Sezon urlopowy w pełni – ludzie masowo korzystają z możliwości wypoczynku i udają się na zagraniczne wycieczki, do polskich kurortów lub w mniej uczęszczane regiony kraju, by odpocząć od cywilizacji. Jedni na dłużej, inni na relaks/regenerację poświęcają zaledwie kilka dni i chcą je dobrze wykorzystać. Bez względu na to, gdzie i na ile wyjeżdżacie, wato pamiętać, że na Wasze pieniądze czeka wiele nieuczciwych osób, którym należy stawić czoła. W przeciwnym wypadku możecie wrócić do domu znerwicowani i totalnie oskubani…
Na AGDManiaKu zazwyczaj zajmujemy się urządzeniami i technologiami, jakie mogą zawitać pod Wasze strzechy. Tym razem trochę odejdziemy od tematu głównego i zajmiemy się istotną kwestią wakacyjnych naciągaczy. Tych ostatnich nie brakuje i powinniście mieć się na baczności przy wydawaniu każdej złotówki. Przesada? Niektórzy stwierdzą, że tak i nie ma sensu tracić na to czasu, ponieważ wakacje oznaczają wydatki. Z koniecznością nadszarpnięcia domowego budżetu podczas urlopu trudno się kłócić – ważne jednak, by wiedzieć za co się płaci i czy konkretne ceny mają solidne uzasadnienie.
Jeżeli będziecie mieli pecha, to na naciągaczy traficie praktycznie na każdym kroku. Począwszy od noclegu, przez transport (wystarczy wspomnieć nieuczciwych taksówkarzy, którzy znają przynajmniej kilka sposobów na wyciągniecie dodatkowych pieniędzy od pasażera), wszelkiego typu usługi oraz handlarzy, aż po biura podróży – okazji do przepłacenia nie brakuje. My najwięcej miejsca poświęcimy gastronomii, ponieważ ta sfera jest najbardziej związana z tematyką bloga. Na co warto uważać, kupując w trakcie urlopu „rybkę”, gofry, oscypka i piwo?
Spis treści
Jesteś pewien, za co płacisz?
Zapewne spora część naszych Czytelników przynajmniej raz zetknęła się z sytuacją, gdy w barze/restauracji/smażalni ryb zamówiła danie z menu i dostała na talerzu (lub tekturowej tacce) porcję, którą trudno uznać za obfitą, a nawet za satysfakcjonującą. Być może ktoś zwrócił uwagę sprzedawcy, iż jest niezadowolony, ale w odpowiedzi prawdopodobnie usłyszał, że w tym lokalu obowiązuje taka gramatura i nie ma sensu z tym polemizować. Właśnie dlatego przed zamówieniem warto zorientować się, co właściwie trafi na talerz i w jakich ilościach.
W przypadku, gdy płacicie za potrawę na podstawie jej wagi, sprawa wcale nie jest klarowniejsza i także powinniście sprawdzać, czy kwota do zapłaty odpowiada temu, co trafiło na stół. Nierzadko zdarza się, że obsługa zawyża gramaturę dania na paragonie i płaci się za fikcyjne gramy. Należy pamiętać, że prawem klienta jest opcja zważenia potrawy na jego oczach (choć to nie eliminuje oczywiście zagrożenia w postaci różnych trików stosowanych podczas tego procesu). Do wagi mięsa czy ryby zamawianej w pakiecie z dodatkami nie można doliczać wagi frytek, pieczywa czy surówek. Jeżeli zatem zamawiacie rybę (i to szlachetnego gatunku), to nie pozwólcie, by w tej samej cenie zważono Wam ziemniaki – z Waszego punktu widzenia taki interes jest bardzo mało opłacalny…
Poruszony już został temat szlachetności ryb i warto go kontynuować (zwłaszcza, że odnosi się także do innych produktów). Nie jest tajemnicą, iż konkretne gatunki ryb, rodzaje mięs, wędlin czy serów różnią się od siebie jakością czy dostępnością, a co za tym idzie, także ceną. Waszym oczom ukaże się inny rachunek w zależności od tego, czy zamówicie sandacza, halibuta albo pangę. Niektórzy restauratorzy sprzedają jednak tańsze produkty, wmawiając klientom, że to zamówiony przez nich droższy towar.
Takie zabiegi mają szansę powodzenia, ponieważ znaczna część konsumentów nie rozróżnia smaku ryb czy mięs. Zwłaszcza, gdy potrawie towarzyszy gruba panierka i spora ilość przypraw. Klient może mieć zatem problem z jednoznacznym stwierdzeniem, czy jego posiłek pochodzi z Bałtyku/polskiego jeziora (i został przed chwilą złowiony, jak zapewnia wielu sprzedawców), czy może dotarł do naszego kraju zamrożony, a wcześniej pływał w poważnie zanieczyszczonej chińskiej rzece.
Odwołujemy się do przykładu ryb, ale wspomniany proceder stosowany jest także w przypadku innych produktów spożywczych. W górach możecie trafić na oscypki, które mają z tym wyrobem niewiele wspólnego, a w innych regionach kraju dostaniecie roladę, pierogi lub gulasz, które wcale nie muszą być tym, na co wskazuje opis w menu albo zapewnienia obsługi. Oszuści często stosują tańsze zamienniki produktów dobrej jakości, mieszają je ze sobą dla ograniczenia własnych wydatków lub stosują właściwe składniki, ale bagatelizują okres, w którym należy je spożyć.
Przede wszystkim czystość i jakość
Jeżeli przepłacicie za swój obiad, to doznacie uszczerbku na portfelu. Jeżeli jednak przepłacicie, a przy okazji ucierpicie z powodu przeterminowanych produktów, to konsekwencje mogą być znacznie poważniejsze. Nie należy zatem spożywać posiłków, co do których macie wątpliwości już po pierwszym kęsie/łyku (często wystarczy sam zapach). Dotyczy to zwłaszcza potraw, stwarzających możliwości dla nieuczciwych zagrań (obok wspomnianego już gulaszu mogą to być bigos czy wszelkiej maści potrawki). Szczególną uwagę należy zwracać na dania mięsne, owoce morza oraz desery, których po prostu nie sposób odmówić sobie podczas letniego wypoczynku.
Kolejna kwestia, to czystość w lokalu. Jeżeli toaleta, podłoga, stoły, obrusy czy sztućce w restauracji/barze są brudne, to należy przyjąć, że w kuchni sprawy wcale nie przedstawiają się lepiej. Obsługa może zatem korzystać z zanieczyszczonego AGD, brudnych sprzętów kuchennych, przygotowywać potrawy na blatach, które całkowicie się do tego nie nadają i łamać wiele innych przepisów (łącznie z ważnymi badaniami załogi lokalu). W takich miejscach można się natknąć na stary i wielokrotnie używany (a co za tym idzie rakotwórczy) tłuszcz do smażenia produktów, szkodliwe dla zdrowia bakterie i grzyby czy insekty. Jeśli zatem lokal nie zachęca do konsumpcji częścią przeznaczoną dla klienta, to można być prawie pewnym, że w mniej lub w ogóle niedostępnych miejscach sprawy nie mają się lepiej.
Na alkoholu można nieźle popłynąć”
Klientów kantuje się często na alkoholu, a na ten temat krążą już prawdziwe legendy. Piwo rozcieńczane wodą stanowi w tym przypadku zaledwie czubek góry lodowej. Powinniście zwracać uwagę na to, co trafia do Waszego kufla czy plastikowego kubka i reagować, jeśli trunek jest zbyt przezroczysty lub nie ma smaku. Obsługa potrafi też zaoszczędzić na składnikach zamawianego przez klienta drinka i nierzadko do szklanki trafia produkt prawie bezalkoholowy. Dlatego dobrze jest kontrolować proces przygotowywania napitku i zgłaszać ewentualne uwagi. Zamawiając droższe wina czy szampany również należy sprawdzać, czy trafił do nas produkt, za który zapłacimy.
Paragon trzeba brać i kontrolować
Paragon dla wielu osób stanowi zbędny świstek papieru, którego nawet nie zabiera się za sklepu/nie rusza z restauracyjnego lub barowego stolika. Tymczasem warto zwrócić na niego uwagę z przynajmniej kilku powodów. Oprócz wspomnianego porównywania rzeczywistych gramatury i składu potrawy z wydrukiem, należy sprawdzić czy obsługa „przypadkiem” nie dorzuciła do rachunku dania, które nigdy nie zostało zamówione (a tym bardziej skonsumowane). Jeżeli zamówienie było duże, to płacącym może łatwo umknąć kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt dodatkowych złotych. Wypada również sprawdzić, czy ceny w menu pokrywają się z tymi na rachunku. Czasem stosowane są zagrania polegające na doliczaniu do rachunku obsługi kelnerskiej. Jeżeli wcześniej nie zostaliście o tym poinformowani, to nie pozostaje nic innego, jak zaprotestować i nie płacić za usługi tego typu.
Zabieranie lub po prostu spoglądanie na paragon ma też znaczenie dla finansów państwa, samorządów lokalnych oraz uczciwie działających przedsiębiorców. Nie bez przyczyny kontrolerzy skarbówki organizują akcje w stylu prowadzonej ostatnio „Weź paragon”. To nie tylko zwiększy przychody z tytułu podatków, ale też pomoże firmom, które wywiązują się ze swoich zobowiązań i nie oszukują. Innymi słowy: branie paragonów jest jednym ze sposobów na walkę z szarą strefą. Nie odnosi się to jedynie do sektora gastronomicznego – paragony powinny być wystawiane wszędzie tam, gdzie nabywamy jakiś produkt lub korzystamy z usługi. Powinniście go zatem dostać po zakupie pamiątek z wakacji, po przejażdżce bryczką i strzelaniu do celu w wesołym miasteczku.
Na Polsce sprawa się nie kończy
Czy wspomniane próby naciągania klientów odnoszą się jedynie do polskich kurortów? Zdecydowanie nie – ostrożnym należy być także poza granicami naszego kraju. Dotyczy to zwłaszcza państw egzotycznych oraz tych z basenu Morza Śródziemnego (to bardzo popularna destynacja wśród urlopowiczów z Polski). Przed eskapadą należy dokładnie zapoznać się z poradami zawartymi w przewodnikach i serwisach internetowych poświęconych turystyce. Dzięki temu ograniczycie ryzyko zachorowania (do podstaw należą oczywiście spożywanie jedynie umytych warzyw i owoców oraz picie wody wyłącznie gazowanej i pochodzącej z odkręconej przez nas butelki). Oprócz zachowania uwagi w kwestiach kulinarno-higienicznych, trzeba pamiętać o wspomnianych przed chwilą motywach z uwzględnieniem dodatkowego pakietu, w skład którego wchodzą m.in. zagadnienia związane z wymianą walut, nieznajomością lokalnych cen oraz przepisów.
Warto mieć na uwadze, że ofiarą oszustwa można paść nie tylko w kurorcie turystycznym i nie tylko w okresie wakacyjnym. Nieuczciwi sprzedawcy, kelnerzy czy kucharze trafiają się wszędzie i należy piętnować ich patologiczne zachowania. Dlatego zwracajcie uwagę na dania serwowane w Waszych miastach wsiach, w przydrożnych gospodach oraz barach. Jeżeli dojdziecie do wniosku, że ktoś ewidentnie próbuje oszukiwać klientów albo nie spełnia norm sanitarnych, to nie można przechodzić obok tego obojętnie – należy reagować i zgłaszać problem odpowiednim służbom. Tylko w ten sposób można ograniczyć nieuczciwe praktyki i osiągnąć efekty w postaci zmniejszenia (na całkowitą eliminację nie ma szans) liczby lokali zagrażających naszemu zdrowiu i portfelowi.
Na co dzień również warto być czujnym
Skoro omawiamy już kwestie jakości żywności oraz uczciwości producentów i sprzedawców, to warto poświęcić trochę miejsca codziennym zakupom. Także i w tym przypadku trzeba zwracać uwagę na to, co się kupuje. Należy czytać informacje umieszczane na opakowaniach, sprawdzać daty ważności produktów oraz ich ceny. Tym ostatnim dobrze poświęcić chwilę zwłaszcza w przypadku promocji oraz wszelkiego typu obniżek. Nierzadko okazuje się, że zakup przecenionego towaru wcale nie jest najlepszym rozwiązaniem, ponieważ za słowem promocja nie poszła faktyczna obniżka cen. Klient zadowolony z tego, że oszczędził (w jego mniemaniu) na dobra sprawę dopłacił do przecenianego produktu.
Towarem, który stwarza okazję do oszustw są np. jajka. Sprzedawcy mogą je fałszywie oznaczać jako większe niż są w rzeczywistości i w ten sposób zwiększać swoje zyski. Kupując mrożone ryby często płacicie przede wszystkim za towarzyszący im lód, a po rozmrożeniu okazuje się, że kupiony produkt stracił na wadze kilkadziesiąt procent. Takich przykładów jest znacznie więcej i kiedyś postaramy się poświęcić im więcej miejsca – wszak tematy fałszowania żywności, nieistniejących promocji oraz sposobów na naciągnięcie klienta są równie ciekawe, co zagadnienie oszustw w trakcie wakacji. Póki co, warto przygotować się na starcie z oszustami serwującymi „świeże ryby z zamrażarki” oraz bezalkoholowe drinki, które procenty jednak mieć powinny. Czekamy też na Wasze komentarze dotyczące tej kwestii – trafiliście kiedyś na „gastronomicznego oszusta”?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Generalnie to najlepiej kupować jak najmniej… Po prostu. Zjeść najlepiej iść gdzieś na miasto, lub do jakiegoś lokalu nie-w-centrum tak aby nie nadziać się na kosmiczne ceny. A pamiątki najlepiej sobie odpuścić… największe pamiątki to zdjęcia.