Zaczniemy od polskiego pomysłu, na który od pewnego czasu zbierane są pieniądze przy wykorzystaniu platformy finansowania społecznościowego PolakPotrafi.pl. Do zakończenia zbiórki nie pozostało zbyt wiele czasu, więc jeśli uznacie projekt za godny uwagi, to nie zastanawiajcie się długo i przekażcie twórcom pieniądze na rozwój tego przedsięwzięcia – jeśli nie przekona Was sama aplikacja, to może przynajmniej masło orzechowe albo ekologiczna torba oferowana przez ludzi stojących za tym pomysłem.
Nim zajrzycie na stronę, zapewne będziecie chcieli dowiedzieć się, z czym macie do czynienia. W wielkim skrócie jest to aplikacja służąca do skanowania kodów kreskowych produktów spożywczych. Na tej podstawie program udzieli użytkownikowi podpowiedzi co znalazło się w jedzeniu. Pisząc krótko: ma to być prosty sposób na podniesienie naszej świadomości w zakresie składu konsumowanych pokarmów. Klient będzie mógł w sklepie szybko dowiedzieć się, co trafiło do opakowania, które za chwilę może wylądować w jego koszyku. Bez konieczności uczenia się na pamięć, co oznacza konkretny symbol E- i przetrząsania Internetu w celu znalezienia potrzebnych danych. Wystarczy jeden skan i cała potrzebna wiedza ląduje na urządzeniu mobilnym. Zresztą, zobaczcie sami:
Produkt nie jest tworzony od podstaw – w jego bazie znajduje się już 10 tys. pozycji, z czego blisko 1/3 jest dziełem użytkowników aplikacji. Zebrane pieniądze mają umożliwić rozbudowę projektu i uczynienie go zdecydowanie bardzie pomocnym. Nie chodzi jedynie o dodawanie kolejnych pozycji – mają się także pojawiać nowe funkcje (wspomina się nawet o stworzeniu „żywieniowego odpowiednika Wikipedii”). To może cieszyć potencjalnych użytkowników, zwłaszcza, że e-food, bo to o niej mowa, jest aplikacją darmową. Sami twórcy swoje plany przedstawiają w następujący sposób:
Pierwszą i najważniejszą sprawą jest baza. Dlatego celem jest 189%:
(100%) 9 000 zł – rozwinięcie bazy produktów do 30 000 produktów,
(189%) 17 000 zł – rozwinięcie bazy produktów do 60 000 produktów.Poniżej pomysły na dalszy rozwój, jeśli zdecydujecie się na wsparcie 300% lub więcej:
(300%) 27 000 zł – stworzenie encyklopedii 1000 najpopularniejszych substancji używanych w przemyśle spożywczym, z ich wpływem, pochodzeniem itd.,
(466%) 42 000 zł – stworzenie funkcjonalności umożliwiającej użytkownikom dodawanie komentarzy, artykułów, zgłaszanie błędów,
(611%) 55 000 zł – stworzenie wersji aplikacji na windows phone, stworzenie funkcjonalności pozwalającej użytkownikowi na sugerowanie kierunku rozwoju aplikacji.
Plany ambitne, ale póki co dojdzie jedynie do rozbudowy bazy – w serwisie finansowania społecznościowego zebrano do tej pory 10,5 tys. złotych. Osiągnięto zatem pierwszy ze wspomnianych progów. Niektórym wyda się to mało imponujący wynik, ale warto mieć na uwadze, że polska scena crowdfundingowa jeszcze raczkuje i rzadko zdobywa się na niej naprawdę duże kwoty. Ważne, iż projekt otrzymał wsparcie i będzie dalej rozwijany. Dzięki temu wzrośnie jego funkcjonalność, a to powinno się przełożyć na zadowolenie użytkowników oraz popularyzację aplikacji. Efektem może być większa świadomość klientów i ostatecznie poprawa jakości spożywanego przez nas jedzenia – niektórzy producenci żywności nie są pewnie zachwycenie z tego powodu. To jednak nie jest nasz problem.
Aplikacja e-food została stworzona z myślą o bardzo szerokiej grupie odbiorców, zapewne skorzystają z niej osoby, które o kwestii żywienia, a zwłaszcza zdrowego żywienia, nie wiedzą zbyt wiele. To może być swoisty przewodnik dla początkujących, ale ludzie zaznajomieni z zagadnieniem konserwantów, barwinków czy wszelkich wzmacniaczy smaku zapewne też dowiedzą się czegoś nowego. Producenci elektroniki oraz programiści od dobrych kilku kwartałów wychodzą naprzeciw grupie klientów, którzy chcą być fit i nieustannie kontrolują swoją dietę, liczbę przyjmowanych kalorii, czas poświęcany na aktywność fizyczną itd. Pojawiają się aplikacje umożliwiające kontrolowanie diety, powstają specjalne opaski monitorujące ruch i łączące te dane z informacjami na temat posiłków. Coraz mocniej w tej sferze wykorzystywane są smartfony, smartwatche. Powstają tez zupełnie nowe produkty wpisujące się w trend Internetu rzeczy, a przykładem jest kubek Vessyl. Na początek film:
Vessyl to po prostu rozwinięty technologicznie kubek. Można go sparować ze sprzętem mobilnym i dzięki temu zdobywać informacje na temat tego, co, kiedy i w jakich ilościach wypito. Naczynie jest w stanie rozpoznać ciecz i poinformować użytkownika, co wlał do kubka. To niby żadna atrakcja, bo zazwyczaj wiadomo, co się pije, ale tę funkcję można uznać za ciekawostkę, bajer. Ważniejsze jest to, iż urządzenie określi skład płynu, jego wartość odżywczą oraz ewentualny wpływ na zdrowie człowieka. Wachlarz możliwości jest tutaj całkiem spory i zależy przede wszystkim od inwencji programistów – jeśli poświęcą dużo uwagi temu projektowi, to efekty mogą być naprawdę zadowalające.
Pomysł intrygujący z punktu widzenia gadżeciarzy i ludzi, którzy naprawdę kontrolują, co spożywają. Na nich jednak kończy się grupa potencjalnych użytkowników, ponieważ trudno sobie wyobrazić, że każdy z nas lub przynajmniej zdecydowana większość będzie nagle chciała bacznie śledzić jadłospis. Aplikacje i gadżety mogą tu być pomocne i motywujące, ale to zaledwie jeden z elementów znacznie bardziej złożonego zjawiska. Inną sprawą jest to, że stałe używanie Vessyla może być po prostu męczące lub niemożliwe. Z kolei wykorzystywanie go raz na jakiś czas, wybiórczo, mija się z celem – wówczas jest to zwykła zabawa. Skoro już o zabawie mowa…
Odbieramy świat za pośrednictwem zmysłów – to oczywista oczywistość. Przynajmniej w tzw. „realu”. W rzeczywistości wirtualnej również polegamy na zmysłach, ale nie na wszystkich – tutaj działają przede wszystkim wzrok i słuch. Tak jest już od kilku dekad i póki co nie doszło w tej materii do rewolucji. Nie oznacza to jednak, że nie są prowadzone prace, mające na celu rozwinięcie naszej interakcji ze światem wirtualnym. Wprowadzenia do niego nowych doznań i umożliwienia przepływu znaczniej bardziej urozmaiconej informacji. Docelowo chodzi o to, by za pomocą nowych technologii przekazywany był nie tylko dźwięk i obraz, ale też zapach, smak i dotyk. Trudno to sobie wyobrazić? Może i tak, ale powstają kolejne projekty wpisujące się we wspomniany trend. Przykładem oPhone.
Jeden z profesorów Uniwersytetu Oksfordzkiego, David Edwards, wraz ze swoimi obecnymi i byłymi studentami stworzył urządzenie, dzięki któremu możliwe stanie się przysyłanie zapachów. To wspominany już oPhone, na rozwój którego pieniądze również zbierane są z pomocą finansowania społecznościowego. Celem jest pozyskanie 150 tys. dolarów, do tej pory zebrano niewiele ponad 20 tys. (zbiórka wystartowała dwa tygodnie temu, do jej zakończenia został ponad miesiąc). Możliwe, że w ten sposób nie uda się uzyskać środków na realizację pomysłu (należy przy tym zauważyć, ze nie mówimy już tylko o koncepcie – zespół wykonał sporą część prac i sprzęt można testować), ale podejrzewam, iż w końcu znajdą się chętni, którzy zainwestują w oPhone.
Jak działa oPhone? Póki co nie potrafi on rozpoznawać zapachów, ale można je wybierać z zestawu przygotowanego przez twórców lub komponować z nut zdefiniowanych przez zespół Edwardsa. Na urządzenie składają się m.in. zasobniki z podstawowymi zapachami i po zmieszaniu własnej kompozycji lub wybraniu tej zdefiniowanej przez twórców, zostaną one rozpylone w taki sposób, by użytkownik poczuł konkretny zapach. Zasada działania wydaje się dość prosta, ale wiele osób zadaje sobie pewnie pytanie: po co to wszystko?
Zastosowań dla oPhone lub podobnych produktów można wymienić przynajmniej kilka. Wystarczy sobie wyobrazić, że za pośrednictwem mediów społecznościowych rozmawia się ze znajomym czy krewnym na temat jakiejś potrawy. Jesteśmy w stanie opisać jej wygląd, wymienić składniki czy streścić proces przygotowywania, ale nie dorzucimy tego, co najważniejsze: smaku i zapachu. Z tym pierwszym nadal będzie problem, ale zapach niedługo powinien pojawić się w naszym zasięgu. Z takim narzędziem można powiedzieć: jadłem świetną potrawę z mięsa i warzyw, wyglądała tak (tu zdjęcie), a pachniała tak (tu mail z zapachem – aby go odebrać należy oczywisćie posiadać oPhone). Brzmi ciekawie?
Kolejne zastosowanie to programy kulinarne. Przez godzinę można oglądać w telewizji najlepszych kucharzy przygotowujących fantastycznie wyglądające potrawy, ale paleta doznań i tak pozostanie uboga. Zapach emitowany przez wspomniany transmiter może w znacznym stopniu urozmaicić lekturę pozycji tego typu. Stąd już tylko krok do zagarnięcia pomysłu przez wielki biznes – przecież e-handel czeka na takie projekty: nasze perfumy pachną tak, kawa tak, a gotowe jedzenie tak. W ten sposób można oddziaływać na wyobraźnię klientów i zachęcać ich do zakupów. Warto wspomnieć, że zapach w ujęciu technologicznym już jest wykorzystywany do promocji:
Projekt oPhone brzmi naprawdę ciekawie i jeśli uda się go zrealizować, wprowadzić na rynek oraz spopularyzować, to efekty mogą być bardzo ciekawe – inne firmy zapewne będą chciały zarobić na nowej modzie i ta sfera biznesu z pogranicza IT, gastronomii, mediów społecznościowych oraz rozrywki doczeka szybkiego rozwoju. Trzeba się cieszyć? Narzędzie intrygujące, dające spore możliwości, ale jednocześnie niepozbawione wad. To dotyczy zresztą wszystkich wspomnianych wyżej pomysłów. Ich największym mankamentem jest fakt, iż użytkownik urządzenia czy aplikacji przekazuje coraz więcej informacji na swój temat do świata cyfrowego, do przywołanego już Internetu rzeczy. A co za tym idzie do firm (choć na nich sprawa się nie kończy), które postarają się zrobić użytek z zebranych danych. W tym przypadku pole do popisu jest naprawdę ogromne…
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Black Week w Polsce to czas wyjątkowych promocji i rabatów, które przyciągają zarówno w sklepach…
Oficjalny sklep Allegro wrzuci dziś o 19:00 sporą ilość robota Roborock Q8 Max w genialnej…
Przez cały długi weekend, czyli od 8 do 11 listopada jest okazja kupić taniej sporo…
Do sprzedaży trafiła limitowana edycja słynnego termorobota Thermomix TM6. W Niemczech nazwano ją Special Edition…
Od 4 listopada do końca grudnia trwa akcja, dzięki której dostaniesz zapasowy akumulator do odkurzacza…
LG ma sporo udanych promocji za pasem, ale ta im zdecydowanie nie wyszła. Kupując LG…