Założę się, iż przynajmniej raz zdarzyło się każdemu z Was trafić na urządzenie, które od początku było wadliwe i nie pomagały naprawy, a nawet wymiana towaru. Albo mieliście do czynienia z przypadkiem, gdy sprzęt odmówił posłuszeństwa zaraz po zakończeniu okresu gwarancyjnego. Nietrwałość produktów jest dzisiaj dość powszechna, a część z Was zapewne zdaje sobie sprawę z tego, iż nie jest ona przypadkowa…
Polacy coraz częściej zderzają się z problemem poważnie ograniczonej żywotności urządzeń AGD i RTV. Nasz kraj nie jest jednak w tym przypadku wyjątkiem – mamy tu do czynienia ze zjawiskiem, które wiele osób zaczęło już określać mianem spisku producentów i handlowców. Osobiście skłaniałbym się raczej ku klasyfikowaniu tego jako czysty pragmatyzm, ale o tym za chwilę. Póki co warto się skupić na innym aspekcie: okres gwarancyjny a okres użytkowania.
Stare jest lepsze?
W większości domów znajdzie się zapewne przynajmniej jedno urządzenie, które jest dość leciwe, a przy tym nie wykazuje oznak zbytniej eksploatacji. Mówiąc krótko: śmiga. I to śmiga jak w dniu zakupu. Jedni korzystają np. z odkurzaczy zmontowanych jeszcze w czasach głębokiej komuny, inni nie wyobrażają sobie wyrzucenia lodówki, która powstała w zamierzchłych czasach PRL (niekoniecznie w Polsce). Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, iż do niedawna korzystałem z lodówki dużo starszej od siebie, a pisząc ten tekst spoglądam na telewizor będący moim rówieśnikiem. Znajdzie się także grupa, która zainwestowała na początku lat 90. w jakieś prawdziwe zachodnie cacko (uznając to wówczas za spełnienie marzeń i powiew luksusu) np. wideo i nie zamierza się rozstawać z tym sprzętem.
Okres gwarancyjny wspomnianych urządzeń (o ile w ogóle został przewidziany przez producenta) zakończył się już dawno temu, a sprzęt nadal działa. A co na to wpłynęło? Bardzo wiele czynników: dobrej jakości materiały wykorzystane przez producenta, udana technologia, możliwość łatwej naprawy sprzętu, bądź wymiany wadliwych modułów, czy nasza dbałość o produkt. Dzisiaj wygląda to zupełnie inaczej (zwłaszcza w przypadku rzeczy pochodzących z Chin): okres gwarancyjny i okres działania praktycznie się pokrywają. Jak to możliwe?
Odpowiedzi na to pytanie udzielono już bardzo wiele i ciężko wybrać jedną właściwą, ponieważ zderzamy się z całą gamą problemów i rozbudowanym zagadnieniem. Producenci zaczęli używać dużo gorszych materiałów, ludzie mniej dbają o sprzęt, a technologie stosowane w konkretnych urządzeniach oraz sama ich budowa pozostawiają wiele do życzenia. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że są one umyślnie projektowane w sposób nie do końca gwarantujący długowieczność, by nie powiedzieć uniemożliwiający ją.
Termin ważności
Niektórzy z Was kojarzą zapewne reklamę pewnego producenta sprzętu AGD, w której zespół laborantów poddaje urządzenia testom wytrzymałościowym. Twórcy poznają ich słabe strony i poprawiają je, dzięki czemu do naszych rąk trafiają produkty idealne. Od jakiegoś czasu w mediach można się natknąć na informacje, iż takie zespoły faktycznie istnieją w wielu firmach, ale ich zadaniem nie jest wydłużenie czasu pracy urządzeń, lecz ich maksymalne skrócenie. Czajnik elektryczny, sokowirówka albo pralka mają działać dopóki są na gwarancji. W tym celu konstruuje się je z myślą o konkretnym czasie działania lub ograniczonej liczbie użyć.
Brzmi to dość kosmicznie, ale wcale nie musi być wyssane z palca. Nietrudno wyobrazić sobie przecież inżyniera, który tworzy nietrwały moduł i komponuje go z innymi w sposób uniemożliwiający jego wymianę, bądź czyniący ją mało opłacalną (bo np. części zamienne są drogie lub trudno je sprowadzić). Okazuje się wówczas, iż naprawa sprzętu jest niewiele tańsza od zakupu nowego urządzenia, a przy tym nie mamy pewności, że za kilka dni czy tygodni nie wystąpi nowy problem. Ktoś może oczywiście spytać: po co producenci mieliby się posuwać do takich działań? Przecież to psuje ich wizerunek i odstrasza klientów. Tu pojawia się jednak stare i sprawdzone porzekadło, mówiące, iż gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Jakość się nie opłaca?
Produkowanie sprzętu RTV czy AGD, który mógłby służyć przez długie lata po prostu przestało się opłacać. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, iż wyeliminowanie długowieczności urządzeń stało się motorem napędowym handlu. A nawet znacznie większej części gospodarki. Nieustanna produkcja nowego sprzętu i jego częsta wymiana oznacza miejsca pracy w m.in. przemyśle, handlu, marketingu, transporcie. Wadliwość i krótka żywotność urządzeń oznacza z kolei stałe zatrudnienie w serwisach i rozwijającej się ostatnio branży recyklingu.
Wyprodukowanie maszyn, które okazałyby się niezniszczalne przez kilka dekad okazało się po prostu nieopłacalne dla zdecydowanej większości firm. Doszli do tego nawet ci producenci, których towary do niedawna stanowiły synonim udanego zakupu i niezawodności. O dziwo nie powinny one stracić klientów z powodu pogorszenia jakości swych wyrobów. Jeszcze przez jakiś czas ich kartą przetargową będzie skojarzenie z dobrą jakością, a gdy ten atut zniknie, ludzie przyzwyczają się już do znacznie krótszej żywotności urządzeń. Miejsce renomy w brutalny sposób zajęła ilość sprzedawanych produktów. Nawet jeśli będą one tańsze.
Badania rynku niejednokrotnie wykazywały, iż dla konsumentów najważniejsza nie jest trwałość i bezawaryjność produktów, lecz ich cena i koszty użytkowania. M.in. dlatego wykorzystywane są dzisiaj materiały coraz gorszej jakości umożliwiające obniżenie ostatecznej ceny lodówki, czy pralki. Kwestia kosztów użytkowania także stała się poważnym orężem w rękach marketingowców większych i mniejszych firm. Klasa energetyczna A, która do niedana stanowiła wyznacznik oszczędnego sprzętu, dzisiaj jest już przeżytkiem. Przynajmniej w opinii wielu producentów. Promują oni zmywarki do naczyń, czy chłodziarko-zamrażarki z klasy energetycznej A upstrzonej kilkoma plusikami, co ma nas przekonać do tego zakupu.
Maszyna z wyższej klasy energetycznej (dajmy na to A++) jest oczywiście bardziej oszczędna niż sprzęt z klasy A i sprawia, że zapłacimy niższe rachunki za energie elektryczną i wodę, ale gdy zaoszczędzone kilowatogodziny i wodę przeliczymy na pieniądze, to okaże się, że poczynione oszczędności nie odpowiadają kosztom poniesionym na zakup nowego sprzętu. Pojawia się tu oczywiście argument, iż ceny tzw. mediów będą nieustannie i szybko rosły, co trzeba wziąć pod uwagę przy kupowaniu urządzeń. Jednak na dzień dzisiejszy wzrosty te nie są tak drastyczne, a okres bezawaryjnej pracy maszyn jest systematycznie skracany. Osoby promujące urządzenia z wyższych klas energetycznych ze względu na ich ekologiczny charakter powinny jednocześnie pamiętać, iż do produkcji nowego sprzętu zużyto pewną ilość surowców i energii, co raczej nie miało pozytywnego wpływu na środowisko. Klienci coraz częściej dają się jednak przekonywać, iż nowy model to „prawdziwa rewolucja” technologiczna/energetyczna/materiałowa i warto w nią zainwestować. W tym miejscu docieramy do kolejnego ważnego niuansu – naszej chęci bycia trendy.
Grunt to motywacja
Zadaniem dzisiejszych sprzętów jest nie tylko pranie, odkurzanie, czy przechowywanie żywności, ale także dowartościowywanie ich właścicieli i podkreślanie ich nowoczesności i podążania za najnowszymi technologiami i modą. Nie wymieniamy pralki na nowszy model (o ile oczywiście stary jest jeszcze na chodzie) tylko dlatego, że nie wystarcza nam już 10 podstawowych programów, lecz także po to, by otrzymać te 5 innowacyjnych funkcji, które w telewizji i sklepie określono mianem nieprawdopodobnej rewolucji. Jeszcze dobitniej widać to na przykładzie nowych technologii – cały czas rozglądamy się za nowinkami, a to prowokuje producentów. W jaki sposób?
Powiedzmy, że interesuje nas nowa lodówka, która posiada bajery, o jakich nie śniło się nie tylko filozofom, ale także użytkownikom jeszcze dziesięć lat temu. Chętnie widzielibyśmy ją w swojej kuchni, ale powstrzymuje nas m.in. fakt, iż nasz stary sprzęt jeszcze jest sprawny i szkoda go wyrzucać. I tu pojawia się producent, który ograniczył żywotność danego modelu do 10 lat (wynik ten odzwierciedlał realia kilka lat temu – dzisiaj okres należałoby zapewne skrócić do ośmiu lat i zaznaczyć, że dotyczy tylko dużego sprzętu). Lodówka wysiada, a my możemy z czystym sumieniem udać się po nowy model kipiący sensorami, wyświetlaczami i całą masą mniej lub bardziej użytecznych funkcji.
Kto ponosi winę?
Częściowo jesteśmy zatem sami odpowiedzialni za obecną sytuacje na rynku. W pogoni za nowością i rewolucją przez duże R, zgodziliśmy się pominąć takie aspekty jak trwałość i bezawaryjność. W dużym stopniu przyzwyczailiśmy się już do tych szybkich i częstych zmian i w pewnym sensie powołaliśmy swego rodzaju zaklęty krąg. To przyzwyczajenie sprawiło także, iż mniej dbamy o urządzenia (nawet te świeżo nabyte) i zdarza się, że nie stosujemy się do zaleceń producentów. Dotyczy to zwłaszcza tańszych sprzętów w stylu czajników elektrycznych, czy suszarek do włosów. Zasada jest prosta: nowy model drogi nie był, więc jeśli się zepsuje, to kupię kolejny. Efekt jest taki, iż coraz mniej osób odkamienia swój czajnik i dba o to, by suszarka nie przegrzewała się zbyt często.
Omawiając powyższe kwestie nie sposób nie wspomnieć o tym, iż sprzęty AGD i RTV z każdym rokiem stają się bardziej skomplikowane. Więcej podzespołów (i to skomplikowanych) automatycznie zwiększa prawdopodobieństwo usterki. Zresztą podobna zasada obowiązuje także w innych branżach, a jako przykład można wymienić motoryzację, czy zbrojeniówkę. Nie jest tajemnicą, iż popularny do dzisiaj kałasznikow cieszy się ogromną renomą, ponieważ w porównaniu do wielu nowoczesnych karabinów odznacza się niezawodnością i prostotą wykonania oraz obsługi.
Cały powyższy wywód można także odnieść do branży odzieżowej, co może ostatecznie wyjaśnić wiele kwestii. Producenci szyjąc dziś ubrania korzystają z materiałów gorszej jakości i nie przykładają się zbytnio do właściwego ich wykonania, ponieważ dane spodnie, czy sukienka mają nam posłużyć góra dwa sezony. Projektanci i styliści słusznie zaznaczają w tym miejscu, iż większość osób podąża za nowymi trendami (a te zmieniają się dość szybko) i regularnie wymienia swą garderobę. Twórcy ubrań nie korzystają zatem z wytrzymałych materiałów, bo podniosłoby to ich ostateczną cenę. A wówczas ludzie mieliby ograniczone pole manewru w kwestii częstego kupowania nowych rzeczy. Mówiąc krótko: nie byłoby ich na to stać. Ten sam problem dotyczy zarówno komórek, jak i samochodów – produkty starzeją się dziś szybciej wizualnie i technologicznie niż fizycznie. I nie zanosi się na to, by trend ten w najbliższych latach zmienił swój kierunek.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Oj prawda prawda. Przekonałem się o tym parę tygodni temu jak na moje oko nowiuteńka bo 2,5 roczna lodówka Mastercook po prostu przestała chłodzić. Nerwy i ubliżanie na forum ,(notabene nie byłem tam sam). Na całe szczęście pojawił się pan ,który potrafił ją wskrzesić do życia i dał mi więcej nadziei niż specjaliści z pamiętnego programu Usterka.
Ja trzymam sie wersji : „Zaprogramowano na czas gwarancji”. Inaczej nadal stalibyśmy w kolejce po Mińska czy młynek Zelmera w pięknych brązowo-zielonych płaszczach podpisując liste