Nasz maniaKalny serwis doczekał się kolejnej recenzji sprzętu – tym razem pod lupę wzięliśmy mikser stojący Philips HR 2860. Czy sprzęt otrzyma równie dobrą ocenę, jak prezentowana jakiś czas temu kuchenka mikrofalowa Samsung OmniPro CP1395EST. A może mamy do czynienia z bublem, który należy omijać szerokim łukiem? Wszystkiego dowiecie się już za chwilę – zapraszamy do lektury!
Spis treści
Philips HR 2860 jest tanio w porównywarce Ceneo od 176 zł (ma go tylko 1 sklep).
Urządzenie o mocy 220 W (za chwilę przekonamy się, czy silnik podoła wyzwaniom) zostało wyposażone w zaledwie jedną prędkość pracy. Zabrakło zarówno trybu turbo, jak i trybu pulsacyjnego. Producent postanowił to jednak wynagrodzić klientom – w pudle znajdziemy 3 pojemniki z ostrzami, przeznaczonymi do różnych zadań. Czy rekompensata tego typu przypadnie użytkownikom do gustu?
Po otwarciu pudełka naszym oczom ukaże się spora liczba modułów miksera, które pełnią odmienne funkcje. Sprzęt podstawowy stanowi oczywiście część silnikowa z przewodem sieciowym (producent zapewnił maszynie specjalne zagłębienie na nawinięcie kabla). Kolejny element tej układanki to kielich blendera o pojemności 400 ml z wbudowanym ostrzem i pokrywką. W zestawie znajdziemy także dwa młynki – do produktów suchych i mokrych. Oba posiadają wyjmowane ostrza oraz pokrywki. Młynków można używać zarówno do rozdrabniania produktów, jak i przechowywania szczelnie zamkniętej żywności. Do tego producent dorzucił instrukcję obsługi oraz kartę gwarancyjną.
Budowa części silnikowej (a także pozostałych elementów) jest niezwykle prosta. Mamy tu do czynienia z małym urządzeniem przypominającym beczułkę. Nad podstawą znajduje się wspomniane już zagłębienie na przewód, a jeszcze wyżej producent umieścił włącznik (tylko ciągłe trzymanie wprawia ostrza w ruch). Większość obudowy wykończono w kolorze białym, niektóre elementy otrzymał barwę, której umysł mężczyzny nie jest w stanie określić.
Sprzęt sprawia wrażenie w miarę solidnego – nie radzę uderzać nim o ścianę, ale sądzę, iż w warunkach codziennej pracy nic nie powinno od niego odpaść, tudzież ulec złamaniu. Podobnie jest z przezroczystymi kielichami blendera i młynków – jeśli będziemy przestrzegać zaleceń producenta, do których jeszcze wrócimy w tekście, to powinny nam dłużej posłużyć. A jak produkt marki Philips sprawdza się w pracy?
Wiemy już, jakie moduły wchodzą w skład zestawu sprzedawanego przez Philipsa. Czas rzucić okiem na pracę urządzenia, bo to ona najbardziej interesuje potencjalnych nabywców tej maszyny – czy sprzęt dobrze sprawdza się jako pomocnik kuchenny? Według zapewnień producenta, miniblender potrafi w kilka sekund zmielić ziarna i orzechy. Przekonamy się, czy te zapowiedzi mają pokrycie w rzeczywistości.
Test postanowiłem rozpocząć od pomidora. Zgodnie z zaleceniem producenta, skorzystałem w tym przypadku z blendera. Warzywo pokroiłem w kawałki (trafiłem na całkiem sporą sztukę, więc trochę tego wyszło), które następnie wrzuciłem do kielicha – sięgały napisu MAX. Naczynie zamknąłem przykrywką i rozpocząłem miksowanie. Wszystko poszło błyskawicznie. Dla pewności kilka razy wstrząsnąłem blenderem i zdjąłem palec z przycisku. Po otwarciu kielicha okazało się, że nie ostał się ani jeden kawałek pomidora – wszytko zamieniło się w płyn przypominający gęstą zupę/krem. Efekt bardzo zadowalający. Podobnie było z czyszczeniem po miksowaniu – zmiksowany pomidor trafił do miski, a kielich do zlewu. Wystarczyło go przepłukać bieżącą wodą i kwestia czyszczenia została zamknięta.
W przypadku papryki cały proces bardzo przypominał historię z pomidorem. Warzywo pokrojone w kostkę, kilka sekund miksowania i efekt w postaci solidnie zmiksowanej papki. Z czyszczeniem także nie było większych problemów – kielich pod kran i po chwili mamy czyste naczynie. Spodziewałem się, że miksowanie papryki będzie dla urządzenia bardziej uciążliwe – wszak warzywo odznacza się dużo większą twardością niż pomidor. Sprzęt okazał się jednak dość sprawny. Minusem w przypadku obu prób jest fakt, iż do kielicha mogłem wrzucić jedynie po jednym warzywie. Blender nie powala swoją pojemnością.
Cebulę wykorzystałem w teście w dwóch postaciach – spore surowe warzywo pokrojone w ćwiartki trafiło do blendera, a posiekana i usmażona cebula wylądowała w naczyniu młynka do mokrych produktów. Na temat pierwszej próby nie będę się rozpisywał – przebieg i efekt testu był identyczny, jak w przypadku dwóch poprzednich warzyw. Bardziej interesował mnie młynek. O ile sprzęt do produktów suchych okazał się w trakcie prób dość przydatny, o tyle nad tym drugim poważnie się zastanawiam.
Z instrukcji dołączonej do zestawu wynika, iż jest to sprzęt do przygotowywania past z przypraw (np. chili, cebuli, pietruszki), a także do rozdrabniania czosnku, mięsa czy namoczonych ziaren i nasion np. lotosu (muszę przyznać, iż producent zaszalał z tym przykładem ;)). Wszelakie pasty z warzyw i przypraw można jednak z powodzeniem przygotowywać w blenderze (i to w dużo większej ilości). Ziaren nie rozdrobnimy w młynku zbyt dużo. Po co zatem sprzęt ten znalazł się w zestawie? Zostaje chyba tylko czosnek – po zmiksowaniu łatwiej go wyciągnąć z płytszego naczynia (ale mogę się tu mylić). Philips chciał chyba zaszaleć z ilością gadżetów w pudełku i padło na młynek do produktów mokrych. Jeśli macie jakieś uwagi w tej materii, to chętnie się z nimi zapoznam. Co do samej cebuli, to sprzęt zmielił ją bez większych przeszkód – po raz kolejny powstała papka.
Eksperyment z gruszką (a właściwie gruszkami – jedną miękką, drugą twardą) był jak mecz polskich siatkarek z Serbkami podczas ostatnich Mistrzostw Europy – bez historii. Dużo słabszy zawodnik trafił tu na dobrze dysponowanego przeciwnika i dość szybko uległ. Było po zawodach, a efekt taki sam, jak w przypadku pomidora – totalna miazga.
Z warzywami i owocem poszło dość łatwo – zobaczymy, jak sprzęt poradzi sobie z trudniejszym zadaniem. Na początek sucha bułka, która w efekcie mielenia ma się stać bułką tartą. Zgodnie z zaleceniem producenta korzystam z młynka na suche produkty. Za pierwszym razem nabijam pojemnik kawałkami bułki aż do granic możliwości. Naciskam guzik i… nic się nie dzieje – ostrze się kręci, ale nie mieli przy tym bułki, która zbiła się trochę wyżej i raczej nie miała w planach trafić na dno młynka. Musiałem się ostro nagimnastykować wstrząsając urządzeniem, by zmieliło pierwszą warstwę. Dzięki temu w pojemniku zrobiło się luźniej i reszta poszła już dość gładko. Problem pojawia się też, gdy wrzucimy pojedynczy kawałek bułki – podskakuje na wirujących ostrzach i nic z tego nie wynika. Należy zatem wsypać dość małe kawałki i to w niedużej ilości – do poziomu oznaczonego napisem MAX. Wszystko idzie wówczas dość sprawnie, ale pojawia się jeden minus – ilość zmielonej bułki. Gdyby ktoś planował rozdrobnić w ten sposób bagietkę, to ostrzegam, że musi zagospodarować sobie sporo czasu na tę zabawę. Wniosek: do przygotowania niewielkiej ilości tartej bułki sprzęt jest OK, do bardziej pracochłonnych zadań raczej nie. Czyszczenie do trudnych nie należy – wystarczy przepłukać naczynie.
Kawałek (niezbyt duży) żółtego sera kroję w kostkę (mniej więcej jeden cm sześcienny). Podobnie jak w przypadku bułki tartej napycham kawałkami kielich młynka (maksymalnie). Efekt łatwo sobie wyobrazić – ostrze rozdrabnia produkt z dolnej warstwy i na tym koniec. Potrząsanie nic tu nie da – kostki z górnej warstwy raczej nie trafią na dół. Wszystko trzeba zatem wysypać na talerz i ponownie wrzucić do pojemnika całe kostki. Dość pracochłonne i mało wydajne, jeśli chcemy rozdrobnić większą ilość sera. Jednak w przypadku, gdy zależy nam niewielkiej misce startego sera (a ostrze radzi sobie z nim całkiem sprawnie), to warto z tej opcji skorzystać. Problem pojawia się przy czyszczeniu, ponieważ pojemnik jest wewnątrz dość tłusty, a resztki sera trudno usunąć z dolnej powierzchni ostrzy. Nie jest to jednak mission impossible.
Czas odpowiedzieć sobie na pytanie zadane we wstępie – czy młynek da radę w starciu z ziarnami pieprzu? Do kielicha na produkty suche wrzucam garstkę ziaren i… po chwili mam doskonale zmielony pieprz – w kuchni unosi się jego zapach, a ja zabieram się za ostukiwania ścianek – spora ilość pieprzu zostaje na ich powierzchni oraz pod i na ostrzach młynka. Wszystkiego i tak nie zbierzemy, ale sporą część da się uratować. A jak będzie z kostkami lodu?
Producent przekonuje w instrukcji, iż jego sprzęt radzi sobie z kostkami lodu, ale do ich rozdrabniania można używać jedynie blendera. Tak też robię – do kielicha wrzucam kilka kostek lodu i naciskam guzik. Po chwili ścianki kielicha są oszronione, a po kostkach ani śladu. Sprzęt daje sobie zatem radę z twardymi produktami. I to całkiem nieźle. Skoro jesteśmy już przy lodzie, to warto dodać, że przy pomocy blendera można przygotowywać niezłe shake’i – osobiście testowałem opcję z malinami i bananami i muszę przyznać, że efekt był lepszy niż w przypadku blendera Bosch MSM 7150 – produkty zostały lepiej wymieszane.
Ogólnie rzecz ujmując, mikser podołał dość sprawnie stawianym przed nim zadaniom. Biorąc pod uwagę niewielką moc maszyny spodziewałem się, iż niektórych produktów po prostu nie zmiksuje. A tu miła niespodzianka.
Jeśli przez dłuższy czas chcemy korzystać z możliwości, jakie zapewnia mikser Philipsa, to warto zastosować się do kilku cennych rad umieszczonych w instrukcji. Zacznijmy może od bezpieczeństwa – sprzęt posiada blokadę przed uruchomieniem w przypadku niepoprawnego złożenia, ale nie oznacza to, iż jest on w pełni bezpieczny – po zdjęciu pokrywki z blendera, ostrzy można nadal używać – warto mieć to na uwadze, jeśli ma się w domu małe dzieci. Kolejna sprawa to czyszczenie części silnikowej – w tym celu można korzystać jedynie z wilgotnej szmatki – mycie pod kranem zakończy żywot maszyny. Maksymalna temperatura produktów, które zamierzamy rozdrabniać to 80 stopni C. Młynka nie można używać dłużej niż 30 sekund bez przerwy (w przypadku blendera jest to jedna minuta) – sprzęt wyposażono w specjalny wyłącznik termiczny, ale po co ryzykować spaleniem silnika.
Warto także zapoznać się z zakazami dotyczącymi poszczególnych kielichów. Młynka do suchych produktów nie można np. używać do mielenia twardych produktów typu gałka muszkatołowa, kostki lodu, czy cukier w kostkach. Oddzielnie nie należy również rozdrabniać czosnku, czy anyżu gwiazdkowatego. W przypadku młynka do produktów mokrych też jest kilka ciekawostek – nie można w nim np. kruszyć lodu, ani mieszać płynów (biorąc pod uwagę jego rozmiary byłoby to co najmniej czasochłonne zadanie). Nie należy w nim także mielić produktów suchych… Ogólnie rzecz ujmując: radzę przed pracą przeczytać dokładnie instrukcję 😉
Mikser HR 2860 marki Philips dość sprawnie poradził sobie w testach – produkty były mielone szybko i dokładnie, a czyszczenie kielichów nie nastręczało problemów. Sprzęt jest wydajny i poręczny – można nim bez problemu wstrząsną w trakcie pracy, co powinno ułatwić miksowanie. Blender świetnie się sprawdza przy robieniu koktajli, czy przecierów z owoców i warzyw. Pojemniki są szczelne, a młynki i blender wyposażono w odpowiedniej jakości ostrza ze stali nierdzewnej. Co do głośności pracy to też nie jest najgorzej – mikser hałasuje tak samo, jak inne urządzenia tego typu.
Sprzęt posiada jednak bardzo poważne ograniczenie – jest mały, a pojemniki młynków jednorazowo mogą mielić niedużą (!) ilość produktów. Osoby zainteresowane zakupem powinny mieć na uwadze, iż w przypadku przygotowywania większych posiłków przy użyciu tego miksera trzeba będzie korzystać z niego kilka razy. Sprzęt powstał raczej z myślą o singlach (ewentualnie parach) i małych dzieciach – w Sieci można natknąć się na opinie mówiące, iz produkt Philipsa świetnie sprawdza przy robieniu przecierów dla maluchów. Niewielkie rozmiary mają oczywiście swoje plusy – po pracy jest mniej czyszczenia, a sprzęt nie zajmuje całego blatu w kuchni. Jak widać, wszystko ma swoje wady i zalety.
ZALETY
|
|
WADY
|
|
Każdy z najważniejszych elementów składowych został oceniony w skali od 1 do 5 punktów, gdzie 1 prezentuje poziom bardzo słaby, 3 jest odpowiednikiem standardów rynkowych, a 5 jest notą najwyższą. Wszystkie oceny cząstkowe są sumowane, a ich średnia stanowi ocenę całkowitą.
Składowe |
Ocena cząstkowa
|
Wyposażenie |
3.0
|
Jakość wykonania |
4.0
|
Łatwość obsługi |
4.0
|
Funkcjonalność |
4.0
|
Łatwość czyszczenia |
4.0
|
Ocena końcowa
|
3.80
|
Ten sprzęt jest dla Ciebie jeśli…
|
Ten sprzęt nie jest dla Ciebie jeśli…
|
|
|
|
|
|
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Od kilku tygodni mamy dobre ceny na pionówki i roboty Dreame, a teraz sklep RTV…
Whirlpool W8I HT40 T Maxi Space to jedna z najbardziej opłacalnych zmywarek na naszym rynku…
Świetna płyta indukcyjna Electrolux CIV634 wylądowała na przecenie w sieci RTV EURO AGD. To najlepsza…
Szukasz dobrego robota, ale nie chcesz wydawać 3500-5000 zł na tegoroczne flagowce? W RTV Euro…
Sklep LG ma dobrą cenę na lodówkę GBV5250DSW. Nie dość, że po kombinacji promocji koszt…
Zapach pierników, błysk bombek i... szum odkurzacza? W ferworze świątecznych przygotowań często zapominamy, że technologia…
Komentarze
Zapewniam, że lód do mojito pokruszy idealnie ;) Dziękuję za pomoc w określeniu koloru - może coś w tym jest. A co do zmiksowanej papryki, to polecam wrzucić ją na rozgrzaną patelnię ze zmiksowanym pomidorem i cebulą. Gdy "papka" zgęstnieje i odpowiednio ją przyprawimy, to świetnie sprawdzi się jako swojska pasta do makaronu/ryżu - polecam ;)
super test! jestem właśnie na etapie zakupu blendera/miksera a stówa to akurat tyle ile mogę wydać jeśli pokruszy lód do mojito :) co do "elementy otrzymały barwę, której umysł mężczyzny nie jest w stanie określić" - ten kolor nazywa się sraczkowaty. i jedno pytanie - coś ty Panie Testujący zrobił z tą zmiksowaną papryką? kto miksuje paprykę i w jakim celu?