To dla wielu ważne pytanie. Każdy chce płacić mniej za coraz droższą energię, tak więc wybór wydaje się być oczywisty – A+++. Jednak okazuje się, że opcja ta nie zawsze jest dla nas korzystna…
Podejmujemy decyzję o zakupie nowego sprzętu AGD. Pozostaje nam jedynie udać się do sklepu i wybrać interesujący nas model – równie dobrze, możemy tego dokonać z kanapy, jak człowiek. Wyobraźmy sobie, że już przybyliśmy do sklepu lub za pomocą komputera, tabletu lub komórki weszliśmy na jego stronę, chcąc rzecz jasna dokonać zakupu. Co robimy najpierw? Rozglądamy się za odpowiednim regałem, alejką lub odpowiednim działem na stronie. Na co zwracamy uwagę? Najczęściej na cenę, ale to co najbardziej powinno nam rzucić się w oczy to kolorowa etykieta z klasyfikacją energetyczną urządzenia.
W trakcie wyboru sprzętu elektronicznego najbardziej interesuje nas cena, ale również klasyfikacja energetyczna nie jest nam obojętna. Rachunki za prąd są coraz droższe, więc zakup energooszczędnego urządzenia, a więc takiego, które umiejętnie korzysta z zasobu energii, jest wręcz wskazane. W tym miejscu warto zadać pytanie, czy zakup takiego sprzętu rzeczywiście da nam gwarancję oszczędności? Czy przypadkiem nie przepłacamy za jego realną wartość, teoretycznie płacąc więcej niż można zaoszczędzić? Postaram się odpowiedzieć na te i inne pytania. Zanim jednak zaczniemy, sprawdźmy czym charakteryzuje się klasyfikacja energetyczna.
Klasyfikacja energetyczna
Powstała w wyniku działań Unii Europejskiej – oparto ją o dyrektywy ELD 92/75WE i 2010/30/UE, a w Polsce jest wymagana od czasu Rozporządzenia Ministra Gospodarki i Pracy z dnia 20 maja 2005 r. Najczęściej, spotkamy ją na etykietach i naklejkach. Piszę najczęściej, bo w grę wchodzą jeszcze zakupy przez Internet – w tym przypadku klasyfikacja występuje zazwyczaj w opisie przedmiotu, choć popularne są także i charakterystyczne zdjęcia z sygnaturą A+++.
Znajdujące się tam informacje mają pomóc konsumentom, a więc mnie i Tobie, dokonać bardziej świadomego wyboru. Znajdziemy tam markę, model, klasę efektywności energetycznej, informacje o zużyciu innych zasobów energetycznych (np. w przypadku zmywarki/prali może to być woda), a nawet wydajność niektórych funkcji urządzenia i poziom emitowanego hałasu. Najprościej rzecz ujmując, klasyfikacja ta, określa urządzenia od najbardziej do najmniej efektywnych, a co za tym idzie, energooszczędnych, wydajnych i cichych.
Efektywność wyrażana jest w formie oceny (litery) oraz koloru. Zaczynając od najgorszej jest to kolejno G, F, E, D, C, B, A . W przypadku kolorów od czerwonego, po pomarańczowy, a na zielonym kończąc – gdzie zielony oznacza klasę najbardziej energooszczędną. Podział ten istnieje od 1994 roku i określa ile dane urządzenie zużywa prądu – np. dla oceny E poziom zużycia będzie sięgał od 100% do 110%. Obecnie koło ocen można spotkać „plusy”, najczęściej tylko przy A – będzie to kolejno A+, A++ lub A+++. Pamiętajcie jednak, że każdy rodzaj urządzeń ma inny wzór określający jego klasyfikację – np. w przypadku pralki pod uwagę brany jest kilogram załadunku, a lodówki efektywność systemu chłodzenia. Inaczej więc wygląda sprawa rozszyfrowania parametrów zawartych na etykiecie, w zależności od tego z jakim urządzeniem mamy do czynienia – np. tak to wygląda w przypadku odkurzacza.
Różnice
Wiemy już czym jest klasyfikacja energetyczna. Pora na małe porównanie pomiędzy trzem takimi samymi urządzeniami, ale dla lepszego obrazu sytuacji, innych producentów. Ich pojemność, wymiary oraz funkcjonalność będzie do siebie zbliżona, ale nie identyczna – również na tej podstawie podejmowana jest decyzja o przyznaniu oceny np. E lub A.
Najłatwiej byłoby mi wziąć za przykład pralkę, ponieważ różnica pomiędzy urządzeniem A+, a A+++ wynosi ok. 200 zł – dotyczy to najtańszej oferty na rynku. Myślę, że dużo ciekawsza będzie lodówka, ponieważ rozstrzał cenowy pomiędzy wspomnianymi już wcześniej klasyfikacjami wynosi ok. 500 zł – najtańsze modele. Różnica jest więc spora, by przedyskutować fakt omawianej dziś (rzeczywistej) oszczędności.
W porównaniu wzięły udział trzy duże, ale w swojej kategorii najtańsze modele. Przyjmijmy, że średnia cena jednej kilowatogodziny w Polsce wynosi 60 groszy. Podsumowałem to co najważniejsze. I mamy małe zaskoczenie.
- Beko CSA 31021 (A+) – roczne zużycie energii deklarowane przez producenta to 268 kWh – energia 160,80 zł rocznie.
- Amica FK328.4 (A++) – roczne zużycie energii deklarowane przez producenta to 270 kWh (!) – energia 162 zł rocznie.
- Whirlpool BLFV 8122 OX (A+++) – roczne zużycie energii deklarowane przez producenta to 242 kWh – energia 145,20 zł rocznie.
Kupując więc lodówkę Beko, zapłacilibyśmy równowartość ok. 900 zł, Amicę ok.1000 zł, a w przypadku Whirlpoola prawie 1400 zł. Czy oszczędność na poziomie ok. 25 zł rocznie jest warte zakupu urządzenia, które kosztuje aż 500 zł więcej? Głupio o to pytać, a jeszcze gorzej odpowiadać. Ta kwota nigdy się nie zwróci, lodówka dawno ulegnie awarii, a my w tym czasie zdążymy kupić przynajmniej jeszcze dwa modele.
Pamiętajcie jednak, że choć wymiarowo są one do siebie zbliżone, to jednak pod względem dostępnych funkcji i możliwości już nie. Z całego trio to Beko ma najuboższe wyposażenie, gdzie o systemie No Frost możemy tylko pomarzyć, ale po części to właśnie dlatego zużywa relatywnie (konkurencja w przykładzie) mało prądu. Co ciekawe, brak w nim energooszczędnych podzespołów. Na przykładzie lodówki Amica, zużywającej rocznie więcej energii niż Beko, widać więc jak ważna jest pojemność, technologia oraz dodatkowe funkcje i możliwości.
Pamiętajcie jednak, by nie wierzyć do końca temu, co podaje producent w kwestii wykorzystania energii. To jest z reguły zmienna wartość, zależna od kilku czynników (np. od temperatury w chłodziarce lub zamrażalniku), ale najczęściej wynik ten będzie przynajmniej 20% wyższy.
Fakty
Czy to oznacza, że zakup energooszczędnych urządzeń jest kompletnie nieopłacalny? W żadnym wypadku. Różnice są dużo większe niż w podanym przeze mnie przykładzie, ale to właśnie na jego podstawie chciałem wam coś uzmysłowić. Nigdy nie oceniajcie urządzenia patrząc tylko na ocenę widniejącą na klasie energetycznej. Byłoby to wielkim błędem. Klasyfikacja jest wzorowana na konkretnych przepisach, jest pewien wzór, a na jego podstawie bierze się pod uwagę czynniki jak choćby wykorzystanie energii elektrycznej, rozmiar, pojemność, funkcjonalność itp.
Porównujcie więc urządzenia pod względem informacji jakie udostępnił wam producent/sklep. Nie wybieracie na ślepo urządzenia z A+++, z góry zakładając, że będzie to najlepszy i najbardziej energooszczędny wybór. Istotna jest także cena, bo przecież nasz zakup musi nam się kiedyś zwrócić, prawda?
Trudny wybór
Od siebie apeluję o rozsadek przy wyborze kolejnego sprzętu AGD. Bierzmy pod uwagę wszystkie dostępne informacje, które składają się na rzeczywistą wydajność i energooszczędność. Działa to troszkę tak jak informacja o cenie za kilogram produktu – mając na myśli sklepy spożywcze. Promocja jakiegoś produktu, to okazja do tańszych zakupów – szansa na realną oszczędność. Warto wziąć pod uwagę cenę, ale za wagę. W takich sytuacjach często okazuje się, że korzystniej będzie kupić produkt, który nie został objęty promocją (ale nie jest to reguła).
Generalizując klasa energetyczna A+++ to gwarancja lepszej wydajności, mniejszego zużycia energii czy wody (patrz na akapit wyżej), ale także (niestety) wyższej ceny. Pytanie, czy warto za nią płacić? Patrząc na obecną awaryjność urządzeń (polecam obejrzeć dokument o planowanym postarzaniu produktów) oraz wspomnianą wcześniej wyższą cenę, to zakup urządzenia A+++ zwróciłby się nam najwcześniej za 2-3 lata (w najkorzystniejszym układzie) i dopiero po tym czasie nastąpiłyby realne korzyści związane z naszą inwestycją, o ile np. pralka nie zepsuje się wcześniej.
Ceny w sklepach
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Witam potrzebuję porady chciałam zakupić sprzęt agd pod wynajem pralkę lodówkę i kuchnie gazową w niskiej cenie proste urządzenia bez smart czy może Pan coś polecic