 cm (22,5 cm samo włosie przedniej szczotki);
- Wysokość sprzętu: 111 cm.
Specyfikacja Roborocka jest lepsza od Redkey W12 – ma większą moc silnika (150 W vs 260 W), sporo większe zbiorniki na wodę, ale za to pracuje nieco krócej, jest głośniejszy i dłużej ładuj się do pełna.
W stosunku do Jimmy HW8 Pro mamy taki sam czas pracy, podobną wagę, lecz nieco słabszą moc silnika (260 W vs 300 W) i mniejsze ssanie (13 vs 15 kPa). Do Hizero ciężko porównać Dyada, gdyż producent mopa Hizero nie podaje za wielu danych – na pewno Roborock ma większe zbiorniki i dwa razy krótszy czas pracy.
Największą wadą specyfikacji Dyada jest waga urządzenia – 5,1 kg to sporo, sprzęt przy przenoszeniu nie należy do najwygodniejszych (z wodą waży nawet 6 kg). Cieszą bardzo duże zbiorniki na wodę brudną i czystą. Czas pracy w trybie automatycznym to maksymalnie 35 minut, a w trybie intensywnym 25 minut.
Zestaw startowy jest ubogi – poza gotowym do działania urządzeniem dostajemy zapasowy filtr HEPA, wycior z chowanym nożykiem do czyszczenia mopa, ładowarkę i stację dokującą, zabezpieczającą podłogę przed wodą. Brakuje zapasowych wałków – Redkey dawał aż trzy sztuki na zapas, a Jimmy dwie.
Podczas premiery Roborock chwalił się opracowaniem wraz z koncernem Unilever specjalnego detergentu dla swojego mopa: Omo Floor Cleaner Professional. Niestety nie ma go w zestawie, firma poskąpiła nawet małej próbki. Na dzień publikacji testu nie znalazłem możliwości zakupu tego środka w Internecie.
Jakość wykonania i ergonomia
Roborock Dyad jest nieco lepiej wykonany od mopa Jimmy HW8 Pro i Hizero. Podobna jakość prezentuje Redkey W12. Żaden plastik nie sprawia wrażenia taniego, cały korpus wykonano z matowego, białego plastiku, a pojemniki z ciemnego, półprzeźroczystego materiału.
Rączka jest bardzo ergonomiczna i wygodna, czego nie da się powiedzieć o samym urządzeniu. Dyad jest ciężki, do tego nie potrafi stać w pionie samodzielnie. Z tyłu urządzenia znajduje się wyciągana podpórka, która pozwala postawić Roborocka pod kątem 45 stopni do podłogi. Zabrakło też wygodnego uchwytu do przenoszenia mopa – jest tylko uchwyt samych zbiorników, ale obawiałem się podnosić urządzenie za wciskany na zatrzask pojemnik.
Stacja dokująca ma bardzo wysoko ustawione styki, więc nie ma ryzyka dojścia do nich wody. Podstawa stacji ma chronić podłogę przed wodą i jednocześnie robić za miejsce do samooczyszczenia szczotek. Z boku znajdziemy miejsce a wycior, a z tyłu stacji, mało praktyczny zwijacz kabla. Brakuje jakiegoś zakończenia po zwinięciu kabla – nie ma gdzie go zblokować, więc kabel sam się odwija.
Zespół szczotek ma sporą wysokość. Lewy bok mieszczący napęd ma 11 cm wysokości, a prawy 6,5 cm, więc tylko ten drugi umożliwia podjazd pod cokoły meblowe. Taka grubość zespołu szczotek utrudnia wjazd pod meble, choć mopy elektryczne i tak nie lubią się z takim położeniem – muszą pracować w pozycji najbliższej pionu. Bateria nie jest łatwo wymienna, więc nie ma opcji wydłużenia czasu pracy poprzez dokupienie drugiego akumulatora.
Jakość wykonania oceniam bardzo wysoko – Roborock przyzwyczaił nas do produkowania sprzętu świetnie wykonanego, lecz ergonomia Dyad mocno kuleje i jak dotąd jest to najmniej wygodny w użytkowaniu mop elektryczny, z jakim miałem styczność. Przyznam szczerze, że spodziewałem się po Roborocku czegoś więcej.
Sprzątanie na sucho i na mokro
Roborock Dyad wyróżnia się nietypową konstrukcją. W przypadku innych testowanych mopów elektrycznych narzekałem na to, że ich rolki nie dochodzą do ścian czy cokołów, pozostawiając spore centymetry nieumytej podłogi. Roborock rozwiązał ten problem stosując dwa rzędy szczotek.
Pierwsza jest typowa – ma 22 cm szerokości włosia i siedzi w 27 cm obudowie. Tuż za nią są dwie mniejsze szczotki o szerokości 11,5 cm samego włosia, które dochodzi do krawędzi obudowy. Dwie linie szczotek działają przeciwstawnie, co ma polepszyć efekty mopowania.
Fajnie rozwiązano też system nawadniania i jednocześnie czyszczenia wałków. Natryski są na całej ich długości, a nie tylko na środku jak to u konkurencji bywa (tylko Redkey W12 miał to równie dobrze rozwiązane).
Przygotowanie urządzenia do pracy wymaga napełnienia zbiornika wody czystej. Dodatkowo warto namoczyć przedni wałek – ułatwimy sobie pierwsze minuty pracy.
Do wyboru mamy dwa tryby pracy: automatyczny i maksymalny. Pierwszy sam wykrywa zabrudzenia i zwiększa moc ssania i poziom dozowanej wody, gdy jest to potrzebne. Maksymalny, jak sama nazwa sugeruje, operuje z maksymalną mocą ssania (13 kPa) i najwyższym poziomem dozowania wody – w tym trybie pracować można maksymalnie 25 minut i faktycznie tyle urządzenie wytrzyma na jednym ładowaniu.
Wałek przedni opiera się podczas pracy na podłożu, przednie koła podporowe mu w tym nie przeszkadzają, lecz nieco mocniej wystające koła tylne sprawiają, że drugi rząd wałków ledwie dotyka podłoża. Prosty test z kartą debetową pokazał, że pod przedni wałek trzeba ją wciskać na siłę, a pod drugi rząd, karta wchodzi bez problemu, gdyż wałki wiszą w powietrzu.
Niby takie ustawienie ma swój cel – przedni wałek ma zbierać zabrudzenia i myć podłogę, a drugi rząd może wspomagać zbieranie większych nieczystości, zbierać nadmiar wody i osuszać podłogę. Rzeczywistość jest jednak nieco inna…
Odkurzacz zostawia nieco mniej wody na kafelkach niż robił to Redkey W12, do tego od kółek i filcowych zabezpieczeń pozostają pasy na podłodze, które widać na zdjęciach – na szczęście po wyschnięciu nie ma po nich śladu.
Skuteczności mopowania nie można Roborockowi odmówić – potrafi usuwać plamy z herbaty i kawy, wciągać wszelkie rozlane płyny jak zupy, gęste kremy, ketchup, czy mleko z płatkami śniadaniowymi. Niestety, mam wrażenie, że ilość dozowanej wody na wałki jest nie wystarczająca, gdyż nawet po kilku przejazdach jednym torem spora część podłogi potrafi być nietkniętą wodą, ani wałkiem. Najlepiej to widać na kafelkach, gdzie po 6 przejazdach przód/tył, około 10% powierzchni nadal było suche.
Winna jest temu nie tylko zbyt mała ilość dozowanej wody, ale także słaby docisk wałków do podłoża, wynikający z konstrukcji kół podporowych. W Redkey W12 wałek przylegał do podłoża znacznie bardziej, co dawało efekt wyrywania się urządzenia do przodu. W Dyad nie ma tego efektu – trzeba samemu pchać i ciągnąć sprzęt, wałki nie robią za wspomaganie napędu.
Przynaję, że Dyad najlepiej ze wszystkich testowanych mopów elektrycznych radzi sobie z rantami – potrafi usunąć plamy spod samych cokołów, czy ścian, choć wymaga to kilku ruchów po tej samej powierzchni.
Największą wadą urządzenia jest jego waga i słabe prowadzenie – jak już wspomniałem główna szczotka nie ciągnie urządzenia do przodu, kółka podporowe są małe, a przegub majta się na wszystkie strony, więc utrzymanie linii prostej podczas pracy nie jest specjalnie proste – zwłaszcza, przy ruchu „do siebie”.
Po umyciu podłogi w samej 20-metrowej kuchni mój staw łokciowy przypomniał o sobie, komunikując, że praca Roborockiem Dyad nie należy do najlżejszych. Na pewno nie jest to sprzęt dla osób starszych, słabszych, czy mających problemy ze stawami.
Pełen zbiornik wody czystej wystarcza na jakieś 35 m2 mopowania w trybie Auto i po takim sprzątaniu wskaźnik naładowania akumulatora pokazywał 65%. Do rozładowania baterii możemy mopować na 3 zbiornikach wody, co pozwolić powinno na umycie ok. 100 m2 powierzchni. W trybie MAX zbiornik wody wystarcza na jakieś 20 m2.
Wszystkie parametry pracy widzimy na czytelnym wyświetlaczu LED – pokazuje nam procentowy stan baterii, wyświetla ewentualne błędy, a w trybie Auto, za pomocą ledowego paska sygnalizuje ilość wykrytego brudu. Normalnie pasek świeci na niebiesko, a wraz z większą ilością brudu, zapełnia się kolorem czerwonym. Fajnym dodatkiem są komunikaty głosowe – mop na bieżąco informuje nas o potrzebnych do wykonania czynnościach i mówi w wielu językach, w tym po polsku.
Głośność pracy jest przyzwoita, Dyad na pierwszym biegu osiąga trochę ponad 72 dB, w trybie Max prawie 76 dB, a standardowo najgłośniejszym elementem jest zespół szczotek z głośnością przekraczającą 79 dB. Z odległości 2 metrów odkurzacz na pierwszym biegu notuje prawie 68 dB głośności.
Z moich obserwacji wynika, że gdyby nieco zmniejszyć dystans kółek podporowych do podłogi, szczotki lepiej przylegałyby i efekty mopowania byłyby duże lepsze, a mycie nie wymagałby wielokrotnych przejazdów po tej samej powierzchni.
Drugą kwestią jest długość włosia w Dyad – Redkey miał znacznie dłuższe włosie na wałku, przypominał wręcz wałek malarski – takie rozwiązanie lepiej poradzi sobie z nierównościami podłogi, a w niektórych przypadkach, poradzi sobie też z płytkimi fugami między kafelkami.
Ostatnią kwestią jest ilość dozowanej wody w trybie MAX – moim zdaniem mogłaby być nieco większa, zwłaszcza przy mopowaniu kafelków.
O sprzątaniu na sucho nie ma co myśleć – ten sprzęt ma za małą moc ssania i bez wody nie ma sensu go używać. Tryb osuszania podłogi po rozlaniu czegoś ma już więcej logiki – Dyad dobrze zbiera płyny z podłogi, lecz nie poradzi sobie z wyciągnięciem go z fug między kafelkami.
Konserwacja i czyszczenie Roborock Dyad
Proces samooczyszczenia wałków na stacji dokującej trwa dokładnie 2,5 minuty, a odkurzacz zużywa na ten cel stosunkowo mało wody – jakieś 100-150 ml wody. Proces powtórzony 2-krotnie dawał bardzo dobre efekty, ale tylko dla samych wałków, gdyż brud zebrany przy dyszach natryskowych, owinięte włosy wokół napędów, czy kurz wkręcony w podbicia plastikowych elementów trzeba usunąć ręcznie. W tym zadaniu bardzo pomocny jest wycior z składanym nożykiem – bardzo cwane narzędzie, podobne do tego z Redkey W12.
Pozostawienie wałków po samooczyszczeniu w odkurzaczu nie jest najlepszym pomysłem, gdyż nawet kilka dni nie pozwoliło im wyschnąć. Na szczęście ich demontaż jest bardzo prosty – przedni wałek wyciąga się od razu po zdjęciu osłony, a boczne wykręca się na boki, więc nie ma potrzeby odwracania Roborocka do góry nogami.
Czyszczenie sprzętu zajmuje nieco czasu, zwłaszcza usunięcie długich włosów i kurzu z filcowych podbić. Warto po skończonym cyklu umyć dokładnie sprzęt – po jednym mopowaniu ok. 50 m2 podłogi zdałem się na zapewnienia producenta i pozwoliłem odkurzaczowi wyczyścić się samemu 2-krotnie i tak zostawiłem urządzenie na 3 dni – niestety, gdy chciałem użyć go ponownie, dochodził z niego niezbyt przyjemny zapach (zbiornik wody brudnej opróżniłem zaraz po procesie samooczyszczenia).
Na razie nie znamy kosztu części eksploatacyjnych – do zakupu co jakiś czas będą 3 wałki i filtr HEPA. Czyszczenie Roborocka Dyad nie jest aż tak skomplikowane jak mopa Hizero, ale z uwagi na większą ilość wałków i bardziej rozbudowaną szczotkę, roboty jest z nim więcej niż z Jimmy HW8 Pro i Redkey W12.
Czy warto kupić Roborock Dyad?
Przyznam szczerze, że po Roborocku spodziewałem się czegoś bardziej dopracowanego – do tego przyzwyczaiły mnie testy robotów tej marki, zwłaszcza genialnego modelu S7+ ze stacją opróżniającą.
Dyad tymczasem ma problemy z ergonomią i jest po prostu niewygodny w użytkowaniu. Do tego wysokość kółek nie pozwala szczotkom na lepsze przyleganie do podłoża, włosia też mają co kot napłakał, więc usunięcie plam wymaga kilku przejazdów. Ilość dozowanej wody także mogła być większa.
Dla porównania, Redkey W12 w trybie intensywnym wystarczał na 10 m2 podłogi (520 ml wody), a Roborock w trybie Max mopuje 20 m2 i zużywa przy tym ok. 750 ml (nie potrafi wykorzystać wody do końca).
Roborock Dyad nie zastąpi odkurzacza pionowego, a mopowanie ręcznym mopem Vileda czy Leifheit nadal jest szybsze, skuteczniejsze i dokładniejsze, a przecież artykuły gospodarstwa domowego mają usprawniać naszą pracę, a nie ją wydłużać, czy utrudniać.
Roborock Dyad to sprzęt wart zakupu jeśli masz dzieci i/lub zwierzęta, gdyż będąc pod ręką, zawsze pomoże zebrać rozlane płyny, nawet te z stałymi elementami jak płatki, makaron, czy ryż. Do zwykłego mopowania nadal wolę mop ręczny, a gdybym miał wybrać mop elektryczny z urządzeń testowanych, to byłby to Redkey W12 lub odkurzacz z funkcją mopowania od Hoovera.
Warto też pamietać, że już za rogiem jest nowa generacja robotów odkurzająco – mopujących, które samodzielnie będą myć mopy w stacji dokującej, a nawet je suszyć, więc to rozwiązanie będzie zapewne lepszym sposobem na mycie podłóg.
Na początku stycznia premierę miał Roborock S7 MaxV Ultra, który nawet sam wodę uzupełnia, opróżnia zbiornik na kurz i myje mopa detergentem od Unilever. Xiaomi też pokazało swoją wersję takiego sprzętu – Xiaomi Mijia Mop Pro (STYTJ06ZHM), podobnie jak paru innych producentów: Ecovacs Deebot X1 Omni, Dreame W10 i Roidmi Eva. Myślę, że przyszłość mopowania jest w rękach robotów, a nie elektronicznych myjek udających kilka urządzeń w jednym.
ZALETY
|
WADY
|
To również warto przeczytać!
Szukając dobrego odkurzacza koniecznie przeczytaj nasz wpis, jak kupić odkurzacz i nie stracić. Warto również zapoznać się z poradnikiem, jaki odkurzacz dla alergika warto teraz wybrać.
Zachęcam również do zerknięcia na listę najlepszych pionowych odkurzaczy bezprzewodowych, jak również maniaKalny TOP-10 najlepszych odkurzaczy na polskim rynku oraz zestawienie najlepszych odkurzaczy piorących.
Jeśli szukasz robota sprzątającego, warto zerknąć na nasz poradnik, jaki odkurzacz automatyczny wybrać, żeby nie żałować, oraz na TOP-10 najlepszych robotów sprzątających.
Ceny Roborock Dyad
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.