Testuję niedrogi, bezprzewodowy, pionowy odkurzacz Xiaomi Dreame V9 z czterema końcówkami sprzątającymi i odpowiadam na pytanie, czy warto kupić ten sprzęt.
Xiaomi Dreame V9 na dobre zagościł na polskim rynku. Do niedawna sprzedawany był wyłącznie w chińskich sklepach, dzisiaj dostępny jest już także za pośrednictwem Allegro. Nic w tym dziwnego – to jeden z najpopularniejszych bezprzewodowych odkurzaczy do 1000 zł.
Zastanawiając się nad zakupem odkurzacza Xiaomi Dreame V9 warto na bieżąco sprawdzać oferty w chińskich sklepach oraz na AliExpress. Zwłaszcza teraz, kiedy wyprzedaż goni wyprzedaż i nietrudno o dobrą promocję na ten model. Można sporo zaoszczędzić w porównaniu do ofert z polskiego Allegro.
Warto także pamiętać, że odkurzacz Xiaomi bywa dostępny w różnych wariantach, czasami oznaczonych dodatkową literą (np. Dreame V9P) – pomimo innej kolorystyki czy lekko zmodyfikowanego designu, od strony technicznej modele serii V9 są w zasadzie identyczne.
Jak na odkurzacz kosztujący kilkaset złotych, Xiaomi Dreame V9 jest nad wyraz dobrze wyposażony. W pudełku znajdziemy cztery różne końcówki sprzątające (w tym dwie elektroszczotki), rurę oraz zestaw do montażu odkurzacza na ścianie wraz z niezbędnymi akcesoriami.
To bardzo dobry pakiet – pozwala na odkurzenie nie tylko podłóg, ale również kanap / foteli, mebli, jak również samochodu. W tej cenie trudno prosić o więcej.
Odkurzacz Xiaomi Dreame V9 nie jest specjalnie skomplikowaną konstrukcją, co może tylko cieszyć – im mniej potencjalnie awaryjnych elementów w takim urządzeniu, tym lepiej. Obudowa jest plastikowa i wykończona białym, matowym lakierem z drobnymi pomarańczowymi akcentami. To ładny gadżet – przynajmniej na początku, bo z czasem zapewne nieco straci na urodzie.
Gniazdo mocowania końcówek jest solidnie zrobione i łatwe w obsłudze, więc odpięcie rury czy szczotki zajmuje ułamek sekundy – nie trzeba się przy tym mocować z odkurzaczem, co często zdarza się w tanich, kiepsko spasowanych produktach.
Akumulator jest w podstawie rękojeści. Nie można go odpiąć bez rozebrania całej obudowy. Gniazdo ładowania umieszczono w rączce, zaraz nad diodami sygnalizującymi poziom naładowania. Użyte ogniwa mają (wedle deklaracji producenta) pozwolić na odkurzanie przez 60 minut, ale w praktyce ten czas się może skrócić do raptem 8 minut przy „odpaleniu” trzeciego biegu.
Silnik umieszczono nad rączką, w tylnej części. Dzięki temu ciężar rozkłada się w miarę równo na linii przód / tył, więc podniesienie odkurzacza do góry nie nastręcza trudności.
Pojemnik na śmieci na pojemność 0,5 litra, a więc standardową w tym segmencie. Oprawa jest zintegrowana z obudową, natomiast wszystkie filtry (włączając w to HEPA) można wyciągnąć i – co bardzo ważne – umyć pod bieżącą wodą, co w dużym stopniu ułatwia utrzymanie odkurzacza we właściwej kondycji.
Chcąc usunąć śmieci ze zbiornika wystarczy ustawić odkurzacz nad koszem i zwolnić przycisk blokady pojemnika – grawitacja załatwi resztę. Przynajmniej w teorii, bo niestety często zdarza się, że kurz jest na tyle „ubity” że blokuje się między ścianką filtra a oprawą, i trzeba go wyciągnąć palcami.
Choć w materiałach producenta znajdziemy informację, że głośność Dreame V9 wynosi 67 dB, to faktycznie poziom hałasu jest dużo wyższy i sięga 78 dB (bieg 1 i 2), a na maksymalnych obrotach (bieg 3) przekracza 86 dB. To o 5 dB więcej niż droższy Electrolux Pure F9, ale na zbliżonym pułapie do podobnie wycenionego Hoovera H-Free Home XL.
Jak cyferki przekładają się na realne odczucia? Dreame V9 nie jest cichym odkurzaczem, ale nie ma to większego znaczenia w ciągu dnia. Do sprzątania w nocy lepiej jednak poszukać czegoś innego.
W zestawie z odkurzaczem dostajemy cztery końcówki i rurę. Najważniejszy element tego zestawu to oczywiście duża elektroszczotka. Jej konstrukcja jest raczej nietypowa. Zamiast klasycznej, obrotowej szczotki, wewnątrz oprawy umieszczono twardą rolkę o fakturze w dotyku przypominającej mikrofibrę.
To o tyle specyficzne rozwiązanie, że z jednej strony ułatwia odkurzanie twardych powierzchni (odkurzacz łatwo się prowadzi na takich podłogach), a z drugiej – zdecydowanie utrudnia odkurzanie dywanów. Na tych ostatnich szczotka dostaje niekontrolowanego „zrywu” i trzeba włożyć sporo siły w to, aby utrzymać odkurzacz w ryzach.
Pod względem jakości odkurzania nie można jednak narzekać – bez względu na powierzchnię kombinacja obrotowego wałka i dużej siły ssania zdają egzamin. Nawet „trudne” śmieci pokroju żwirku, ziemi czy kociej sierści lądują w pojemniku na odpady po jednym, czy dwóch przejazdach.
Skuteczna jest także druga, mniejsza elektroszczotka. To już klasyczna konstrukcja z obrotową szczotką, z której pomocą łatwo odkurzymy kanapy i fotele, czy tapicerkę w samochodzie.
Pozostałe końcówki to „szczelinówki” w dwóch rozmiarach. Pomogą posprzątać trudniej dostępne zakamarki, ale przydadzą się także przy odkurzaniu sufitu i mebli, bo każda z nich poza twardą końcówką oferuje również wysuwaną na zatrzasku szczotkę.
Duża część pionowych odkurzaczy to modele samostojące, w których ciężar jest przesunięty w dolne partie obudowy. To pomaga stabilizować urządzenie i ułatwia jego prowadzenie. Xiaomi Dreame V9 to konstrukcja innego typu.
Tutaj, jak już wcześniej wspominałem, ciężar równo rozłożono na rękojeści, więc każda przerwa w sprzątaniu wymaga ostrożnego ułożenia odkurzacza na podłodze. Także z uwagi na to, prowadzenie Dreame V9 bywa czasami kłopotliwe. Odkurzacz jest relatywnie lekki, więc bywa, że trzeba włożyć sporo siły w porządne dociśnięcie szczotki do sprzątanej powierzchni. Plusem tego rozwiązania jest natomiast możliwość łatwego podniesienia odkurzacza do góry bez konieczności doświadczenia błyskawicznie narastającego zmęczenia nadgarstka, co przydaje się w czasie sprzątanie sufitów i wysokich mebli.
Czas pracy na akumulatorze nie zachwyca, ale wystarczy na jednorazowe, porządne i dokładne odkurzenie 70-metrowego mieszkania przy założeniu, że regularnie korzystamy z pierwszego i drugiego biegu, a trzeci włączamy tylko sporadycznie. Dodam przy okazji, że konstrukcja rękojeści Dreame V9 niejako wymusza energooszczędne podejście do sprzątania, bo producent nie przewidział blokady spustu włącznika – po jego zwolnieniu silnik automatycznie gaśnie.
Jeśli szukasz sensownego, bezprzewodowego odkurzacza i dysponujesz budżetem nie większym niż 1000 zł, nie ma się nad czym zastanawiać. Xiaomi Dreame V9 przewyższa jakością i możliwościami konkurencyjne propozycje dostępne na polskim rynku w zbliżonej cenie.
Nie jest to jednak sprzęt bez wad i w moim odczuciu nie zastąpi klasycznego, przewodowego odkurzacza dobrej klasy. Będzie natomiast dla niego dobrym uzupełnieniem, pozwalającym zrobić szybkie, codzienne porządki. Dlatego też dostaje od nas wyróżnienie „Dobry zakup”.
Potrzebujesz czegoś lepszego? Zerknij np. na odkurzacz Electrolux Pure F9. Jest dwukrotnie droższy, ale łatwiej się go prowadzi, oferuje szerszą gamę akcesoriów, skuteczniejszą elektroszczotkę i wygodną stację dokującą.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Koreański producent wystartował z kolejną akcją promocyjną - tym razem mamy smartband lub smartwatch w…
Samsung jako kolejny producent wystartował z akcją cashback na piekarniki i płyty o zabudowy. Akcja…
Sprawdzam, co potrafi Puron PU50 Max Pro, czyli dobrze wyposażony (i nieźle wyceniony) odkurzacz polskiej…
W oficjalnym sklepie marki DeLonghi mamy kolejną turę promocji listopadowych nawiązujących do Black Friday –…
W oficjalnym sklepie marki Karcher znajdziesz przecenę na flagową linię odkurzaczy pionowych Karcher VC 7.…
Z okazji dnia singla na AliExpress mamy sporo przecen – jedne lepsze, drugie gorsze. Wśród…
Komentarze
a jak u niego z mocą? już raz się skusiłam na odkurzacz xiaomi ale automatyczny, i nie daje rady z odkurzaniem sierści...
Ten odkurzacz śmiało mogę polecić, mam w domu labradora, który jak lnieje to jest koszmar totalny, co dziennie poduszkę można by z tego wypchać. Kupiliśmy ten odkurzacz jako 2 w domu specjalnie do szybkiego codziennego odkurzania tej sierści. Ciągnie rewelacyjnie, z czasem pracy szczególnie na maxymalnych obrotach trochę przesadzili, ale spokojnie na mieszkanie 65 m2 wystarczy.