Home XL to lekki, wielofunkcyjny pionowy odkurzacz bezprzewodowy z serii H-Free marki Hoover: testujemy, jak sprawdza się w mieszkaniu i aucie i zastanawiamy się, czy może konkurować z tradycyjnymi odkurzaczami.
Artykuł sponsorowany
Hoover od dawna rozgościł się na krajowym rynku odkurzaczy i cieszy się sporym uznaniem: prezentowany Home XL jest najwyższym z serii Hoover H-Free, skupiającej bezprzewodowe odkurzacze szczotkowe. To linia, w której znajdziemy lekkie, zwrotne i bezprzewodowe urządzenia, które docierają nawet do najmniejszych zakamarków i sprzątają nie tylko podłogi, ale i powierzchnie znajdujące się wyżej.
Hoover H-Free Home XL HF18RXL011 można znaleźć w porównywarce Ceneo już od 549 zł tylko w jednym sklepie. Tanio jest także w sklepie Media Expert kosztuje 680 zł.
Reklamując nowy model, Hoover podkreśla zwłaszcza fakt, że znajdziemy tutaj innowacyjną dyszę H-Lab Flat&Drive, której kąt może być przełączany z 90º na 180º stopni za pomocą jednego ruchu nadgarstka, co pozwala na łatwe manewrowanie wokół przedmiotów i sprzątanie w kątach czy pod meblami.
Według szacunków producenta bateria wystarcza na 25 minut ciągłej pracy, przy czym akumulator można odłączyć od odkurzacza i ładować bezpośrednio przy podłączonej do gniazdka ładowarce – to świetny pomysł! O poziomie naładowania informuje dedykowana dioda LED.
Sprzątanie wszystkich typów podłóg ułatwia napędzana szczotka – możemy ją również łatwo zastąpić specjalnym wałkiem „Deep Care” do łagodnego, skutecznego sprzątania twardych podłóg oraz delikatnych powierzchni lub na „Intense Floor” do efektywnego sprzątania dywanów i płytek. Wygodę czyszczenia zapewnia system One Touch, umożliwiający łatwe, szybkie i higieniczne usuwanie brudu z pojemnika na kurz, bez żadnego kontaktu z jakimikolwiek zanieczyszczeniami.
Do Hoover H-Free Home XL można dołączyć szeroki zakres akcesoriów przeznaczonych do sprzątania każdej powierzchni w domu – podłóg, dywanów, zasłon, mebli tapicerowanych czy nawet sufitów. Bez trudu możemy sięgnąć za kaloryfery, urządzenia czy trudno dostępne miejsca, używając ssawki szczelinowej, która zapewni łatwiejsze i dokładniejsze sprzątanie.
Znajdziemy tutaj:
Pełną specyfikację techniczną znaleźć można na stronie domowej producenta.
Po rozpakowaniu całkiem sporego, podłużnego opakowania, w którym otulony w tłoczone formy spoczywał odkurzacz, moim oczom ukazał się schludnie wyglądający zestaw składający się z samego urządzenia, rury i sporego zestawu mniejszych akcesoriów.
Tym, co od razu rzuca się w oczy, jest jakość wykonania: obudowa to tworzywo sztuczne, ale jest to porządny, twardy plastik, który nie rozpadnie się po kilku dniach użytkowania. Wszystkie zatrzaski (m.in. filtra czy pojemnika na brud) są dobrze zrobione i wytrzymałe.
Po złożeniu zestawu składającego się z odkurzacza, rury i elektroszczotki, byłem zdziwiony tym, jak lekka i zwrotna jest całość. Przesiadka z tradycyjnego odkurzacza na pionowy pokazuje od razu, jak nieporęcznym rozwiązaniem jest zwykły, przewodowy model, który ciągamy za sobą po całym mieszkaniu.
Ważąc w ręku tak niepozorny rozmiarem i wagą sprzęt miałem spore obawy o jego skuteczność (nawet nie chciałem się domyślać, jakiej wielkości musi być silniczek, zamknięty w tak smukłej obudowie). Jak okazało się po uruchomieniu odkurzacza, moje obawy były bezpodstawne: zdradzę od razu, że jedyny problem, na jaki napotkałem, dotyczył dłuższego czasu zbierania piachu, wbitego w wykładzinę w okolicy pedału sprzęgła w moim samochodzie (tak, nie omieszkałem sprawdzić, jak bardzo mobilny jest ten odkurzacz nie tylko w domu, ale i na zewnątrz).
Na wstępie zaznaczę, że dzięki niewielkiej wadze, Hoover H-Free Home XL jest w stanie obsłużyć nawet kilkuletnie dziecko. Nie mogłem uwierzyć, że moja córka miała tyle zabawy z jeżdżenia po dywanie i między krzesłami w poszukiwaniu pominiętych wcześniej drobinek czy kurzu, które odkurzacz tropi rewelacyjnie dzięki wbudowanemu oświetleniu LED. Początkowo traktowałem LEDy jako kolejny nowoczesny gadżet, aż dotarło do mnie, że dzięki nim odkurza się po prostu szybciej, ponieważ nie trzeba niepotrzebnie dublować ruchów tam, gdzie już dobrze sprzątnęliśmy.
Zaskakująca na plus jest zwrotność odkurzacza: producent deklarował łatwość zmiany kąta prowadzenia dyszy i obietnice te sprawdziły się w 100%: wystarczy delikatny ruch, by skręcić o 180 stopni, a sam mechanizm skrętny nie blokuje się i nie przycina. Prowadzenie po podłożu nie wymaga wysiłku i zupełnie nie męczy (z pewnością jest to zasługą nie tylko świetnej zwrotności i małej wagi, ale także ogumowanych kółeczek, ukrytych zmyślnie na spodzie turboszczotki). Obsługa odkurzacza jest bardzo prosta: silnik możemy uruchamiać trzymając za spust (wtedy pracuje, dopóki go naciskamy) bądź używając jego sprytnej blokady.
Bardzo podobało mi się pozostawienie dużej elastyczności dla użytkownika: końcówki z turboszczotkami (nawet dużą!) możemy łączyć bezpośrednio z odkurzaczem, pomijając przedłużki – jest to świetna opcja wszędzie tam, gdzie nie mamy zbyt wiele miejsca do manewrowania. Dzięki temu równie łatwo odkurzało mi się zarówno kanapę, jak i fotele samochodowe.
Na górze odkurzacza znajdziemy tryb Turbo, który aktywuje się po naciśnięciu włącznika. Dzięki niemu uda nam się odkurzyć wszędzie tam, gdzie standardowa moc jest niewystarczająca – niestety musimy pamiętać, że Turbo zużywa szybciej energię akumulatorka.
Hoover H-Free Home XL bez trudu radzi sobie z odkurzaniem dywanów niezależnie od długości włosia: podstawowa duża turboszczotka jest na tyle uniwersalna, że w zasadzie możemy odkurzyć nią całe mieszkanie.
Turboszczotka ma dwa wymienne wałki, z których jeden przeznaczony jest do dywanów, drugi do twardych powierzchni: oba prawidłowo spełniają swoje funkcje, ale tym, co mnie pozytywnie zaskoczyło, był fakt ich niezwykle prostej wymiany. Właśnie tego rodzaju sprzęty, gdzie ergonomia znajduje się na pierwszym miejscu, wzbudzają moje największe zainteresowanie. Hoover H-Free Home XL taki jest: po wyjęciu odkurzacza z pudełka możemy złożyć go wedle własnego widzimisię i zabrać się do pracy, bez poświęcania czasu na studiowanie instrukcji.
Zwrotność urządzenia: to właśnie ta cecha należy do jednej z podstawowych zalet Hoover H-Free Home XL. Czy odkurzamy gęsty dywan, podłogę w kuchni czy przestrzenie pomiędzy meblami, nie ma żadnego problemu z kierowaniem końcówek tam, gdzie chcemy. Trudno nie pochwalić lekkości prowadzenia i skrętności, dzięki którym wystarczy niewielki obrót nadgarstkiem, by zmienić kierunek odkurzania.
Jeśli mieliście jakiekolwiek wątpliwości co do możliwości Hoovera, mam nadzieję, że rozwieją się podobnie jak moje, kiedy zobaczyłem jak wygląda wnętrze pojemnika na kurz po odkurzeniu niewielkiego dywanu, który został zaanektowany przez domowego kocura na potrzeby sjesty:
Tak, sierść i masa kurzu. Ten jeden widok dał mi wiele do myślenia o moim starym odkurzaczu. Niesamowite jest to, że mimo niższej siły ssania, Hoover H-Free Home XL, dzięki swoim szczotkom, jest w stanie wybrać o wiele więcej kłaków z dywanu niż odkurzacz, który wielokrotnie przewyższa go mocą.
Warto wspomnieć, że choć urządzenie dysponuje dedykowaną małą turboszczotką do czyszczenia różnych powierzchni ze zwierzęcej sierści (fot. poniżej), to w przypadku dywanów, rewelacyjnie sprawdzała się w tej roli duża turboszczotka z włożonym wałkiem o rzadszym, spiralnie ułożonym włosiu zbierającym.
Producent deklaruje do 25 minut działania na całkowicie naładowanym akumulatorze, jednak jeśli będziemy nadużywać opcji Turbo, to czas ten znacząco się zmniejszy. Takie parametry wydają się wystarczające w przeciętnym polskim metrażu – bez trudu odkurzycie powierzchnię do około 80 m2 (oczywiście mówię o całym mieszkaniu, w którym musimy zmagać się z dywanami czy trudno dostępnymi zakamarkami).
W zasadzie problem z rozładowaniem akumulatorka spotkał mnie tylko raz, kiedy odkurzałem pod rząd dwa samochody (wnętrza + bagażnik), w mieszkaniu natomiast taka sytuacja nie spotkała mnie ani razu.
Długi jest czas ładowania, bo to aż 5 godzin. Trzeba jednak oddać Hooverowi, że to standard na półce bezprzewodowych odkurzaczy. Kto wie, może kolejne generacje tych urządzeń przyniosą w końcu znany z telefonów Quick Charge. Świetnym pomysłem jest natomiast ładowanie baterii poza odkurzaczem – zamiast taszczyć cały sprzęt do gniazda, wystarczy tylko wyciągnąć akumulator i podpiąć do dedykowanej ładowarki.
Producent przedstawia H-Free Home XL jako odkurzacz idealny do sprzątania domu i samochodu, więc kiedy tylko pogoda mi na to pozwoliła, wybrałem się na próbę plenerową.
Tym, co ułatwia użytkowanie Hoover H-Free Home XL jako narzędzia w pełni mobilnego, jest nie tylko jego niewielki rozmiar i waga – bez problemu zmieścimy wszystko poza rurą w standardowej reklamówce. Świetny jest także sposób mocowania akcesoriów – prawidłowe nałożenie rur czy szczotek jest sygnalizowane wyraźnym kliknięciem, który wydaje zapadka blokady. Również zmiana akcesoriów jest błyskawiczna: wciskamy przycisk blokady i bez trudu odczepiamy jedną końcówkę by użyć drugiej. Podobnie bezproblemowo otwieramy pojemnik na kurz i zdejmujemy go, by móc oczyścić filtr:
Do odkurzania w aucie zabrałem się początkowo standardową małą końcówką, której konstrukcja umożliwia zastosowanie najdziwniejszych nawet załamań. Jak szybko się przekonałem, nie miałem żadnych problemów z odkurzeniem wnętrza auta: w zasadzie jedyne miejsce, które wymagało dłuższej pracy i użycia trybu Turbo, były okolice pedałów, gdzie po zimie zebrało się sporo piachu, mocno powbijanego w wykładzinę.
Dzięki końcówce z wąską ssawką udało mi się dotrzeć do wszystkich załamań, takich jak miejsca łączenia oparcia i siedziska w fotelach i kanapie; przestrzenie pomiędzy fotelem a drzwiami czy tunelem środkowym; miejsca na kubki itp. Przestrzeń w bagażniku lepiej odkurzało mi się wykorzystując mini turboszczotkę, która zebrała wszystkie zanieczyszczenia nie rozpryskując jednocześnie piasku na boki.
Gdybym miał w kilku słowach podsumować omawiany odkurzacz, powiedziałbym, że to sprzęt z rodzaju tych, które początkowo wydają się niepotrzebne, ale błyskawicznie i niepostrzeżenie stają się domowym pomocnikiem wykorzystywanym każdego dnia. Za zakupem Hoover H-Free Home XL przemawia wygoda użytkowania, multum końcówek w zestawie, prostota obsługi (odpinanie baterii, opróżnianie pojemnika, czyszczenie filtra), lekka konstrukcja, skuteczność odkurzania.
Jedyną kwestią, którą trzeba brać pod uwagę pracując z tym modelem, jest jego czas pracy na jednym ładowaniu: 25 minut. Czas ten powinien w zupełności wystarczyć do odkurzenia mieszkania lub domu.
Odkurzacz do testów dostarczyła firma Hoover. Hoover H-Free Home XL HF18RXL011 można znaleźć tanio w Ceneo od 549 zł tylko w jednym sklepie. Warto sprawdzić sklep Media Expert jest w cenie 680 zł.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Rusza kolejna fala przecen w Dreame. Taniej kupić można nie tylko roboty, ale też najnowsze…
Wraz z ostatnim kwartałem 2024 roku, do sprzedaży trafiają zupełnie nowe termoroboty. Kategoria tych sprzętów…
Hygse Smart 2 to zaawansowany robot sprzątający ze stacją myjącą mopa i opróżniającą zbiornik kurzu.…
Szukasz dobrego robota w niskiej cenie? Ta promocja na Dreame Mova S10 Plus w Max…
Pojawiła się kolejna promocja na jeden z najpopularniejszych w Polsce termorobotów. Silvercrest Monsieur Cuisine Smart…
Jeżeli chcemy sprawić bliskim prawdziwą przyjemność, czas kupowania prezentów świątecznych wymaga od nas kreatywności i głębokiego…
Komentarze
bardzo dobry odkurzacz za rozsądne pieniądze :)
ten produkt, jest zgrabny i funkcjonalny, polecam :)
No i można go kupić w media expert, co mi odpowiada, bo mam ich po sąsiedzku
Bardzo wygodny do sprzątania samochodu, sprawdza się jak najlepiej. Akumulator starcza odkurzenie całej chaty do tego cena nie gryzie. Póki co to najlepsza opcja na rynku moim zdaniem
Jeśli miałbym brać odkurzacz do chaty na akumulator to z jak największa mocą - byłby to Kaercher VC 5.
Obecnie mam ELECTROLUX ZB13ER. Jest OK, ma już 3 lata (marzec 2016) i czuje się że jedynie akumulator dostał wycisk. Żywotność jest coraz mniejsza.