Philips SpeedPro Max FC6812 to odkurzacz bezprzewodowy 2w1. Ma mocny silnik, wydajną baterię i szczotkę, która wyłapuje kurz i zabrudzenia nawet podczas ruchu do tyłu. Czy to wystarczy, aby mógł zastąpić tradycyjny odkurzacz workowy?
Philips nie szczędzi pochwał swojemu najnowszemu dziecku. Według producenta SpeedPro Max FC6812 jest na tyle wielofunkcyjny i zaawansowany, aby z powodzeniem zastąpić klasyczny odkurzacz workowy. Co więcej, ma przy tym wbudowany akumulator litowo-jonowy 18V, dzięki któremu możemy odkurzać przez 45 minut na jednym ładowaniu. To ciekawie zapowiadające się urządzenie niedawno trafiło do redaKcji techManiaKa. Czas sprawdzić, jak dalece obietnice Philipsa przekładają się na rzeczywistość.
Podobnie, jak niedawno testowany przez nas bezprzewodowy Hoover Rhapsody, tak i Philips SpeedPro Max dostępny jest w kilku wariantach. W polskich sklepach spotkasz cztery z nich. Oto, czym się różnią:
Pomijając wypunktowane wyżej różnice, poszczególne edycje Philips SpeedPro Max nie różnią się niczym więcej. I tu ważna uwaga – logika wskazywałaby, że najgorzej wyposażony odkurzacz będzie najtańszy. Tak jednak nie jest. Po fali ostatnich obniżek najniższą cenę trzyma… FC6813/01, a więc model z dodatkową mini turboszczotką. Ba, niewiele droższy od niego jest FC6822/01 z mocniejszym akumulatorem. Morał z tego taki, że przed zakupem warto sprawdzić ceny wszystkich konfiguracji – może uda się trafić na fajną okazję.
Zerknijmy teraz na dane techniczne odkurzacza, który przywędrował do naszej redakcji.
Philips SpeedPro Max to dobrze zaprojektowany odkurzacz. Nie mam tu na myśli wyłącznie kwestii urody urządzenia, bo to jak wiadomo temat subiektywny. Piszę za to o ergonomii. Nowoczesne wzornictwo w stu procentach podporządkowano użyteczności – uchwyt jest wygodny, a wąski profil obudowy sprzyja bezproblemowemu prowadzeniu odkurzacza. Narzekać mogę tylko na wyważenie – jest co prawda niemal perfekcyjne przy odkurzaniu podłóg, ale nie sprzyja niestety czyszczeniu ścian czy kanap, kiedy odkurzacz trzeba co raz podrywać jedną ręką.
Obudowę wykonano głównie z tworzywa sztucznego, co pozwoliło zachować wagę urządzenia na rozsądnym poziomie 2,6 kg. To plastik bardzo dobrej jakości – w dużej mierze odporny na zarysowania czy uszkodzenia. Materiał wykończono w kolorze określonym przez producenta mianem gwiezdnej bieli, co najwyraźniej w słowniku Philipsa oznacza biel z połyskiem. Nie wiem, czy to był fortunny pomysł – istnieje spore ryzyko, że po kilku miesiącach ta barwa zamieni się w mieszankę szarego i żółtego, co skutecznie zrujnuje wygląd odkurzacza.
Konstrukcja SpeedPro Max przypomina nieco rozwiązanie, które opisywałem przy okazji recenzji odkurzacza Hoover Rhapsody. Samo urządzenie jest niewielkie. Na jednym końcu umieszczono silnik PowerBlade i akumulator, a na drugim podwójny, 0,6-litrowy pojemnik z filtrem, wraz z mocowaniem do końcówek sprzątających. Zatrzymajmy się na chwilę przy zbiorniku na odpadki, bo to bardzo fajnie zrobiony element maszyny. Dużo lepszy niż pojedyncza komora wspomnianego wcześniej Hoovera.
Podwójny pojemnik jest częścią systemu PowerCyclone 8. To bezworkowa technologia, w dużym uproszczeniu bazująca na tym, że:
Są przynajmniej dwie zalety tego rozwiązania: śmieci są dobrze kompresowane w pojemniku, a jednocześnie system przez niemal cały czas odkurzania zachowuje dużą moc ssania. Przydatne i praktyczne.
Pojemnik można w każdej chwili wypiąć z obudowy i opróżnić – niestety, zabrakło możliwości automatycznego zwolnienia blokady, jak w tańszym Hoover Rhapsody. Zamiast tego pokrywę pojemnika trzeba zdjąć ręcznie, co nie jest ani wygodne, ani zdrowe. Zdecydowanie jest tu miejsce na ulepszenia.
Końcówki sprzątające wpinamy przez uniwersalne gniazdo mocowania akcesoriów. Jego zadaniem jest zarówno uszczelnić przepływ powietrza pomiędzy turboszczotką a pojemnikiem na śmieci, jak i dostarczyć energię do mechanizmu zbierającego zabrudzenia. Blokadę zwalniamy przyciskiem, ale w praktyce i tak trzeba włożyć sporo siły w oderwanie końcówki sprzątającej od odbudowy.
Włącznik znajduje się na szczycie uchwytu. Jest wygodnie ulokowany i ma trzy poziomy. W pierwszym położeniu odkurzacz pracuje w trybie Eco. Piętro wyżej jest tryb normalny, a przy najwyższym ustawieniu odkurzacz wchodzi na najwyższe obroty – to tzw. tryb turbo wykorzystywany między innymi do czyszczenia uporczywych zabrudzeń z dywanów.
Tuż pod włącznikiem umieszczono nieduży, ale czytelny ekran wyświetlający procentowy poziom naładowania akumulatora. To świetny dodatek, bo w każdej chwili możemy łatwo sprawdzić, ile jeszcze energii zostało w ogniwach. Równie udanym pomysłem było zaimplementowanie portu ładowania z magnetycznym zamkiem – wystarczy przyłożyć okrągłą końcówkę ładowarki do wskazanego na obudowie miejsca, aby zainicjować proces ładowania. To zdecydowanie ułatwia obsługę odkurzacza – zwłaszcza jeśli skorzystamy z dołączonego do zestawu uchwytu ściennego, aby zawiesić urządzenie na ścianie czy w szafie.
Sprzęt jest stosunkowo łatwy w czyszczeniu – z wyjątkiem jednego filtra, każdy element zbiornika na śmieci może być umyty pod bieżącą wodą, a obudowę odkurzacza wystarczy przetrzeć raz na jakiś czas mokrą szmatką. Wał turboszczotki można wysunąć z oprawy, aby pozbyć się zaplątanych włosów czy sierści.
Przyznam, że z pewną rezerwą podchodziłem do informacji o 45 minutach odkurzania na baterii. Testowałem niejeden pionowy odkurzacz, więc jestem świadom tego, że zazwyczaj to właśnie akumulatory są piętą achillesową tego typu sprzętu. Na szczęście moje obawy były bezzasadne.
FC6812, czyli najsłabszy z rodziny Philips SpeedPro Max wyposażony został w akumulator litowo-jonowy 18V. Spory, ale pamiętać trzeba, że i silnik PowerBlade mały nie jest – w końcu zapewnia poziom przepływu powietrza na poziomie 1000 l/min. W efekcie, na pierwszym biegu odkurzacz spokojnie wytrzyma nieco ponad 40 minut odkurzania, co pozwoli już bez stresu sprzątnąć mieszkanie o powierzchni 70-80 metrów kwadratowych w jednym podejściu.
Oczywiście trzeba liczyć się z tym, że czas ten ulegnie skróceniu, jeśli masz sporo dywanów i chodników. Do czyszczenia tych ostatnich lepiej nadaje się drugi bieg, a w wypadku szczególnie silnych zabrudzeń tryb turbo, który potrafi wydrenować zasoby akumulatora w 14 minut.
W praktyce ani razu nie musiałem przerywać sprzątania przez rozładowaną baterię. Po dokładnym odkurzeniu 80-metrowego mieszkania zawsze zostawało mi przynajmniej 20% w zapasie – używałem odkurzacza w trybie mieszanym: głównie na biegu 1 i 2, ze sporadycznym uaktywnieniem trybu turbo, który najlepiej radził sobie ze zbieraniem kociej sierści. Jeśli to za mało, lepiej od razu kupić odkurzacz w wersji FC6823/01 lub FC6822/01 – lepszy akumulator przekłada się na około 20 minut dłuższy czas pracy na jednym ładowaniu.
Podsumowując krótko, czas pracy na baterii oceniam zdecydowanie na plus. Uciążliwe może być za to ładowanie – to około 5 godzin, więc szybkie doładowanie w czasie sprzątania mieszkania niestety odpada.
Czas poświęcić kilka zdań skuteczności odkurzania. Ta w wypadku Philips SpeedPro Max opiera się na trzech filarach:
Pierwszy punkt to wypadkowa wykorzystania mocnego silnika PowerBlade i technologii PowerCyclone 8. Ten duet zapewnia powstanie na tyle mocnego ssania, że bez wahania mogę nazwać SpeedPro Max alternatywną dla workowego, tradycyjnego odkurzacza z kablem.
Punkt, w którym SpeedPro Max lśni szczególnie jasno, to nasadka 360°. Pod tą enigmatyczną nazwą kryje się szczotka z aktywnym wałem zbierającym nieczystości, bocznymi szczotkami oraz systemem gumowych zgarniaczy, tworzących mały labirynt na spodzie nasadki. Taka kombinacja w połączeniu z dużą mocą ssania sprawia, że odkurzacz połyka brud zarówno przy najeździe na podłogę, jak i przy ruchu wstecznym. To niby niewiele, ale przekłada się na dużo szybsze sprzątanie.
Fajnym dodatkiem są również diody led wbudowane w przednią część nasadki. Doświetlają czyszczoną przestrzeń, dzięki czemu łatwiej ocenisz, czy wymaga ona kolejnego najazdu.
Niemniej istotnym rozwiązaniem jest przegubowy mechanizm nasadki sprzątającej, który obraca się w sumie o 180 stopni w poziomie. Dzięki temu odkurzacz nie tylko prowadzi się bardzo łatwo, ale i bez trudu wyczyścić można miejsca, które zazwyczaj nie są łatwo dostępne – jak przestrzeń pod kanapą czy stolikiem.
Jednego Philips SpeedPro Max FC6812 nie potrafi. Nie nadaje się do czyszczenia mebli i kanap. Rura co prawda posiada zintegrowaną szczoteczkę, którą można by do tego wykorzystać, ale w praktyce to akcesorium pomoże nam co najwyżej usunąć pajęczyny z sufitu. Do niczego więcej się nie nadaje. Z uwagi na długość rury nie można w łatwy sposób ani odkurzyć regału, ani nawet stolika, stąd nazywanie SpeedPro Max odkurzaczem 2w1 to lekkie nieporozumienie. Być może wersja FC6823/01 lub FC6813/01 lepiej się w tej roli sprawdzi z uwagi na obecność dodatkowej małej turboszczotki.
Zbliżając się do końca niniejszej recenzji, wspomnę jeszcze o hałasie. Na pierwszym biegu SpeedPro Max jest wyraźnie słyszalny, ale nie nazwałbym go wyjątkowo głośnym – to pułap 73 dB, co w mojej opinii jest wartością akceptowalną w wypadku odkurzacza pionowego. Przy wyższych obrotach natężenie hałasu wyraźnie rośnie, w trybie turbo osiągając nawet 84 dB – to już sporo, ale pamiętać trzeba, że zazwyczaj to ustawienie wykorzystuje się tylko przez kilkadziesiąt sekund odkurzania.
Philips SpeedPro Max to świetny odkurzacz pionowy, pod wieloma względami nie tylko dorównujący tradycyjnym modelom workowym, ale wręcz bijący je na głowę. Jest wygodny w prowadzeniu, ma sporą siłę ssącą i fajną nasadkę zbierającą zabrudzenia także przy cofaniu szczotki. Urządzenie łatwo się prowadzi, a dzięki przegubowemu mechanizmowi bez trudu możemy posprzątać trudniej dostępne miejsca.
Na skuteczność odkurzania trudno narzekać. Przez blisko miesiąc tylko raz czułem potrzebę sięgnięcia po klasyczny odkurzacz i to chyba najlepsza rekomendacja dla serii SpeedPro Max. Jest tylko jedno „ale”. Z uwagi na skromne wyposażenie trudno mi polecić ten model użytkownikom szukającym wszechstronnego kombajnu, który sprawdzi się nie tylko w czyszczeniu podłóg czy dywanów, ale również podczas odkurzania mebli, kaloryferów czy samochodu.
Istotnym argumentem jest również cena. Philips SpeedPro Max FC6812 kosztuje od 1500 zł wzwyż, zależnie od konfiguracji. Moja rekomendacja to zakup najdroższego zestawu – ma lepszy akumulator i małą turboszczotkę, która do pewnego stopnia równoważy największy brak testowanej maszyny, czyli ubogie wyposażenie. To jednak spory wydatek, bo około 1800 zł – w tej cenie można już kupić dwa lub trzy porządne odkurzacze workowe.
Czy to lepsza opcja? To oczywiście kwestia indywidualnych preferencji. Jeśli nie widzisz problemu w użytkowaniu odkurzacza na kablu to moim zdaniem szkoda pieniędzy na bezprzewodowy model – te były i zapewne jeszcze przez długi czas będą droższe względem klasycznych odpowiedników. Jeśli natomiast cenisz sobie swobodę odkurzania na baterii, to zdecydowanie warto rozważyć zakup Philips SpeedPro Max – to porządny sprzęt, który ma niewielu konkurentów na rynku. Moim zdaniem w pełni zasługuje na maniaKalne wyróżnienie.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Oclean X Ultra to jedna z najlepszych szczoteczek sonicznych w ofercie chińskiej firmy. Jest też…
Od 10 listopada do 10 grudnia trwa genialna akcja na AGD marki Liebherr - można…
Na polskim rynku debiutuje piekarnik Hisense HO66FA Pizza Chef z programem dedykowanym do pieczenia pizzy,…
Koreański producent wystartował z kolejną akcją promocyjną - tym razem mamy smartband lub smartwatch w…
Samsung jako kolejny producent wystartował z akcją cashback na piekarniki i płyty o zabudowy. Akcja…
Sprawdzam, co potrafi Puron PU50 Max Pro, czyli dobrze wyposażony (i nieźle wyceniony) odkurzacz polskiej…