Niezależnie od istoty rzeczy panuje przekonanie o celowym postarzaniu elektroniki: niewymienne baterie, skomplikowane obudowy niemożliwe do „rozebrania” dla laika, niewymienność kluczowych elementów czy w końcu słabość materiałów to środki zmuszające klienta do wymiany sprzętu. Ale uwaga – nadchodzą zmiany w unijnym prawie!
2021 rok – dzień sądu dla nierzetelnych producentów AGD?
Niezależnie od tego, czy na kwestię rzekomej utraty jakości nie tylko w branży AGD, wyrażanej choćby w stwierdzeniach w rodzaju „nowy Bosch to nie to samo co kiedyś” czy „i tak wszyscy produkują w Chinach”, patrzymy sceptycznie czy nie, musimy przyjąć do wiadomości nową dyrektywę unijną, która wymierzona jest w tego rodzaju nieuczciwe praktyki producentów. Dziwi nieco fakt, że nowe prawo obejmie wyłącznie duże AGD, jednak musimy mieć nadzieję, że to zmiana z gatunku kropel drążących skałę.
O co tak naprawdę chodzi w przepisach dotyczących AGD? W zasadzie to dwa główne projekty:
- przepisy mające na celu zwiększenie efektywności energetycznej urządzeń, do czego impulsem ma być zwiększenie liczby gwiazdek, które sprzęty mogą zdobyć (obecnie nieco ponad połowa AGD ma ten sam – najwyższy – wskaźnik A+++);
- firmy będą musiały produkować urządzenia dłużej, jednocześnie zapewniając do nich części zamienne przez okres do nawet 10 lat.
Warto podkreślić, że samo produkowanie części zamiennych i ujawnianie instrukcji serwisowych to nie wszystko bowiem będą one musiały być udostępniane profesjonalnym serwisom (niestety nie było mowy o indywidualnym odbiorcy). Za to na plus zaliczymy z pewnością zobligowanie do takiej budowy sprzętu, by mógł być on naprawiany bez konieczności jego uszkadzania z wykorzystaniem „powszechnie dostępnych narzędzi”.
Założenia są ze wszech miar słuszne i mogące przełożyć się nie tylko na korzyści ekonomiczne odbiorcy, ale także na ekologię, jednak do globalnego powodzenia w tej akcji zabraknie chyba objęcia nią całości produkowanej elektroniki, a nie jedynie wybranego AGD: oświetlenia, pralek, zmywarek i lodówek.
Czy unijna dyrektywa przełoży się na realną zmianę?
Złośliwi mogą twierdzić, że Unia interesując się tego rodzaju problemem po pierwsze robi to zbyt późno, przez co jest niewiarygodna, a po drugie nie stawia przysłowiowej „kropki nad i” po to, by wprowadzać szerszego rodzaju zmiany. „Prawo do naprawy” niestety nie rozciąga się na mniejsze urządzenia elektroniczne, takie jak choćby smartfony, które już od dawna potrafią być droższe niż średniopółkowe pralki. Czy wybrano branżę dużego AGD ze wyłącznie ze względu na gabaryty? Kto wie, z pewnością jednak tego rodzaju odświeżenia wymaga cała branża, a nie tylko te urządzenia, które są zwyczajnie największe.
Irytować może fakt, że dopiero UE musi brać w obronę prawa konsumenckie, tak jak nie mogłyby tego zrobić rządy poszczególnych państw – nie mówię od razu o drodze prowadzącej do kar finansowych (trudnej do pogodzenia w ramach przepisów całej UE), ale na przykład o choćby niewielkiej uldze podatkowej na rzecz tych producentów, którzy oferują gwarancję dłuższą od standardowej. Obawiam się jednak, że przynajmniej część osób decyzyjnych widzi tę kwestię w najprostszy możliwy sposób: częstsza zmiana sprzętu-> częstsze zakupy ->większe wpływy z podatków itd.
Oryginalne doniesienie na temat nowej dyrektywy znajdziecie na stronie domowej BBC.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.