Redkey W12 to odkurzacz z funkcją sprzątania na sucho i na mokro, czyli pisząc prościej – niedrogi mop elektryczny. Sprawdzam, czy warto go kupić.
Niedawno mieliśmy okazję testować odkurzacz Redkey F10, który za stosunkowo niewielkie pieniądze oferuje całkiem sporo, dlatego z zaciekawieniem przyjąłem informację, że marka Redkey rozszerza portfolio urządzeń o Redkey W12 – mop elektryczny, który nieco na wyrost nazywa odkurzaczem z funkcją sprzątania na sucho i na mokro.
Przypomnę, że urządzeń 2w1 pojawia się w Polsce coraz więcej. Niedawno testowałem Jimmy HW8 Pro i elektryczny mop Hizero. Teraz Redkey pokazał własny projekt pod nazwą W12 i mimo tej samej zasady działania, znacząco różni się od obu modeli wcześniej testowanych.
Spis treści
Ile kosztuje Redkey W12? W promocji – niedużo!
Redkey W12 to stosunkowo niedrogi sprzęt – kupisz go bezpośrednio od producenta za 299 dolarów, co na dzień dzisiejszy daje 1220 zł. Za podobne pieniądze kupisz model Jimmy HW8 Pro oraz kilka konstrukcji marki Bissel. Mop Hizero jest zdecydowanie droższy, podobnie jak Roborock Dyad.
Warto przy tym wspomnieć, że już na start sprzedaży Redkey W12 doczekał się gigantycznej przeceny. Cena odkurzacza spadła do 199 dolarów, a z kodem „ZIMA25” obniży się do 707 zł! Za takie pieniądze sprzęt można będzie kupić do 8 lutego tego roku.
Co ważne, urządzenie można zamówić z dostawą z polskiego magazynu.
Przy okazji można skorzystać z kolejnej promocji:
- pierwsze zamówienie nagrodzone zostanie bieżnią elektryczną Mobi (wartość 519 dolarów);
- pierwsze 10 zamówień w bonusie otrzyma wentylator Dream;
- pierwsze 60 zamówień zostanie dodatkowo wzbogaconych o kamerkę do monitoringu IMILAB;
- 500 zamówień w gratisie otrzyma szczoteczkę Oclean Air 2.
Specyfikacja, wyposażenie Redkey W12
- Moc silnika: 150 W;
- Pojemność baterii: 2600 mAh;
- Napięcie akumulatora: 22,2 V;
- Czas pracy: do 45 minut;
- Czas ładowania: 3h;
- Głośność pracy: 72 dB (według producenta);
- Pojemność zbiornika na wodę czystą: 520 ml;
- Pojemność zbiornika na wodę brudną: 460 ml;
- Waga: 3,8 kg;
- Szerokość szczotki: 27,5 cm (22 cm samo włosie).
Mop oferuje niezły czas pracy – na jedynym ładowaniu wytrzymuje dłużej od Jimmy HW8 Pro i Roborocka Dyad, ale krócej od Hizero. Moc silnika jest za to jedną z najmniejszych na rynku – podobnie jak wielkość i napięcie akumulatora.
Waga nie jest większym problemem – to sprzęt, który będzie czyścił podłogi, nie będziemy nim odkurzać zasłon, ściągać pajęczyn czy czyścić wnętrza auta.
Zestaw startowy jest bardzo bogaty. Poza odkurzaczem (gotowym do pracy) dostajemy stację ładowania, która jednocześnie pełni rolę podstawki do samooczyszczenia wałków. W komplecie mamy 2 wałki – swoją strukturą przypominają dobre jakościowo wałki malarskie (22 cm szerokości włosia).
Dodatkowo producent dorzuca nam miarkę do nalewania wody, kiepsko przetłumaczoną instrukcję obsługi i świetne narzędzie do czyszczenia urządzenia. Ma nie tylko długi wycior, ale też wysuwany z rękojeści nóż do rozcinania zaplątanych włosów, a także podstawę do suszenia akcesoriów (choćby filtra).
Niestety, w zestawie nie znalazłem żadnego detergentu, który można by dodać do wody. Jakiś detergent można stosować, gdyż na pojemniku wody czystej, widnieje informacja: „fill with water or Redkey specified formulas only” – szkoda, że firma nie dorzuca próbki tego środka.
Jakość wykonania i ergonomia
Na początek słów kilka o jakości – mop jest moim zdaniem lepiej wykonany niż odkurzacz F10 tej firmy, a same plastiki prezentują się lepiej niż w Jimmy HW8, Hizero i na tym samym poziomie, co Roborock Dyad. Uchwyt jest ergonomiczny, przyciski tak umieszczone, że nie uruchomimy ich przypadkowo. Wyświetlacz umieszczono w rękojeści.
Rączka jest wykonana z metalu, a oba zbiorniki na wodę to gruby plastik. Sporą zaletą jest szczelność pojemników – nie cieknie z nich woda. Fajnym dodatkiem jest specjalna rączka w połowie obudowy mopa – ułatwia przenoszenie. Pozycję pionową W12 utrzymuje idealnie. Do pracy można wystarczy przytrzymać nogą szczotkę i przechylić sprzęt do tyłu.
Wszystkie cztery koła są gumowane i nie ma niebezpieczeństwa zarysowania delikatnych podłóg. Jedynie boki szczotki nie są niczym zabezpieczone – wykonano je z twardego, białego plastiku, więc trzeba uważać na delikatne meble. Front – podobnie jak w Jimmy, jest gumowany.
Wałek jest osadzony w szczotce asymetrycznie – lewa strona ma 2 cm plastiku, a prawa 3,5 cm, więc to lewą stroną lepiej przyklejać się do rantów i mebli – zostawimy mniejszy pasek nieumytej podłogi. Pod tym względem wygrywa Roborock Dyad – miał wałki na tę samą szerokość, co plastikowa obudowa szczotki, co oznacza zero suchych pasków.
Prosty wyświetlacz pokazuje nam stan baterii za pomocą 3 kresek – trochę to mało intuicyjne, wolałbym jednak wskaźnik procentowy. Do tego mamy 4 diody: braku wody czystej, zapełnienia pojemnika wody brudnej, zablokowanie szczotki i poziom namaczania wałka. Poniżej wyświetlacza znajduje się przycisk samooczyszczenia.
Sprzątanie na sucho i na mokro
W celu odkurzania na sucho nic nie musimy robić – wystarczy zdjąć odkurzacz ze stacji i go włączyć. Niestety moc ssania jest niska, podobnie jak w innych tego typu konstrukcjach – wałek dobrze radzi sobie z wymiataniem brudu z podłogi płaskiej, gorzej z fug między kafelkami, ale większość elementów zostaje zgromadzonych w separatorze za wałkiem – do zbiornika trafia tylko kurz i czasem jakiś włos.
O odkurzaniu dywanów można zapomnieć, gdyż odkurzacz jest na to po prostu za słaby. Sama rolka mocno zwalnia na dywanach, co pokazuje, jak słaby ma napęd.
Schody zaczynają się, gdy trzeba coś na szybko zebrać, na przykład rozlane mleko, czy zupę. Zbieranie tego na sucho nie ma sensu – wszystko wchłonie wałek, a elementy stałe ewentualnie wjadą na separator. Najlepiej uzupełnić zbiornik wody czystej i wstępnie namoczyć wałek w ciepłej wodzie – wtedy mamy pewność, że zbierzemy wszystko (z wyjątkiem tego, co wleciało w fugi).
Nazywanie W12 odkurzaczem 2w1 to spore nadużycie, lecz niestety pozostali producenci też tak robią, a jak na razie jedyny sprzęt, który moim zdaniem zasługuje na to miano, to Hoover H-Free 500, który testowałem na początku roku. Ten sprzęt ma normalny wałek i moc odkurzacza pionowego, a do tego drugi wałek delikatnie szorujący podłogi – efekty są dużo lepsze niż odkurzanie z przystawkami, jak to jest w Tefalu, czy Philipsie, a także lepsze od robotów odkurzających z funkcją mopowania.
Usunięcie zaschniętej plamy po kawie wymaga dwóch przejazdów odkurzacza (oczywiście z fug nic nie usunie). Prowadzi się całkiem dobrze, a to dzięki dużym kołom z tyłu i małym, podporowym na środku, a sam wałek ciągnie sprzęt do przodu – z lekkością możemy nim manewrować.
W porównaniu do Jimmy HW8 Pro, wałek większą powierzchnią opiera się na podłodze – kółka podporowe są sporo krótsze niż wałek, więc większość ciężaru szczotki opiera się na wałku. Widać, że Redkey lepiej przemyślał projekt tego elementu.
Sprzątanie podłóg drewnianych, paneli i kafelków bez głębokich fug jest proste: wystarczą 2 ruchy na tej samej powierzchni – do przodu i do tyłu. Jeden zbiornik wody czystej 520 ml wystarcza na ok. 30 m2, dokładnego mopowania podłogi w trybie zwykłym lub ok. 10 m2 w trybie z dodatkowym dozowaniem wody.
Podłogi twarde sprzęt mopuje dobrze, a ilość dozowanej wody jest odpowiednia – nie jest jej za dużo dla podłóg drewnianych, ale wystarczająco dla kafelków. Wałek ma dość czuły czujnik zablokowania – wystarczy nieco mocniej dosunąć go do progu w celu doczyszczenia zakamarków, a mop wyłączy się, komunikując blokadę wałka.
Zbieranie na sucho jest możliwe, ale bez wody będziemy mieć mocno ubrudzony wałek, który będzie trzeba wyczyścić ręcznie lub nalać wody do zbiornika, w celu samooczyszczenia wałka na stacji. Najlepiej od razu to zrobić i zbierać zanieczyszczenia na mokro – efekty są wtedy najlepsze.
Maksymalny czas pracy to faktycznie ok. 45 minut, więc producent nie mija się z prawdą. Pojemnik na wodę brudną zapełnia się znacznie szybciej, niż opróżnia ten na wodę czystą. Już same pojemności pokazują, z czego to wynika: 460 ml vs 520 ml, ale w rzeczywistości pochylony odkurzacz pozwala zebrać nieco mniej płynu.
W przeciwieństwie do Jimmy, nie mamy tu opcji zraszania podłogi, gdy napotkamy większe zabrudzenia, choć z drugiej strony wałek nie ma problemów z ich usuwaniem. Lepiej skonstruowano natrysk wałka – woda jest dozowana na jego całej długości, a nie tylko na środku (jak w Jimmy).
Wspólną wadą tego typu konstrukcji jest brak możliwości mopowania w poziomie – wtedy zapycha się wylot powietrza z pojemnika na wodę brudną i odkurzacz przestaje pracować – sprzęt trzeba utrzymywać w pozycji min. 45 stopni od podłogi, więc sprzątanie pod meblami jest raczej niemożliwe.
Głośność pracy jest niezła. Producent podaje 72 dB, które są zgodne z prawdą – pomiar z odległości 50 cm od odkurzacza pokazuje wartości ok. 71 dB, a jedynie zbliżenie miernika na 20 cm do szczotki daje wartości w okolicy 72-75 dB (w zależności od rodzaju podłogi). Za to proces samooczyszczenia generuje 77 dB i trwa 40 sekund.
Dla lepszych efektów uruchamiałem go dwa razy po każdym użyciu – wałek wyglądał naprawdę dobrze, nawet biorąc go dodatkowo pod kran woda z płukania była czysta.
Konserwacja i czyszczenie Redkey W12
Czyszczenie odkurzacza jest znacznie prostsze niż w Hizero. Producent podaje, że wałek czyści się sam i faktycznie tak jest – po dokładnym sprzątnięciu całej powierzchni kafelkowej – ok. 35 m2 i korytarza z podłogą drewnianą (ok. 20 m2) – wałek był mocno brudny, co dobrze widać z uwagi na jasny kolor włókien. Po procesie samooczyszczenia nie różnił się już kolorem od czystego, zapasowego wałka.
Niestety, pozostawienie odkurzacza w takim stanie na stacji nie jest dobrym rozwiązaniem. Brud pozostaje w okolicy dysz natryskowych nad wałkiem oraz w separatorze – lepiej je wyjąć i opłukać, żeby nie generowały po 1-2 dniach nieprzyjemnych zapachów.
Podobnie należy opróżnić zbiornik wody brudnej, o czym odkurzacz przypomina komunikatami głosowymi. Fajnym akcesorium jest sito, na którym możemy suszyć filtr. Jego drugim zadaniem jest separacja większych nieczystości z pojemnika na wodę brudną. Takim sposobem nie zatkamy zlewu, choć może lepiej od razu wylewać ją do toalety?
W porównaniu do Hizero ani razu nie musiałem wycinać włosów z szczotki i jej bocznych mocowań – wszystkie włosy lądowały w separatorze lub w zbiorniku na wodę brudną. Kanał pomiędzy nie zapycha się nie pozostaje aż tak brudny, jak w Jimmy.
Konstrukcyjnie mamy tu mniej elementów do czyszczenia, mniej brudzącą się konstrukcję wewnętrzną i dużo lepiej zaprojektowane dysze natryskujące wałek – proces samooczyszczenia działa jak należy, w przeciwieństwie do Jimmy. Jedynie szkoda, że w zestawie nie było żadnego detergentu.
Czy warto kupić Redkey W12?
Jeśli szukasz czegoś do szybkiego zbierania zabrudzeń na mokro i szybkiego mopowania bez zabawy z wiadrem, brudną wodą i mopem tradycyjnym, to ten sprzęt jest dla Ciebie. Cena nie jest wygórowana, a zestaw jaki otrzymujemy jest prawie kompletny – brakuje tylko detergentu. Dostajemy dwa wałki na zmianę, wykonanie mopa jest bardzo dobre, nic nie trzeszczy, plastiki są grube, uszczelki nie pozwalają na wyciek wody z obu zbiorników, a stacja mieści wszystkie akcesoria.
Trzeba natomiast pamiętać, że korzystanie z takiego urządzenia pociaga za sobą sporo roboty z przygotowaniem do pracy i czyszczeniem po sprzątaniu. Do tego samo mopowanie trwa dłużej niż w wypadku tradycyjnego mopa Viledy czy Leifheit w zestawie z systemowym wiadrem i wyciskaczem.
Zadziwiająco dobrze działa samooczyszczenie wałka – mimo, iż proces trwa najkrócej ze wszystkich testowanych mopów elektrycznych (40 sekund), to wałek jest praktycznie czysty i nie plączą się wokół niego włosy. Tu większą robotę robi dobrze zaprojektowany natrysk, który oczyszcza mop już w trakcie jego pracy. Części jest mniej do czyszczenia niż w Hizero czy Roborocku Dyad. Włosie wałka jest dłuższe niż w innych urządzeniach, co tylko pozytywnie wpływa na efekty sprzątania, choć można dodać choć jedną linię twardszego włosia do lepszego skrobania plam.
Oczywiście nie ma opcji, żeby porównywać ręczne szorowanie z dociskaniem mopa ręcznego dobrej firmy – Redkey W12 nie wjedzie w zakamarki, nie sprzątnie fug, nie dojedzie pod same listwy czy meble. Głównie działamy ruchem obrotowym szczotki, a sam nacisk jest stosunkowo niewielki.
Mimo to W12 to jeden z lepszych mopów elektrycznych – na pewno prędzej zdecydowałbym się na jego zakup niż na Jimmy i Hizero, zastanowiłbym się jedynie nad dołożeniem do Roborocka Dyad, lecz ten ma inne, specyficzne wady.
ZALETY
|
WADY
|
To również warto przeczytać!
Szukając dobrego odkurzacza koniecznie przeczytaj nasz wpis, jak kupić odkurzacz i nie stracić. Warto również zapoznać się z poradnikiem, jaki odkurzacz dla alergika warto teraz wybrać.
Zachęcam również do zerknięcia na listę najlepszych pionowych odkurzaczy bezprzewodowych, jak również maniaKalny TOP-10 najlepszych odkurzaczy na polskim rynku oraz zestawienie najlepszych odkurzaczy piorących.
Jeśli szukasz robota sprzątającego, warto zerknąć na nasz poradnik, jaki odkurzacz automatyczny wybrać, żeby nie żałować, oraz na TOP-10 najlepszych robotów sprzątających.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzień dobry, bardzo się cieszę, że trafiłam na Państwa stronę, jest bardzo pomocna przy wyborze kupna różnych sprzętów, gratuluję pomysłu stworzenia takiej strony i życzę powodzenia. Natomiast sama potrzebuję pomocy w kupnie czegoś do mycia podłogi głównie terakota i drewno, metraż jak dla mnie duży , dom, góra dół, – najważniejsza zaleta to aby dobrze mył podłogę i Czyszczenie elementów po umyciu podłogi nie było pracachłonne. Czy jest coś takiego Państwa zdaniem?
Nadal uważam, że dobry mop Viledy, czy Leifheit to dużo lepsze, tańsze i wydajniejsze rozwiązanie. Z modeli elektrycznych mopów, każdy ma jakieś wady i niedoskonałości i myślę, że dopiero tegoroczne roboty sprzątające z ulepszoną funkcją mopowania, oraz autoczyszczeniem mopa w stacji dokującej, coś zmienią w tej materii.
Bardzo dziękuję za info