Opanowanie wiedzy dotyczącej sztuki makijażu to dla niektórych osób ważne, ale jednocześnie karkołomne zadanie. Jedni narzekają na brak czasu, drudzy skarżą się, że nie posiadają odpowiednich zdolności, jeszcze inni zwyczajnie nie mają do tego cierpliwości. Tymczasem z upiekszania zrezygnować nie można, bo wewnętrzny głos i spojrzenia innych ludzi podpowiadają, że makijaż powinien się pojawić na twarzy. W takiej sytuacji przydałby się pomocnik, który wskazałby których kosmetyków używać, w jaki sposób i kiedy. Nad takim asystentem pracuje m.in. Panasonic.
Produkt, o którym za chwilę przeczytacie, pojawił się na targach IFA w Berlinie. Kilka dni temu pisaliśmy o przepychankach dwóch wielkich producentów AGD, do których doszło podczas imprezy w stolicy Niemiec. Warto pamiętać, że takie zdarzenia stanowią margines dużych targów technologicznych (i pewnie każdych innych). Głównym wątkiem pozostaje chęć chwalenia się tym, co w ofercie (obecnej lub przyszłej) najlepsze, najciekawsze, najbardziej pociągające. Tak jest w przypadku lustra marki Panasonic. Lustra, które w rzeczywistości lustrem nie jest.
Legendarna korporacja zaprezentowała w Berlinie sprzęt będący marzeniem chyba każdej osoby dbającej o swój wygląd, zwłaszcza w przypadku twarzy. Wspomniane lustro to wyświetlacz dobrej jakości i o dużych wymiarach wyposażony w kamerę oraz odpowiednie oprogramowanie. Sprzęt wykorzystuje technologię rzeczywistości rozszerzonej, która z każdym kwartałem będzie odgrywać coraz większą rolę w wielu sektorach gospodarki i naszego codziennego życia: przemyśle, medycynie, rozrywce, turystyce, handlu. Możliwości jest mnóstwo, a to dopiero początek tej historii. Dzisiaj coś z pogranicza kosmetyki, kosmetologii, medycyny oraz handlu.
Użytkownik siada (lub staje) przed urządzeniem marki Panasonic, to zaczyna śledzić jego twarz. Uczy się kształtu kości, cery, wielkości oczu itp. Następnie dobiera do danego przypadku najlepsze kosmetyki, optymalny makijaż i prezentuje swoje propozycje. Człowiek widzi swoją twarz (stąd nawiązanie do lustra) z naniesionymi zmianami: konkretną szminką, tuszem do rzęs, kremem i pudrem. Dowiaduje się, jak owa kompozycja wygląda w innym świetle, dzięki czemu może określić, czy rozwiązanie nieźle prezentujące się w środku dnia będzie też odpowiednie wieczorem, gdy planowane jest spotkanie ze znajomymi w restauracji.
Rozwiązania tego typu są od pewnego czasu testowane przez różne firmy – przykładem wirtualne przymierzalnie, w których nie trzeba zakładać odzieży, gdy wpadnie nam w oko – wystarczy stanąć przed urządzeniem i wskazać właściwe ubranie. Maszyna pokaże, jak będzie się w nim wyglądać. Teraz przyszedł czas na podobną funkcję w dziedzinie stosowania makijażu. Technologicznie muszą to być bardziej rozwinięte urządzenia i systemy, by właściwie zinterpretować każdy, nawet najmniejszy szczegół. Użytkownik nie może spoglądać na podobną twarz, ale na swoje odbicie z doskonale naniesioną szminką. To spore wyzwanie.
Pojawią się oczywiście pytania o to, czy takie urządzenia są nam w ogóle potrzebne. Najprościej będzie odpowiedzieć, że nie dowiemy się, dopóki maszyny nie trafią do powszechnego użytku. Być może szybko się okaże, iż wiele osób stosowało makijaż, ale w nieodpowiedni sposób, zamiast sobie pomóc, szkodziło twarzy. Nie chodzi tu jedynie o kwestie wyglądu, ale też zdrowia – jeśli ktoś o cerze X nie może stosować konkretnych kosmetyków, to powinien się o tym jak najszybciej dowiedzieć. Wirtualny asystent w takim przypadku wydaje się być niezłym rozwiązaniem.
Czy takie lustra szybko trafią do naszych domów? Raczej nie. Za jakiś czas zapewne pojawia się wersje domowe, mniejsze i dzięki temu tańsze, ale póki co nacisk jest kładziony na sprzęt, który wyląduje w sklepach czy salonach kosmetycznych. Klientka będzie mogła dowiedzieć się, jak będzie wyglądała w tuszu objętym niezłą promocją, jakie rozwiązanie proponuje jej kosmetyczka. Już bez niejasności i scen rozpoczynających się od słów: przecież obiecywała pani zupełnie co innego. Sprawa będzie prosta: gdy skończę, efekt będzie taki (tu wskazanie na lustro). Brzmi kusząco? Chyba tak.
Źródła informacji: gizmodo.com.au, wired.co.uk
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Niezła sprawa. Lubie panasonica, jak wejdzie do sprzedaży to zastanowię się nad zakupem.
Genialny ten pomysł panasonica. Ciekawe kiedy będzie dostępny dla przeciętnych użytkowników.