Czy warto kupić bezprzewodowy odkurzacz pionowy? Czy taki sprzęt jest w stanie zastąpić tradycyjny odkurzacz workowy lub wodny? Sprawdziłem to, testując najnowszy model firmy Hoover: Rhapsody.
Wprowadzając do oferty nowy model, Hoover chwalił się, że Rhapsody to wielofunkcyjny, ergonomiczny i zaawansowany technologicznie bezprzewodowy odkurzacz pionowy. Pozwala odkurzać bez kabli, a jednocześnie oferuje na tyle dużą moc, aby z powodzeniem zastąpić klasyczny odkurzacz workowy.
Brzmi zachęcająco? Dla mnie na pewno. Zaintrygowany możliwościami Rhapsody, postanowiłem do maniaKalnej redaKcji ściągnąć egzemplarz testowy. Mój wybór padł na wersję RA22HCG 011. W tym miejscu zapewne zastawiasz się, czym dokładnie jest RA22HCG 011 i pod jakim względem różni się od innych konfiguracji. Odpowiedź jest prosta – wyposażeniem.
Hoover sprzedaje odkurzacz Rhapsody w czterech, bardzo odmiennych wersjach. Cena najtańszego zestawu to niespełna 900 zł, podczas gdy najdroższy pakiet kosztuje już niemal 1400 zł. Warto więc podczas zakupów zwrócić szczególną uwagę na oznaczenia produktu.
Jak już wspominałem, mój wybór padł na wersję RA22HCG 011, która dysponuje najszerszą gammą dedykowanych akcesoriów. Niemniej, najciekawszym wyborem z punktu widzenia klienta, wydaje się teraz edycja RA22ALG 011, czyli pakiet dla alergików. Jest wyraźnie tańsza (obecnie 999 zł) i „uzbrojona” została w powłokę zawierającą jony srebra, co przyda się nie tylko osobom wyczulonym na kurz. Co więcej, zestaw akcesoriów jest nadal wyjątkowo rozbudowany – tracimy w zasadzie wyłącznie szczotkę parkietową do gładkich powierzchni i końcówkę do czyszczenia kaloryferów.
Warto w tym miejscu podkreślić, że różnice między poszczególnymi edycjami dotyczą wyłącznie akcesoriów. Sam odkurzacz pozostaje identyczny w każdej konfiguracji. Tak wygląda jego skrócona specyfikacja:
Dobrze wiem, że obraz jest czasami wart więcej, niż tysiąc słów. Nie zastanawiałem się więc długo i do testów odkurzacza zaprosiłem również Amadeusza i Dominika z kanału techManiaK.pl na YouTube. Poniżej znajdziesz ich wideo recenzję Hoover Rhapsody. Zdecydowanie warto ją zobaczyć!
Zacznijmy od tego, że nowy odkurzacz marki Hoover już na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie produktu klasy premium. Nowoczesny design i wykończenie w kolorze szczotkowanego aluminium (czy też tytanu, bo takiego sformułowania używa producent) sprawia, że Rhapsody bez trudu wytrzymuje porównanie z konkurencją – także modelami dużo droższymi, jak choćby Dyson V8.
Większość elementów obudowy wykonano z tworzywa sztucznego. Nie jest to jednak pierwszy-lepszy plastik – to materiał dobrej jakości, o dużej sztywności i wytrzymałości na uszkodzenia. Przez czas trwania testów nie zdarzyła się ani jedna sytuacja, która podważyłaby moje zaufanie, co do solidności tej konstrukcji.
W przeciwieństwie do wielu klasycznych odkurzaczy, gdzie połączenia między rurami służą tylko do zabezpieczenia przepływu powietrza pomiędzy końcówką sprzątającą i workiem, w Rhapsody mamy do czynienia z bardziej skomplikowanym mechanizmem mocowania akcesoriów. Jego zadaniem jest nie tylko uszczelnienie połączenia między rurą a odkurzaczem, ale również przekazanie energii elektrycznej do turboszczotki. To wymusiło na projektantach konieczność dołożenia do mechanizmu mocującego specjalnych pinów przewodzących prąd.
Bolce są dobrze osadzone w oprawie (zarówno w wypadku odkurzacza, jak i akcesoriów), ale pomimo tego pozostają najsłabszym i najbardziej narażonym na uszkodzenie elementem obudowy Rhapsody. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza w czasie demontażu rury – jeśli nie zachowasz ostrożności, możesz przez przypadek wyłamać ważną część mocowania.
Bardzo fajnym udogodnieniem jest rozbudowany mechanizm przycisku włączającego odkurzacz. W zależności od ustawienia urządzenie będzie działać tylko po wciśnięciu spustu, albo stale, jeśli przestawimy odpowiednią dźwignię. Tym samym łatwo możemy dopasować styl odkurzania do swoich potrzeb.
Wszystkie wskaźniki i przyciski wyprowadzono na górną część korpusu odkurzacza. Nie ma ich dużo, ale przyznam, że nie czułem, aby czegoś mi brakowało. Okrągły, ładnie zaprojektowany panel kryje cztery diody LED prezentujące obecny poziom naładowania akumulatora oraz dwa przyciski: aktywacji trybu Turbo, oraz trybu odkurzania dywanu.
Hoover Rhapsody jest odkurzaczem pionowym, ale nie radzę go stawiać bez dozoru – przy wadze na poziomie 2,5 kg istnieje spora szansa, że się wywróci pod własnym ciężarem. Producent na szczęście o tym pomyślał i do zestawu dodał specjalny uchwyt, który należy przykręcić do ściany pomieszczenia, w którym przechowywany będzie odkurzacz. Z pomocą tego małego gadżetu wygodnie zawiesimy nie tylko samo urządzenie, ale również akcesoria. To przydatny dodatek.
Pojemnik na śmieci ma pojemność 0,7 litra. Niedużo? Być może, jeśli zestawisz Rhapsody z klasycznym odkurzaczem workowym. Przypominam jednak, że mówimy o modelu bezprzewodowym – i jak na ten segment, urządzenie Hoovera prezentuje się całkiem nieźle. Dodam też, że podczas testów ani razu nie zdarzyło mi się narzekać na niewystarczającą pojemność. Możesz mi wierzyć – szybciej skończy się energia w akumulatorze niż miejsce w pojemniku na śmieci. Skoro o tym już mowa…
Zrobienie lekkiego, poręcznego i długo trzymającego na baterii odkurzacza nie jest łatwym zadaniem. Ba, jest wręcz niewykonalnym przedsięwzięciem. Próby ulepszenia energooszczędności silników oczywiście cały czas trwają, a granice wydajności akumulatorów się przesuwają z roku na rok, niemniej jeszcze przez długi czas nie zobaczymy na tym polu rewolucji. Podobnie, jak nieprędko zobaczymy małego, komercyjnego drona latającego przez kilka godzin na jednej baterii.
W wyścigu na długość czasu pracy Rhapsody plasuje się w górnej części stawki. Podczas gdy duża część popularnych, pionowych odkurzaczy pozwala na około 20-30 minut odkurzania, najnowszy model z logo Hoover „wysiada” po 35 minutach. Czy 35 minut wystarczy na efektywne sprzątnięcie mieszkania? Odpowiedź na to pytanie jest w dużej mierze zależna od dwóch rzeczy: od wielkości sprzątanej powierzchni i tego, co rozumiesz przez pojęcie sprzątania.
Z moich obserwacji wynika, że Rhapsody spokojnie daje sobie radę z mieszkaniami o powierzchni do 50 metrów kwadratowych, przy założeniu, że odkurzamy głównie „gołe” podłogi i nie tracimy dużo czasu na zabawę z czyszczeniem kanap i foteli. Przy dużej ilości dywanów i chodników 35 minut może nie wystarczyć – zwłaszcza jeśli są one mocno zabrudzone i wymagają kilku przejazdów z użyciem aktywnej turboszczotki (która chłonie energię, jak gąbka).
O ile nie narzekałem na czas pracy na baterii, tak wypunktować muszę długi czas ładowania – to aż pięć godzin, więc szybkie doładowanie w czasie sprzątania mieszkania niestety odpada. Na szczęście akumulator jest wymienny, co prowadzi mnie do wniosku, że kupując Rhapsody, zdecydowanie warto zapytać o dodatkowe ogniwo i zewnętrzną stację ładowania. To w dużej mierze rozwiąże największą wadę testowanego odkurzacza.
To, co szczególnie przypadło mi do gustu, to Easy Driving System. Zamiast sztywnego połączenia turboszczotki z rurą, dostajemy przegubowy mechanizm, który obraca się w sumie o 180 stopni w poziomie. Dzięki temu odkurzacz prowadzi się bardzo łatwo – także przy skrętach. Co więcej, nie czuje się ciężaru urządzenia, które do najlżejszych przecież nie należy. Brawo Hoover!
Unikatowym rozwiązaniem jest również HSPIN-CORE, czyli rotacyjny system separacji kurzu. Nie dziwię się, że Hoover jest w trakcie patentowania tej zmyślnej technologii, bo faktycznie jest ona wyjątkowo użyteczna. Zasada działania jest prosta – w trakcie odkurzania zanieczyszczenia spychane są automatycznie na dno zbiornika, dzięki czemu nie spada siła ssania, a filtr się nie zatyka. Co więcej, śmieci są na tyle skompresowane, że pojemnik opróżnia się bardzo łatwo.
Skoro już przy pojemniku jesteśmy. Wspominałem, że ma pojemność 0,7 litra, co w zupełności wystarcza na jeden kompletny przejazd po mieszkaniu. Po odkurzaniu wystarczy zwolnić blokadę pojemnika, trzymając urządzenie nad koszem i po kłopocie – grawitacja robi swoje, a śmieci wpadają tam, gdzie ich miejsce. Na ściankach czy na filtrze z reguły nic nie zostaje, więc po zakończonych porządkach odkurzacz można spokojnie odłożyć na bok. Oczywiście raz na jakiś czas wypada pojemnik i filtr przepłukać, ale nie jest to czynność specjalnie czasochłonna.
Najmocniejszą końcówką sprzątającą jest oczywiście duża turboszczotka. Standardowo pracuje w trybie pasywnym, czyli odkurzamy korzystając wyłącznie z siły ssania. Sprawdza się to wypadku gładkich powierzchni, ale wjeżdżając na dywan czy chodnik, zdecydowanie warto włączyć tryby Turbo i czyszczenia dywanów – wprawiamy wtedy w ruch wał wbudowanej szczotki zgarniającej, co jest nieocenioną pomocą przy zbieraniu włosów, sierści czy okruchów mocno wbitych we włosie chodnika. Ciekawostka: w trybie czyszczenia dywanów aktywuje się również wbudowana latarka – nie jest to może niezbędny gadżet, ale czasami się przydaje przy czyszczeniu ciemnych zakamarków pod szafami czy łóżkami.
Duża turboszczotka jest na wyposażeniu każdego zestawu Rhapsody, czego nie można niestety powiedzieć o innych, dedykowanych końcówkach sprzątających. Szczegółowy przegląd dostępnych akcesoriów znajdziesz na stronie producenta, ja natomiast pozwoliłem sobie wypunktować te modele, które w mojej ocenie są szczególnie przydatne:
Pracując na najwyższych obrotach, Rhapsody dobrze radzi sobie ze zbieraniem zabrudzeń. Nie jest to może poziom tradycyjnego odkurzacza o dużej mocy, ale jak na bezprzewodowy, pionowy model, jest więcej niż nieźle. Jeśli mieszkasz w nowoczesnej przestrzeni, masz deski lub panele i często odkurzasz, spokojnie możesz traktować Rhapsody jako jedyny odkurzacz w domu.
Nieco gorzej wygląda sytuacja w wypadku maniaKów wykładzin i dywanów. Najnowszy odkurzacz Hoovera poradzi sobie oczywiście z ich wyczyszczeniem, ale trzeba brać poprawkę na to, że sprzęt będzie w zasadzie cały czas chodził w trybie Turbo, co znacząco skróci czas pracy na baterii. Może się więc zdarzyć, że nie wystarczy energii na posprzątanie całego mieszkania w jednym podejściu. Dlatego tej konkretnej grupie potencjalnych klientów radzę mimo wszystko kupić tradycyjny odkurzacz na kablu (jako główne narzędzie do robienia dużych porządków), natomiast Rhapsody traktować raczej w charakterze zmiotki, używanej do sprzątania na szybko – w tej roli sprawdza się naprawdę znakomicie.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Zakup ubezpieczenia mieszkania to decyzja, która wymaga dokładnego przemyślenia i porównania wielu ofert. Chociaż ochrona…
W oficjalnym sklepie marki LG mają aktualnie fajną promocją dla kupujących AGD tej marki. Wydając…
Dziś do Media Markt powrócił z akcją promocyjną na odkurzacz pionowy Tefal X-Force Flex 14.60…
Czy można kupić dobry odkurzacz pionowy za 331 zł? Podobno tak, bo na promocję właśnie…
Ceny produktów stale rosną, a wydatki domowe pochłaniają znaczną część budżetu. Nic dziwnego więc, że…
Oficjalny sklep saturatorów i syropów SodaStream ma kilka fajnych ofert listopadowych związanych z wyprzedażą na…
Komentarze
Chyba przemyślę zakup czegos od nich przy wymianie odkurzacza...
Hoover to marka sama w sobie, choć u nas firma niedoceniana zdecydowanie. Model ma wszystko czego potrzeba, szczotki nie niszczą podłogi a sama bateria jest pojemna i długo można odkurzać na jednym ładowaniu.
Dla mnie jeydny sensowny odkurzacz w domu. Jest bardzo dobry jeśli chodzi o wydajność i moc, bateria trzyma tyle ile obiecuje producent więc odkurzam za jednym zamachem całe mieszkanie. Zajmuje mało miejsca jak jest zaparkowany i w niczym nie ustępuje klasycznym modelom.
Zgadzam się z tytułem artykułu. Fajny, poręczny, wygodny i uniwersalny. Ma sporo przydatnych końcówek, mocny akumulator i ułatwiający życie przycisk pracy ciągłej.
Założę się, że brak wyczyszczenia filtra to niższa moc odkurzacza i po każdym odkurzaniu 50m2 powierzchni wypadało by wyczyścić ten filtr, co już wydłuża obsluge.
Druga rzecz to turboszczotka na której zaraz znajdzie się pełno skręconych włosów, sierści. Jak producent rozwiązał czyszczenie turboszczotki? Trzeba wyjąć i dłubać nożyczkami?
Zależy, jak brudne powierzchnie odkurzasz. :)
Przez czas trwania testów filtr umyłem dokładnie raz - żeby wiedzieć, czy jest to czasochłonny zabieg. Tyle, że ja odkurzacza używałem głównie do szybkiego sprzątania (w tej roli sprawdza się najlepiej), bo przy większych porządkach zdecydowanie bardziej opłaca się sięgnąć po klasyczny, przewodowy model - raz, że nie martwisz się baterią, dwa, że mimo wszystko ma większą moc.
Turboszczotkę możesz rozebrać do czyszczenia - wyciągasz wał zgarniający, czyścisz i montujesz w oprawie. Nie jest to najłatwiejsza i najprzyjemniejsza robota, ale taki już urok turboszczotek. :)