Landmann Black Taurus 660 nie należy do tanich grillów, jednak biorąc pod uwagę jakość wykonania, liczne usprawnienia i funkcje, można dojść do wniosku, że czasami warto wydać trochę więcej pieniędzy i przez długie lata być zadowolonym ze swojego wyboru niż narzekać, pluć sobie w brodę i nieustannie wysłuchiwać uwag o „niestabilności” sprzętu. Tym bardziej, że tak jak wspomniałem – to zakup na długie lata, a ze względu na przytoczoną w tekście wytrzymałość materiałów, być może nawet ostatni grill w naszym życiu.
Coraz częściej utwierdzam się w przekonaniu, że testowanie grillów to jedno z najlepszych rzeczy jakie mogły mi się przytrafić – sprawdźcie nasze poprzednie recenzje modeli 12051, 12371, 12736 i Triton 4. Łączę przyjemne z pożytecznym, aczkolwiek na końcu i tam mam dylemat czy aby na pewno wszystkie części dobrze uporządkowałem w „skromnym” kartonie – jeżeli nie, to przepraszam pracowników firmy Landmann z nadzieją, że mi wybaczą. To przedostatni test grilla i muszę przyznać, że będę tęsknił za uczuciem kiedy to odbieram paczkę od kuriera, wypakowuję sprzęt, zabieram się do skręcania części – a idzie mi to opornie – a następnie zwołuję znajomych na małą biesiadę, przy okazji delektując się świetną pogodą.
Wymiary grilla są imponujące – 107 x 102 x 53 cm. Z tego też powodu nie zmieści się w całości, a nawet w dwóch częściach po odkręceniu pokrywy, do bagażnika zwykłego samochodu. O mobilności napisze obszerniej w innym akapicie. Landmann Black Taurus 660 waży aż 21 kilogramów. Jak dla mnie sporo, ale jednocześnie po wadze można poznać, z jak wytrzymałych materiałów składa się ten grill. Najgorzej prezentują się nóżki, które do najmocniejszych nie należą, ale pokrywa i misa paleniskowa (oba elementy lakierowane) ważą tak dużo, że zapewniają dobrą stabilność całego zastawu. Pomimo początkowych obaw co do trwałości nóżek, głównie podczas skręcania, kiedy to jeszcze było mi dane montować góry, przekonałem się, że nie są aż takie „liche”.
Grill wychodzi także obronną ręką jeżeli chodzi o powierzchnię grillową. Jej długość to 66 cm, a szerokość 36 cm. Z zapewnień producenta wynika, że powierzchnia ta jest wystarczająca do przygotowania porcji dla jednocześnie 10 osób. Według moich obliczeń, jedzenia nie powinno zabraknąć nawet i dla 13-14 gości. Wszystko zależy od produktów i ich rozmiarów. Warto też wspomnieć o dwóch drewnianych rączkach – jedna służy do przesuwania grilla na kółkach, a druga do unoszenia pokrywy.
Grill posiada dużo przydatnych funkcji. Trzy otwory wentylacyjne w pokrywie i misie paleniskowej przydają się podczas podduszania potraw, czy nawet „chałupniczego” wędzenia mięsa. Oczywiście można je dowolnie regulować. A skoro przy wędzeniu jesteśmy, to istotna wydaje się być także temperatura. Nie mogło więc zabraknąć termometru w pokrywie.
Boczna część (prawa) grilla została wyposażona w maleńki uchwyt, na którym mocuje się aluminiową półkę. Ciekawe rozwiązanie, bo równie szybko możemy ją zamontować, jak i zdemontować. Poza tym, jest bardzo stabilna, choć ze względu na to z jakiego materiału została wykonana lubi się nagrzewać – można się więc oparzyć.
Podczas grillowania wyjątkowo dobrze spisał się regulowany ruszt węglowy. Kiedy węgiel jest zbyt gorący, a temperatura za wysoka, możemy obniżyć ruszt z żarem aż o trzy poziomy, zmniejszając tym samym temperaturę we wnętrzu misy. Oczywistym dodatkiem jest pojemnik na tłuszcz, bo jakby mogło by go nie być, zwłaszcza w tej klasie sprzętu. Pojemnik pół okrągły, pojemny, wysuwany – z blokadą.
Z pewnością nie jest to model mobilny, bo choć posiada kółka (plastikowe), to sam producent określa go jako grill ogrodowy. I coś w tym jest. Waga, jak i spore gabaryty praktycznie uniemożliwiają transport miejskim samochodem. Problemów nie powinno być w przypadku posiadaczy kombi, ale to tylko teoria, bo grill naprawdę waży sporo, więc wizja dźwigania go po kilku piętrach, w moim przypadku trzech, jest mało obiecująca. Niemniej, osoby posiadające kawałek własnej ziemi nie muszą zwracać uwagi na ten problem. W ich przypadku transport grilla będzie ograniczał się do kilku metrów z garażu lub składzika, a więc niewiele, w czym pomocne powinny być koła. Nie jest to więc model mobilny, co zresztą można zauważyć po zdjęciach.
Producent dostarczył nie tylko urządzenie, ale też i element, bez którego nie mógłbym rozpocząć testu – węgiel drzewny typu instant. Przyznam, że od razu przypadł mi do gustu, ponieważ zwyczajnie nie lubię się brudzić przy rozpalaniu grilla. Kilogramową pakę określam mianem „czystego węgla” – w środku znajduje się nasączony podpałką węgiel drzewny. Worka nie otwieramy, a zwyczajnie umieszczamy w miejscu, gdzie powinien znajdować się zwykły węgiel. Podpalamy każdy z czterech końców i gotowe. Przygotowany w ten sposób węgiel rozpala się już sam, a właściwą temperaturę osiąga w ciągu 15 minut.
Pamiętajmy, że jest to egzemplarz jednorazowy, ale za to bardzo wydajny – wystarczy na około 2-3 godziny grillowania. Uczciwie przyznam, że jest to bardzo dobry, szybki i przede wszystkim czysty sposób na rozpalenie grilla. Troszkę gorzej wypada pod względem cenowym, ale jeżeli ktoś nie grilluje codziennie, to z pewnością zakup takiej paczki nie powinien być zbyt kosztowny. Jeżeli nadal wolisz korzystać z tańszej, ale też i dużo brudniejszej metody rozpalania, to polecam zajrzeć do naszego poradnika, który pomoże wam poradzić sobie z późniejszym brudem i podpowie jak dokładnie oczyścić grill.
To co odróżnia grill węglowy od gazowego to sposób przygotowania potraw. Dla jednych ciekawiej jest urozmaicić potrawy smakiem „węgla”, ale i kawałkiem drzew, a dla innych dużo lepszym rozwiązaniem jest czystość i wyrazistość smaku potrawy – poleganiu na przyprawach i kubkach smakowych. Ostatecznie każdy wybierze to, co mu najbardziej odpowiada, a z doświadczenia wiem, że wybór nie jest prosty. Wystarczy przyjrzeć się naszemu wiosennemu zestawieniu TOP10, by zrozumieć, że nie jest to łatwe zadanie – wybór jest spory.
Wróćmy jednak do podsumowania testowanego modelu. Landmann Black Taurus 660 to masywny, wykonany z dobrej blachy grill. Wyjątkowo wygodny, przydatny do „swojskiego” wędzenia i podduszania potraw. I o ile prawdą jest, że modele gazowe są czystsze, a czas potrzebny do ich rozpalenia jest zwyczajnie krótszy, to jednak przez swoją wrodzoną skłonność do lęków pozostanę przy grillach węglowych. Nie wiem jak Wy, ale ja czuje się przy nich dużo bezpieczniej.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Lidl wrzucił kolejną pulę grubych przecen na narzędzia marki Parkside. Promki są naprawdę dobre, dostawy…
W Oficjalnym sklepie Allegro szykuje się mega okazja na odkurzacz Dyson V12 Detect Slim Absolute.…
Polski Amazon ma kozacką ofertę na ekspres Philips EP2330/10 z systemem spieniania LatteGo. W takiej…
Do końca listopada masz okazję kupić prosty, lecz genialnie wykonany model pralki firmy Asko –…
W Media Expert mają świetną ofertę na flagowego robota marki Roborock, a dodatkowo zgarniasz odkurzacz…
Sprawdzamy i porównujemy dwa najnowsze odkurzacze pionowe - Dreame Z30 i Dreame Z20. Czym się…