Choć mało kto kojarzy ten model, to 360 S10 można uznać za solidnego kandydata na lidera w kategorii najlepszy robot sprzątający. Sprawdzam, czy tak jest w rzeczywistości.
Marka 360 jest w naszym kraju mało znana. Niektórzy mogą ją kojarzyć z kategorii kamer samochodowych, ale w rzeczywistości portfolio firmy jest bardzo szerokie. Ma w ofercie kamery monitoringu, siodełka samochodowe dla dzieci, smartwatche oraz… roboty sprzątające. Jednym z najnowszych i najlepszych jest model 360 S10.
Co w nim takiego ciekawego? Choćby to, że jest to pierwszy na rynku robot z radarem LiDAR schowanym w obudowie, dzięki czemu wysokość robota spada do 8,5 cm! Jeszcze większe wrażenie zrobiło na mnie jednak oprogramowanie robota – tak zaawansowanej aplikacji jeszcze nie widziałem. Zacznijmy jednak od tego, co zapewne zadecyduje o popularności tego urządzenia – ceny.
Spis treści
360 S10 – cena i specyfikacja
Nasz egzemplarz dotarł ze sklepu geekbuying.pl. Sprzęt aktualnie kosztuje 2089 zł, a z kodem „W2LXANB1” cenę obniżysz o 200 zł – do 1889 zł!
Cena robota jest nawet niższa niż mojego ulubieńca, czyli modelu Roborocka (zobacz nasz test Roborock S7) i podobna do robotów ze stacją opróżniającą Roidmi Eve Plus i Dreame Z10 Pro.
Parametry flagowego robota od mało znanej marki są naprawdę dobre:
- Moc znamionowa: 30 W
- Moc ssania: 3300 Pa
- Czas pracy: 180 minut
- Powierzchnia sprzątania: 120-200 m2
- Czas ładowania: 4-5 h
- Pojemność baterii: 5000 mAh
- Wysokość: 8,5 cm
- Pojemność zbiornika na kurz: 500 ml
- Pojemność zbiornika na wodę: 520 ml
Moc 3300 Pa to naprawdę świetny wynik. Dla przypomnienia: większość ostatnio testowanych przez nas robotów oferowała moc 2500-2700 Pa, tylko Dreame L10 Pro i Z10 Pro osiągały wartość 4000 Pa. Robot ma długi czas pracy na baterii, ładuje się w standardowym czasie 4-5 h.
Nietypowa jest wysokość robota – tylko 8,5 cm – to najmniej ze wszystkich robotów z radarem laserowym. Ponad przeciętnie duży jest też zbiornik na wodę: 520 ml to więcej niż producent przeznaczył na kurz (500 ml).
Co w zestawie i jak wypada jakość wykonania?
Robot dotarł do mnie w małym kartonie, który nie krył za wielu akcesoriów. Poza kompletnym robotem dostajemy stację ładującą ze zwijaczem kabla, małą ładowarkę z wymiennymi końcówkami (w zestawie są chyba wszystkie możliwe), podstawę mopa, 3 ściereczki z mikrofibry (takie same) i instrukcję obsługi.
360 S10 to typowy czarny krążek o średnicy 35 cm i o bardzo dobrej jakości wykonania. Boczne plastiki wykończono w macie, frontowy zderzak jest gumowany, a góra jest błyszcząca. Pojemnik na kurz schowano pod klapką, a ten na wodę wyciąga się z tyłu.
Robot ma jedną szczotkę boczną, niestety przykręcaną na śrubkę. Główna szczotka to tradycyjne rozwiązanie z trzema paskami włosia i trzema paskami gumy – najbardziej uniwersalny rodzaj szczotki, gdyż daje radę z wyczesywaniem dywanów o krótkim włosiu i zbiera wszystko z podłóg twardych.
Niestety szczotka nie posiada żadnych grzebieni wyczesujących z niej zaplątane włosy, co oznacza, że po kilku sprzątaniach będzie ich wokół szczotki naprawdę sporo. Tu uwidacznia się przewaga Roborocka S7 i iRobotów z gumowymi szczotkami lub nawet Dreame Z10 Pro, który mimo posiadania takiej samej szczotki, ma grzebienie wyczesujące włosie w trakcie obracania.
Trochę szkoda, że w robocie kosztującym prawie 2000 zł nie mamy lepiej rozwiązanej szczotki głównej i bogatszego zestawu akcesoriów – przydałaby się, choć jedna dodatkowa szczotka boczna i zapasowy filtr.
Jak sprząta 360 S10?
Na początku musimy omówić kwestię radaru, gdyż rozwiązanie z Z10 ma swoje wady i zalety. Niepodważalną zaletą wbudowania radaru w obudowę jest niższa o 1,5 cm wysokość sprzętu. Kolejny plus to mniejsza podatność na uszkodzenia i zablokowanie radaru.
Rozwiązanie to ma jednak wadę – roboty z kopułką mają skanowanie 360 stopni, a robot marki 360 widzi „tylko” w zakresie 180 stopni. Aby ogarnąć pomieszczenie musi więc trochę pojeździć – zrobienie mapy pomieszczenia zajmuje mu nieco dłużej, lecz nie ma to żadnego wpływu na efekty sprzątania, zwłaszcza gdy robot porusza się na zapisanej mapie.
Poza radarem LiDAR, robot ma dwa czujniki laserowe OLS, które skanują przestrzeń w 3D. Kolejny czujnik zastosowany w Z10 to dToF, a wszystko spina algorytm SLAM. Z takim zestawem czujników robot rozpoznaje przedmioty przed nim leżące i je omija. Porusza się bardzo delikatnie, co najlepiej obrazuje wideo ze sklepu Geekbuying.
Robot jest piekielnie precyzyjny – w większości przypadków nie dotyka przeszkód, podobnie jak testowany ostatnio Dreame Z10 Pro i legendarny Roborock S6 Max V. 360 deklaruje, że robot powinien rozpoznać na podłodze nawet psią kupę i jej nie rozetrzeć po całym domu. Nie miałem okazji tego sprawdzić, ale mały test z pianką do włosów wykazał, że robot rozpoznaje przedmioty o nawet małej gęstości – kupka z pianki została okrążona bez przyklejania się do niej.
8,5 cm wysokości pozwala mu na wjazd pod większość mebli, choć kanapa z IKEA o wysokości 8 cm nadal okazała się zbyt wysoka.
Jak już wspomniałem kilka akapitów wcześniej, szczotka Z10 lubi gromadzić włosy, więc warto ją sprawdzić co dwa sprzątania. Pierwsze sprzątanie, czyli generowanie mapy domu zajęło robotowi 163 minuty. W tym czasie sprzątnął 154 m2 powierzchni na pierwszym biegu – po takiej pracy zostało mu jeszcze 42% baterii.
Wnioski? Robot spokojnie sprzątnąłby 200 m2 na pierwszym biegu. Drugie, pełne sprzątanie robot wykonał na 165 m2 w 159 minut i to na drugim poziomie mocy ssania. Akumulator miał już jedynie 15%, a to graniczna wartość powrotu do bazy na doładowanie. Zbiornik na kurz o pojemności 500 ml po jednym cyklu jest w 80% pełen, lecz kurz nie jest jeszcze mocno zbity.
Do otwarcia pojemnika na kurz wystarczy jedna ręka – przyciskiem zwalniamy dolną klapę. Od góry mamy dostęp do filtra HEPA, który można myć pod bieżącą wodą. Na moje oko jest identyczny do tych z Roborocka, Xiaomi i Dreame, a więc będzie tani i łatwo dostępny.
Robot ogarnia wiele map, więc idealnie nada się do wielopiętrowego budynku. Co ciekawe, Z10 potrafi samodzielnie przełączać się między sieciami WiFi, lecz niestety nie potrafi przełączać się między mapami pięter – trzeba wskazać mu właściwą jeszcze przed rozpoczęciem sprzątania.
360 S10 ma do wyboru cztery tryby pracy. Sprawdziłem poziom głośności każdego z nich:
- Quiet – 600 Pa, 57,8 dB.
- Standard – 1000 Pa, 60,7 dB.
- Poweful – 1500 Pa, 65,2 dB
- MAX – 3300 Pa, 69 dB.
Wartość niecałych 58 dB jest jedną z najniższych na rynku, podobnie jak 69 dB na poziomie maksymalnym. Dodam, że nie ma tu żadnych niepożądanych dźwięków, piszczenia, nie ma sytuacji, w których głośniej słychać koła, czy szczotki.
Mopowanie? Efekty są całkiem zadowalające
360 S10 nie ma żadnej rewolucyjnej technologii mopowania, jak choćby Roborock S7, ale dysponuje za to 520 ml zbiornikiem na wodę. Często narzekam, że większość robotów ma źle zaprogramowane dozowanie wody na szmatkę. Producenci prześcigają się w cyferkach – który robot większą powierzchnie ogarnie na kilku mililitrach wody. Firma 360 ma w tym temacie odmienne zdanie, więc S10 ma bliżej do modeli Tefal S75 i S95, które dozują najwięcej wody.
Podczas podwójnego mopowania kuchni o powierzchni 18 m2 (czyli 36 m2 powierzchni umytej), Z10 zużył 180 ml wody pracując na trzecim poziomie z trzech możliwych. Mopowanie takiej powierzchni zajęło mu 28 minut. Efekty? Ponad oczekiwania.
Podłoga umyta 2-krotnie: wzdłuż i w poprzek, każdy kafelek był przetarty przynajmniej cztery razy, a ilość wody była idealna – nie za mało, nie za dużo. Jak widać na zdjęciach nie ma na podłodze suchych pasów jak to często bywa w innych robotach. Na maksymalnym poziomie dozowania wody robot nawilża szmatkę co 18 sekund, przez 2 sekundy – delikatnie słychać wtedy działanie pompki.
Dodatkową robotę robi tacka na szmatkę, która jest dociskana z siłą ok. 0,5 kg do podłoża za pomocą dwóch sprężyn – rozwiązanie banalne w swojej prostocie, a jakie skuteczne. Na zdjęciu możecie porównać wygląd szmatki nowej i po mopowaniu kuchni – efekty zadowalające, a dodam, że w ostatnim tygodniu codziennie jakiś robot mopował podłogę w kuchni, więc nie była specjalnie brudna.
Standardowo muszę tu zaznaczyć, że mopowanie robotem ma sens gdy dzielimy mu pracę na konkretne pomieszczenia – skoro po samej kuchni szmatka jest mocno brudna, jaki jest sens w mopowaniu na jednej szmatce większej powierzchni? Dla mnie żaden.
Jedyne, czego brakuje w Z10 to trybu mopowania w jodełkę, choć podwójne sprzątanie też załatwia temat.
Oprogramowanie – najlepsza aplikacja na rynku?
Aplikacja 360Robot to najciekawszy element tego modelu. W ostatnim roku testowałem wiele robotów różnych firm – aplikacje były do siebie podobne, jedne działały lepiej, a drugie gorzej. Program na telefon od 360 zmiata praktycznie całą konkurencję. Jednocześnie testowałem Dreame Z10 Pro i Tefala S95 – flagowe propozycje tych producentów, ale ich aplikacje nie mają nawet połowy funkcjonalności z Z10.
W oprogramowaniu robota od 360 wszystko jest edytowalne – każdą rzecz można ustalić, zmienić i jedyne, czego tu nie ma, to trybu mopowania w jodełkę.
Konfiguracja jest banalnie prosta i już na starcie trafia się spora aktualizacja oprogramowania. Główny ekran to podgląd pod stan robota – graficznie mamy pokazany nasz sprzęt i procentowy stan sensorów (potrzeba czyszczenia), szczotki głównej, szczotki bocznej i filtra. Nazwa robota jest edytowalna i od razu mamy pokazaną ikonę baterii, obok procentowe naładowanie i jakby tego było mało – komunikat o stanie sprzętu.
Pod robotem znajdują się skróty do sprzątania całego domu lub konkretnych obszarów – można to edytować. Niżej znajdziemy sekcję z powiadomieniami i zakładkę z instrukcją, tutorialami, pomocą czy sterowaniem głosowym. Ikona zębatki przenosi nas do ustawień konta z awatarem, nazwą konta, wyborem języka (brak naszego) i paroma innymi, mniej ważnymi ustawieniami.
Po kliknięciu w robota przenosimy się do panelu sterowania Z10. Od góry widzimy jego nazwę i tryby pracy – pokój, cały dom, obszar. Niżej widzimy status robota z poziomem naładowania i całą mapę, którą można wyświetlać tradycyjnie w 2D lub wygenerować obraz 3D z naniesionymi liniami sprzątania – obraz 3D można obracać i powiększać, a efekt całościowy robi mega wrażenie.
Opcje wokół mapy zmieniają się wraz z wybranym trybem pracy. Pod mapą mamy linię z statystykami – obszar sprzątania, czas sprzątania, ilość unikanych przeszkód i szacowaną powierzchnię, jaką robot mógłby łącznie posprzątać. Ostatnie dwa parametry są lekko na wyrost wyliczane i szczerze mówić – mało potrzebne. Na samym dole znajdziemy przyciski: powrót do bazy, pauza/start, wybór mocy ssania i przybornik (Toolbox – jak w innych robotach zakładka „więcej” lub 3 kropki).
W trybie sprzątania całego domu mamy do mapy przypisane opcje pojedynczego lub podwójnego sprzątania, zapis mapy, dodawanie stref „no go”, wybór widoku mapy (2D lub 3D) i tryb sprzątania (odkurzanie, samo mopowanie, odkurzanie z mopowaniem). Gdy mamy podpięty zbiornik z wodą i tackę ze szmatką, pojawia się jeszcze opcja z wyborem ilości dozowanej wody (3 poziomy).
Sprzątanie obszarowe daje możliwość ustawienia obszaru kwadratowego lub w kształcie koła – i tu także można ustawić podwójne sprzątanie, w tym przypisanie konkretnego mebla do tego obszaru jak stół, sofa, dywan, czy strefa dziecka. Tryb sprzątania po pokojach daje możliwość sprzątania sekwencyjnego lub automatycznego. Tu też robot może pracować na jeden lub dwa razy. Super sprawą jest możliwość ustalenia planu sprzątania (nie mylić z harmonogramem). Każde pomieszczenie ma opcję przypisania mocy ssania, ilości wody w mopowaniu i tego czy ma być sprzątane raz czy dwa.
Przenosząc się do Toolboxa, mamy wszystkie dostępne opcje – od edycji map, przez przełączanie się między mapami i sieci WiFi, po odbudowanie mapy po jej utraceniu! W ustawieniach mamy tyle opcji, że głowa mała – trochę zajęło mi ogarnięcie wszystkich zakładek. W sekcji z dywanami ustalimy czy robot ma sprzątać wykryte dywany z największą mocą i czy ma to robić raz czy dwa.
W ustawieniach znajdziemy też opcję wyboru paczki dźwiękowej – robot mówi w wielu językach, ale jeszcze nie w naszym. W sekcji ustawień zaawansowanych mamy wiele opcji:
- 2-krotne czyszczenie wejścia do domu;
- Kuchnia i łazienka mogą być odkurzane na końcu sprzątania;
- Można wyłączyć czujniki zabezpieczające przed upadkiem.
Tu także zdublowano ustawienia sprzątania dywanów, ustalimy jednostki miar, ikony skrótów na ekranie głównym, ustawimy głośność komunikatów, tryb nie przeszkadzać, czy nawet wyłączymy niebieską diodę radaru LiDAR – mi się podobał ten efekt świetlny.
W Toolboxie ustawimy zaawansowane harmonogramy sprzątania. Można wybrać tryb sprzątania (pokój, obszar, cały dom), tryb pracy (mopowanie z odkurzaniem, samo odkurzanie, lub samo mopowanie), moc ssania, ilość wody i ilość powtórzeń (1-2).
W sekcji z akcesoriami mamy dokładne statystyki zużycia materiałów eksploatacyjnych – producent szacuje żywotność filtra na 150 h, szczotki bocznej na 200 h, szczotki głównej na 300 h, a sensory zaleca czyścić co 300 h (lekka przesada – sensory warto czyścić co 20-30 h).
Jedyną wadą aplikacji jest brak języka polskiego. Dla niektórych może być za cukierkowa – przypomina w niektórych obszarach starsze wersje Androida. W Google Play aplikacja 360Robot ma ocenę 3,9/5 – sam oceniam ją na 5/5 – nic jej nie brakuje, no może poza dodaniem opcji mopowania w jodełkę, ale to i tak najbardziej zaawansowane oprogramowanie z jakim miałem styczność.
Nawet raporty sprzątania nie są jedynie zapisanymi mapami z czasem oraz obszarem sprzątania + łącznym podsumowaniem. Mamy tu wykres tygodniowy lub miesięczny pokazujący obszar lub czas sprzątania, a do tego porównanie łącznego obszaru sprzątniętej powierzchni do boisk koszykówki i szacowany, zaoszczędzony czas, gdybyśmy mieli sprzątać ręcznie.
Nawet poszczególne rekordy sprzątania podają informacje co było sprzątane, w jakim trybie, czy cykl był uruchomiony z poziomu apki, czy z przycisku na robocie, a także czym się zakończył (automatyczny powrót do ładowania, skierowanie do bazy z poziomu apki, powrót do punktu początkowego lub komunikaty błędów). Dodatkowo każde zapisane sprzątanie ma skrót do ponowienia go jednym kliknięciem.
Czy warto kupić robota 360 S10?
Robot 360 S10 zaskoczył mnie bardzo pozytywnie – na tyle, że dołącza do modelu Roborock S7 ex aequo jako mój ulubiony sprzęt w tej kategorii.
Robot mieści się pod większością mebli z uwagi na schowany w obudowie radar, znakomicie mopuje (choć minimalnie gorzej od S7) i ma najbardziej zaawansowaną aplikację, jaką testowałem. Jeśli lubisz takie bajery to Z10 z aplikacją 360Robot jest dla Ciebie.
Robot ma tak mało wad, że szczerze mówiąc wymienić potrafię tylko brak mopowania w jodełkę i brak automatycznego przełączania map między piętrami. Cena robota na poziomie 1889 zł może wydawać się wysoka, jak na mało znaną markę, ale patrząc na parametry i rozbudowane oprogramowanie dostajemy naprawdę sporo za te pieniądze.
Zastanawia mnie tylko jedno – skoro 360 S10 jest tak świetny, to co firma pokaże następnego? Można usprawnić mopowanie na wzór Roborocka S7 i dodać do zestawu stację opróżniającą – ale i bez tego Z10 jest jednym z najbardziej zaawansowanych robotów na rynku!
ZALETY
|
WADY
|
To również warto przeczytać!
Szukając dobrego odkurzacza koniecznie przeczytaj nasz wpis, jak kupić odkurzacz i nie stracić. Warto również zapoznać się z poradnikiem, jaki odkurzacz dla alergika warto teraz wybrać.
Zachęcam również do zerknięcia na listę najlepszych pionowych odkurzaczy bezprzewodowych, jak również maniaKalny TOP-10 najlepszych odkurzaczy na polskim rynku oraz zestawienie najlepszych odkurzaczy piorących.
Jeśli szukasz robota sprzątającego, warto zerknąć na nasz poradnik, jaki odkurzacz automatyczny wybrać, żeby nie żałować, oraz na TOP-10 najlepszych robotów sprzątających.
Ceny 360 S10
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie rozumiem, jak można dać 5/5 aplikacji, która nie ma języka polskiego i jeszcze potem nie wymienić tego wśród wad. Szkoda, bo świetny odkurzacz, który jednak dla wielu osób dyskwalifikuje brak polskiej wersji językowej
„Jedyną wadą aplikacji jest brak języka polskiego. Dla niektórych może być za cukierkowa – przypomina w niektórych obszarach starsze wersje Androida. W Google Play aplikacja 360Robot ma ocenę 3,9/5 – sam oceniam ją na 5/5 – nic jej nie brakuje, no może poza dodaniem opcji mopowania w jodełkę, ale to i tak najbardziej zaawansowane oprogramowanie z jakim miałem styczność.” – jak byk ma Pan napisane, że nie ma języka polskiego i jest to dla niektórych wadą. Dla mnie i 90% populacji nie będzie to problemem, gdyż wystarczy bardzo podstawowa znajomość tego języka. 360 S10 to robot, który nie ma oficjalnego przeznaczenia na nasz rynek. Dodam, że od testu minęło 10 miesięcy, więc mogło coś się pod tym względem zmienić.
Nie za bardzo rozumiem. Mam Tefala S95 i aplikacja jest w zasadzie z takimi samymi funkcjonalnościami. Nie ma tylko mapy w 3D ale czy to jest niezbędne? Zdecydowanie gadżet. Ma za to doskonałe mapowanie w 2D. Nie ma też możliwości zaprogramowani dwukrotnego sprzątania ale jeszcze nigdy nie zauważyłem takiej potrzeby a w większości mam dywany i wykładziny. Przy mocy ssącej 12 000 Pa najczęściej puszczam go w ogóle bez żadnej szczotki i też daje dobrze radę samą siła ssania ustawioną na max. To chyba jedyny robot na rynku, który da radę bez szczotki. Może też mopowac w jodełkę czego 360 nie potrafi. Ma trzy różne wymienne szczotki i trzy różne szmatki do mopowania.
No nie bardzo… Aplikacja S95 nie ma połowy opcji i funkcji z s10 – to najbardziej rozbudowany soft z jakim miałem styczność, a na testach miałem już 2 Tefale do porównania (S95 i S75). Moc ssania podana w Telfalu jest nie do zweryfikowania bez testów laboratoryjnych. Producenci mogą sobie pisać co chcą… W realnym użytkowaniu porównywałem moc ssania Tefala i nie zauważyłem, żeby robić cokolwiek lepiej od takiego Roborocka S7 , czy Dreame L10 Pro , mimo niby wielokrotnie większej mocy ssania na papierze, a jak wiemy, papier przyjmie każdą bzdurę. Faktem niezaprzeczalnym jest to, że 360 S10 jest znacznie bardziej zaawansowaną konstrukcją od Tefala S95 z uwagi na ukrycie LiDARu, bardziej rozbudowany soft, lepszy zestaw czujników, nowszą generację radaru, za to Tefal ma jeden z najbogatszych zestawów na rynku, świetnie przemyślane szmatki do mopowania (zwłaszcza Animal Scrub) i prostą obsługę. Efekty finalne w mopowaniu oceniam podobnie między tymi robotami, ale inteligencja poruszania się i delikatność dla przeszkód jest lepsza w 360 S10 . W cenie S95 i tak wybrałbym Roborocka S7 i z czasem dokupiłbym stację opróżniającą – to najbardziej kompletny robot na naszym, polskim rynku, choć już nie długo – za rogiem są już roboty kolejnej generacji.